„Rzeczpospolita” w weekendowym wydaniu publikuje niezwykle ciekawy artykuł o nieprawidłowościach w wyjaśnianiu katastrofy smoleńskiej, o wiele mówiącym tytule: „Smoleńskie znaki zapytania”. Jest to bodaj pierwsza od trzech lat publikacja w mediach głównego nurtu, która w sposób poważny i merytoryczny podnosi zarzuty i pytania, jakie eksperci parlamentarnego zespołu posła Antoniego Macierewicza, stawiają raportowi rządowej komisji, badającej po 10 IV 2010r. katastrofę w Smoleńsku.
Dziennik słusznie zauważa, że narastające pytania, formułowane przez naukowców z zespołu parlamentarnego, nie mogą być już dłużej zbywane milczeniem, czy też tłumaczone pokazówkami w siedzibie „Gazety Wyborczej”. Wątpliwości narastają coraz bardziej, pomimo upływu czasu od samego zdarzenia. Jak podaje „Rz”, po trzech latach od katastrofy do rangi groteski wyrasta fakt, że śledczy nie zbadali dokładnie wysokości przecięcia tzw. smoleńskiej brzozy oraz jej obwodu (w raporcie Komisji Millera dane te podane są w zaokrągleniu). Nie do końca jasne jest również kategoryczne stwierdzenie badaczy Millera, jakoby na wraku tupolewa nie znaleziono śladów materiałów wybuchowych, w sytuacji w której wiadomym jest, że stosowne próbki pobrano dopiero we wrześniu 2012r. (raport opublikowano w lipcu 2011r.), a jej wstępne wyniki – potwierdzone przez prokuratorów Artymiuka i Szeląga, a wcześniej opisane przez dziennikarza śledczego Cezarego Gmyza – wskazują na coś zupełnie przeciwnego.
Przeglądając niedawno Internet natrafiłem na ciekawy filmik na YouTube, na którym jeden z użytkowników analizuje graficzną część raportu Millera, zaprezentowaną w formie plików graficznych. Nagranie stwierdza dość jednoznacznie, że dane o tzw. TAWS-38, czyli informacji zapisanej na kilka sekund przed uderzeniem samolotu w ziemię przez rejestrator ATM, zostały celowo utajnione w raporcie rządowej komisji; konkretnie – śledczy wstawili na miejsce, w którym czujnik ujawnił się, nakładkę graficzną, w ten sposób, że wygląda ona jako naturalny element mapy.
Zapytany o komentarz do tego szachrajstwa przewodniczący PKBWL – dr Maciej Lasek – odpowiedział gazecie, że „Umieszczenie zbyt wielu informacji na jednym wykresie nie byłoby korzystne dla czytelnika i zrozumienia przyczyn katastrofy”. Proszę sobie w tym momencie zrobić przerwę i odpowiedź polskiego śledczego przeczytać jeszcze raz. Informację ukryto, gdyż czytelnicy raportu i tak nic by z niej nie zrozumieli. W taki razie należałoby przyjąć, że pozostałą część dokumentu, zawierającą momentami bardzo specjalistyczne opisy i dane, tzw. zwykły czytelnik rozumie doskonale i bez potrzeby dodatkowego komentowania? Nie wiem jak kogo, ale mnie takie wyjaśnienia nie przekonują.
Bardziej jednak sensownym wytłumaczeniem jest hipoteza, że członkowie Komisji Millera celowo ukryli informację o TAWS-38, gdyż obracała ona w pył chi teorię o beczce autorotacyjnej, w jaką wpadł tupolew po utracie skrzydła w wyniku kontaktu z brzozą, do którego to wydarzenia – według wyliczeń i eksperymentów prof. Biniendy – dojść zwyczajnie nie mogło.
Wygląda na to, że na naszych oczach rozpada się kuty od 2010r. mit smoleński, a wierząca weń sekta wraz ze swoimi kapłanami powoli uszczupla się z wyznawców.