Sporo niegodziwości można było przeczytać ostatnimi czasy o Powstaniu Warszawskim w polskiej – o zgrozo! - prasie. Od złośliwych nadinterpretacji, po zwykłe kłamstwa, skończywszy na oszczerstwach. Od lat słyszy się, że Powstańcy byli nierozgarniętymi psychopatami, z wytraconym instynktem samozachowawczym, że osobiście odpowiadają za zniszczenie stolicy (dziwne, zawszy mi się wydawało, że odpowiedzialność za to ponoszą Niemcy…), że był to nierozsądny i niepotrzebny zryw, który kosztował nas upust narodowej krwi i wytracenie na walkę z niemieckim barbarzyństwem i sowieckim cynizmem diamentów z pokolenia Kolumbów.
Cóż rozsądnego można przeciwstawić takim argumentom? Że wystarczyłoby w owym czasie ze strony Warszawiaków wystosować co najwyżej jakiś list protestacyjny do Hitlera, albo zorganizować pokojową manifestację pod hasłem „Hitler, verpiss dich von hier, bitte!”; czy ludzie wygadujący dzisiaj bzdury o polskim zrywie 1944r. i oceniający go z przyłożeniem do współczesnych miar, naprawdę wierzą w to, że Niemcy zorganizowaliby defiladę, wręczając symboliczne klucze do miasta gen. Borowi-Komorowskiemu, a stojący nad Wisłą Sowieci kolb swoich karabinów w oswobodzonej Warszawie używaliby tylko do podpórki? Chyba w ciemno możemy założyć, że nie tak zachowywaliby się „nazi ojcowie, nazi matki”…
W pięknych słowach nastroje sierpnia’44 oddał kiedyś Bogusław Linda, który przekonywał, że idea walki z Niemcami była prostsza i mniej wzniosła. Polacy, w tym – Warszawiacy, mieli po prostu dość tego, że „Ci ich rozjebywali gdzieś po ulicach przez pięć lat”. Inna z kolei sprawą jest to, że mit Powstania stał się budulcem i spoiwem narodu w okresie III RP. Nie brak bowiem w historii ludzi i narodów przykładów wielkich hekatomb, które ukonstytuowały nowoczesne społeczeństwa i składały się na państwowotwórczy spiż; wystarczy spojrzeć na losy Izraelitów, Japończyków czy Irlandczyków.
Nie wiem, czy naprawdę można mieć pretensje do narodu o to, że nie chce zgiąć swojej szyi do łańcucha, ani ulec „temu zwątpieniu, co mu szepcze do ucha / że jednym tylko lekarstwem na męki / jest dobrowolne samobójstwo ducha”?