Nie ma już na Łączce kopczyka, na którym sama 30 kwietnia 2014 roku, ( w dniu protestu przeciw uroczystemu pogrzebowi Jaruzelskiego), położyłam kamień i zapaliłam znicz. To był Ich pierwszy grób, usypany przez Polaków, którzy znali losy Żołnierzy Wyklętych.
Profesor Krzysztof Szwagrzyk i jego wolontariusze znajdowali i ekshumowali Ich sponiewierane kości z dołów śmierci, gdzie ubeccy oprawcy próbowali zacierać ślady swej zbrodni.
Nie przewidzieli, że los potrafi zadrwić z każdego. Niektórzy kaci sami bowiem znaleźli swój „wieczny odpoczynek” na grobach ofiar.
Na pomnikach mają napisy „działacz ruchu robotniczego”, „zasłużony dla PRL”, „pułkownik WP”, „sędzia, odznaczony….”itp.
ONI, Wyklęci, mieli kopczyk, który został zniweczony, by mógł stanąć panteon.
Rok temu były już prezydent obiecał podobno bliskim ofiar, że pogrzeb odbędzie się 27. września 2015 roku. I kazał zbudować panteon. Pewnie w życiu panteonu nie widział, ale miał przecież doradców. Tu oszczędzę sobie, że niektórzy byli miłośnikami malarstwa, więc pewnie i słowo „panteon” im się kojarzyło.
Wczoraj, w asyście Kompanii Reprezentacyjnej WP, premier Ewy Kopacz, Andrzeja Kunerta– Sekretarza Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa, i kilku mniej znanych oficjeli, ale przede wszystkim z udziałem sporej grupy Bliskich ofiar, biskup polowy, Józef Guzdek, podobno gnerał, celebrował na Placu Piłsudskiego w Warszawie mszę św. pogrzebową. Że to pogrzeb i msza żałobna, wnioskować można było jednie z kirów, zdobiących sztandary wojskowe, nasze flagi i sztandary organizacji patriotycznych. Flagi miejski, strój biskupa i celebrantów nie wskazywały na charakter ceremonii.
Trumienki- pudełka z sosnowego drewna, okryte państwową flagą, ustawiono między ołtarzem, a miejscami dla rodzin. Na każdej umieszczony był ryngraf z nazwiskiem, pseudonimem i datą, z których na pewno zgadzała się data urodzenia. Datę śmierci bowiem można było określić albo ze wspomnień współwięźniów, albo zeznań katów, jeśli takich w Polsce w ogóle osądzono.
Po mszy karawany odwiozły trumienki na Wojskowe Powązki.
Z daleka widoczny był szary, bryłowaty obiekt, na którym próżno było znaleźć choćby jeden krzyż!
Prawda, że po odczytaniu bardzo zdystansowanego tekstu z kartki, pani premier usłyszała kilka gwizdów…, ale nazwanie tego „wygwizdaniem” przeczy rzeczywistości. Przecież sama tam byłam.
Ani razu z ust Jego Ekscelencji biskupa, ani pani premier, ani nawet z niemal niesłyszalnej „przemowy” pana Kuneta nie padło określenie „żołnierze wyklęci”.
Ciągle tylko „niezłomni”.
Tylko w liście Pana Prezydenta, Andrzeja Dudy, skierowanym do Bliskich ofiar, padło „Żołnierze Wyklęci, Niezłomni”.
A przecież dzień 31. Marca ustanowiono Dniem Pamięci Żołnierzy Wyklętych.
Musi to być bardzo niewygodne słowo. Jak wyrzut sumienia III RP.
35 trumienek złożono w skrytkach, nad drzwiczkami których umocowane były mosiężne tabliczki z nazwiskiem, pseudonimem i datami urodzin i śmierci.
Na żadnych drzwiczkach nie było krzyża, półeczki na znicz, kwiaty…
Odniosłam wrażenie, że to schowek na bagaż, jakich wiele na dobrze wyposażonych dworcach kolejowych. Można schować torbę, wziąć kluczy, a po powrocie otworzyć, wrzucając monetę do automatu ustawionego obok…
Ot, taka sobie ceremonia, byle ją odbyć, zaliczyć i spokój ma władza. Na ewentualne przemówienie najbardziej zasłużonego w poszukiwaniach ofiar i ich przywracaniu naszej Pamięci, Pana profesora Szwagrzyka, czasu nie starczyło.
Poza tym, czy należy się jeszcze dziwić, że premier Ewa Kopacz znowu usłyszała ( w drodze do samochodu), że jest kłamczuchą?
Trzeba rozumieć rozdrażnienie Polaków, kiedy traktuje się naród, jak owieczki do głosowania.
Poza tym wczorajsza ceremonia pogrzebu nie przypominała. Warszawa urządziła jakiś bieg, tak, że tramwaje miały „wolne”, na Placu Piłsudzkiego więcej było przyjezdnych, niż warszawiaków, a przed cmentarzem na Powązkach z mało jest parkingów dla prywatnych samochodów.
Mogłoby być więcej, ale stragany z kwiatami i zniczami zajmują w całości bardzo szeroki plac przed bramą.
W każdym razie władza może odhaczyć – pogrzeb się odbył, bez rozgłosu, a o to chodziło.