Dr Miłość Dr Miłość
96
BLOG

Świadomy tata

Dr Miłość Dr Miłość Rozmaitości Obserwuj notkę 0

Panie uwielbiają mówić, że najpiękniejsze w życiu są miłość, rodzina, dzieci; ma to dać spełnienie i szczęście. Ktoś kto nie podziela tych pragnień, staje się w najlepszym przypadku odmieńcem, "jakimś nienormalnym". O ile bezdzietny facet zyskuje miano dziwaka i starego kawalera "którego żadna nie chciała", to już kobiety nie decydujące się na dzieci i ślub, są bardzo brzydko traktowane.

"Kobieca solidarność"

W tej akurat kwestii, faceci mają znacznie łatwiej - a dla kobiet żyjących inaczej niż przeciętne matki polki, od dziecięcia karmione wizją szczęścia czyli białą suknią i dwójką dzieci - otoczenie jest wręcz nienawistne. Ale spójrzmy prawdzie w oczy - to nie są pragnienia kobiet, tylko zostały im w większości wmówione. Kobieta czuje że tego chce, odczuwa sens takiego życia - ale to najczęściej nie są jej prawdziwe pragnienia. Efektem jest brak szczęścia - a winę za ten stan zrzuca się na partnera, ponieważ "facet ma dać szczęście". Co dalej, doskonale wiemy; rozpad związku formalny, bądź ukrywany za fałszywymi uśmiechami i potajemnymi spotkaniami z kochankami. A miało być tak wspaniale... ale czy statystyki rozwodów kłamią? na pewno nie. Jeśli jednak nadal uważasz że czarne jest białe, pomyśl - gdyby rodziny i dzieci dawały szczęście, to skąd tyle zła, biedy, spaczonych charakterów? skąd mordercy, politycy, dewianci? czy oni są szczęśliwi? przecież to były kochane, słodkie bobasy rżnące w pieluchę a później będące w gangu handlującym organami. Hitler był słodziutki, Stalin także, a nawet Donek był ucieleśnieniem słodkości, wywołującym skurcze maciczne, łzy i wzruszone uśmiechy na twarzach Pań.

Małpa w czerwonym

Mieszkańcy Indii czują że czczenie małpy (Hanumana) i krowy ma sens, czują głębokie przekonanie że tego chcą. Ale każdy kto nie był tego od dzieciństwa uczony - w ogóle tego nie zrozumie. Małpę widzialem w Warszawskim zoo, śmiałem się do upadłego widząc jej wielkie, czerwone sutki. Krowy to sympatyczne, fajne zwierzaki w których ekskrementy nie raz wdeptywałem będąc na wsi. Żydzi i wyznawcy islamu widząc świnię, czują szczerze obrzydzenie - ponieważ dla nich świnia jest nieczysta. Co więcej, czują całym sobą głęboki sens tego obrzydzenia, jest to dla nich oczywiste. Tymczasem porządny, bogobojny chrześcijanin tę świnię ze smakiem skonsumuje. Jaka jest między nimi różnica? ano taka że żyd był uczony niechęci do świni, a goj nie. Normalny człowiek widząc ubój rytualny zwierząt, dostrzegając wielkie cierpienie i strach zwierzęcia, poczuje nienawiść do tego ohydnego spektaklu idiotycznego okrucieństwa - żyd zaś czuje że ma to głęboki sens. Wrzask zwierzęcia, piski, ryki i spazmy potwornego bólu, zagłusza poczucie zaprogramowanego sensu w głowie młodego, obrzezanego członka ludu wybranego przez samego Boga, do zarządzania cudzymi pieniędzmi.

By coś mieć, zrób temu miejsce

W większości Twoje uczucia i preferencje nie są wcale Twoje - zostały Ci wmówione w procesie nauczania. Gdybyś urodził się w innej kulturze, miałbyś zupełnie inne sympatie i antypatie. Co dalej z tego wynika? ano to, że nie dadzą Ci spełnienia, satysfakcji - ponieważ nie są naprawdę Twoje. Pod nimi są stłamszone, poukrywane i stłumione prawdziwe marzenia, cele, motywacje - i dopiero ich spełnienie da Ci głębokie, niezależne od wszystkiego innego poczucie sensu, napełni radością i rozkoszą. Gdy więc pragniesz w życiu szczęścia, ale tego prawdziwego, musisz zrobić coś paradoksalnego - nie przyjmować nową wiarę, poglądy, wstąpić do platformy by móc robić wałki - ale pozbyć się nie swoich przekonań i wiar z głowy. Gdy wywalisz śmieci (a będzie ich wiele, są skrzętnie zbierane od dzieciństwa) powinien ukazać się Twój prawdziwy potencjał. To będą kolejne, tym razem świadome narodziny człowieka spełnionego, wolnego. Ten proces będzie trwał długo, tym dłużej im mniejsze w Tobie pragnienie szczęścia. Ale kiedy już wiesz, że to co oferuje świat nie da Ci nic naprawdę wspaniałego, masz motywację do zmiany.

