Miał być złoty, ale Jackowski go zmiksował i zrobił się srebrny, poza tym nie samochód, a koń. Jaki jest koń, każdy widzi, ale pisowski lud tak chce. Jak chce, to ma!
- Wójt: - Słuchajcie taplarscy, jak wszystkim wiadomo, tam na górce pod głazem leży zakopany koń. Cały ze złota. Tak, czy nie?
- Filip Pierdun: - Ogon i grzywa śrebrne!
- Wójt: - A niech będzie że śrebrne - ale reszta ... złoto...
- Filip Pierdun: - Nie! Kopyta żelazne!
- Wójt: - No dobra, kopyta żelazne, ogon i grzywa srebrne - ale reszta złoto.
- Domin: - To Wy uważacie, że ten koń tam jest?
- Wójt: - A Wy że nie?
- Domin: - Tego nie mówię...
- Wójt: - A teraz mi powiedzcie, ile za takiego konia można kupić, no powiedzmy - cukru? No ile wozów? Takich czubatych! Jak z drzewem. Albo z gnojem.
- ktoś z sali: - Tysiąc!
- Wójt: - Ha ha ha. A ja wam powiem, że za takiego konia można kupić cukru, smalcu, marmolady, kiełbasy tyle, że wy by za sto lat tego nie zjedli.
- Domin: - Złoto w świecie drogie...
- Wójt: - Właśnie. A ja się was pytam, dlaczego nie przekopiecie szpadlami tej górki, co?
- Filip Pierdun: - Nikt nie próbuje, bo czort pilnuje!
- Wójt: - Toć macie na diabła święconą wodę. Bo tak naprawdę taplarscy, to nie diabła się boicie, a tego, że nic tam nie znajdziecie, o. I skończy się bajanie - o smakołykach, strojach, dworach...