Jesteśmy osłami

W obecnej chwili jesteś osłem, którego ujeżdża życie - trzyma Ci marchewkę przed nosem, a Ty pędzisz ciągnąc nieludzkie ciężary. Idziesz nie tam gdzie trzeba, więc czujesz ból. Jest on znakiem, że idziesz w złym kierunku - jest drogowskazem. Chrześcijanie ze znaku uczynili cel istnienia, cierpią i powierzają ten ból twórcy wszechświata w jakiejś intencji, najczęściej modląc się by cały świat myślał jak oni - świat klonów, gdzie oryginalność palona jest na stosie, cóż za wspaniała wizja. I znowu zwykły człowiek nie widzi sensu w tym, by Bogu dawać cierpienie - za to katolik czuje sens tej głupoty, ponieważ tak został uwarunkowany, nauczony. Warto by było zadać sobie pytanie, co Bóg o tym wszystkim sądzi - niestety, cały czas milczy. Kto wie, może ze wstydu. Gdy boli Cię ręka, ból chroni Cię przed poważną kontuzją. To ostrzeżenie, znak, nic na czym warto koncentrować swoją uwagę. Gdy cierpisz, podążasz nie swoją własną ścieżką, a cudzym, obcym Ci traktem. Na jego końcu znajdziesz tylko ból, rozpacz i cierpienie.

Przestań iść za marchewką, zerwij się i wskocz na rakotwórczego cheesburgera - będą Cię oskarżać o bycie egoistą, wariatem, odmieńcem, zerwą z Tobą kontakty, może nawet oplują - ot, przyjaciele i rodzina. Wszystko gra, dopóki grasz w to co i my. Miłość? tak, oczywiście, ale jeśli robisz to co my. Jest to miłość warunkowa, egoistyczna. Stąd ludzie wrażliwi często wolą towarzystwo psów od ludzi - bo te kochają bez względu na Twoją religię, poglądy polityczne, orientację seksualną - byle micha była na czas.

Ty pragniesz, czy rodzina?

Chcesz żony? bachorów? proszę bardzo, ale tylko wtedy gdy jest to Twój prawdziwy, życiowy cel, jeśli właśnie tego chcesz naprawdę. Wtedy zyskasz szczęście, a Twoje dzieci wspaniałego, mądrego ojca który jest tatą z pasji a nie społecznego obowiązku. Jeśli nie jest to Twoim prawdziwym celem, uciekaj od tego z całych sił. Świat pełen jest psycholi, nieszczęśników i frustratów, wychowywanych przez ludzi którzy robili to - "bo tak trzeba" i "rodzice nie mogli doczekać się wnuków". I takie są tego skutki. Zawsze pamiętaj, że to jest Twoje życie, i to Ty masz je przeżyć i zdać z niego sprawę, a nie rodzice i otoczenie. Oni się chętnie wpieprzają w Twoje życie, "dobrze radzą" - bo ich życie to ściek. Gdyby to co Ci doradzają działało, byliby szczęśliwi. Człowiek szczęśliwy nie ma potrzeby grzebać się w cudzych śmietnikach, tylko zajmuje swoją radością. A oni chcą żyć Twoim życiem... czy dostrzegasz jaka to hipokryzja?

Twoim więc zadaniem, jest podjąć samodzielnie decyzję czy tego naprawdę chcesz. Ale by ją podjąć, musisz odciąć się psychicznie od presji "kochających" i wiedzących co dla Ciebie "dobre" rodziców, rodziny i znajomych. Dopóki będą Ci truli o domu starców (gdzie są przeważnie dzieciaci) braku szklanki wody na starość i innych bujdach, będziesz pod niezwykłą presją. Także "swojej" kobiety, która byś podjął "dojrzałą" decyzję, odstawia Cię od seksu. Zgodzisz się na wszystko, byle opróżnić magazynek. Wyjedź gdzieś, przemyśl poważnie sprawę. Dzieci to za poważna decyzja, by podejmować ją pod jakimkolwiek wpływem. Tej decyzji już nie wycofasz, nigdy.

Jestem.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości