sepia sepia
627
BLOG

Ustawa śmieciowa- raport segregującej

sepia sepia Społeczeństwo Obserwuj notkę 15

 

USTAWA ŚMIECIOWA- RATUNKU!

 

Miłościwie nam panująca stawa śmieciowa, kończąca z wolnym wyborem obywatela, co do sposobu oraz częstotliwości wywozu odpadów, została swego czasu bezlitośnie skrytykowana od góry do dołu, ale władza  uznała, że i tak będzie lepiej niż było ( wystarczą drobne korekty)  i wprowadziła ją z zapałem w życie. Efekt? Nie chcę uogólniać, dlatego opowiem o swoim podwórku. I to dosłownie, bo mieszkam w domu jednorodzinnym. Dawnymi czasy, zanim jakiś (nad) gorliwiec wpadł na pomysł porządkującej ustawy, regularnie co tydzień,  we czwartek, zwykle ok szóstej rano zajeżdżała pod bramkę śmieciarka i ochoczo opróżniała przydziałowy pojemnik. Jeśli czwartek był świętem, śmieciarka pojawiała się dzień wcześniej. Nie było opóźnień.  A potem przyszła Ustawa Śmieciowa.  Wprowadziła monopol wybranej przez gminę firmy wywożącej odpady  oraz segregację śmieci. Szkło, papier i plastik ładowałam teraz w różowy woreczek i wystawiałam za drzwi w każdy trzeci poniedziałek miesiąca ( czyli trzeba było sobie zaznaczyć w kalendarzu, zrobić listę i pilnować terminów ). Czasem był pewien kłopot z zakwalifikowaniem niektórych papiero-, plastiko- i szkłopodobnych, ale jakoś dawałam radę i tylko raz pomyliłam wytypowany poniedziałek z poniedziałkiem zwykłym. Gdy już przyzwyczaiłam się do różowych, pewnego dnia pojawiły się  worki zielone. Na szkło. Bardzo szybko odkryłam, że te odbierane są w jeszcze innych terminach niż zwykłe odpady w pojemnikach i worki różowe. Zorientowałam się wtedy, gdy wystawiwszy worek różowy i zielony w pakiecie, po powrocie z pracy potknęłam się o zielony, nadal tkwiący przy furtce. Postanowiłam zostawić go na chodniku i bacznie obserwować. Po dwóch dniach worek zniknął, więc odetchnęłam z ulgą, bo teraz już mogłam zalożyć, że „zielony” należy wystawić dwa dni po „ różowym”. Gdy już uznałam , że temat śmieci mam z grubsza opanowany, pewnego czwartku odkryłam, że śmieciarka nie przyjechała po nasze odpady zwykłe. Dwa dni później nic się nie zmieniło., a klapa od pojemnika przestała się domykać. Zaniepokoiłam się. Mój ojciec na wszelki wypadek sprawdził stan metalowej furtki. I nawet posmarował ją smarem, żeby lepiej chodziła i ułatwiła śmieciarzom dostanie się do pojemnika Ostatnio trochę się zacinała, zrodziło się więc podejrzenie, że panom sprzątającym nie chciało się jej pchnąć wystarczająco mocno. Ja obeszłam sąsiadów konstatując jednak, że wszędzie, podobnie jak u nas,  straszyły pełne pojemniki. Śmieci odebrano tydzień później, a po następnym tygodniu sytuacja się powtórzyła. Tknęło nas, że to nie to kwestia wesołej imprezy, po której śmieciarze nie dojechali, ale grubsza sprawa. I rzeczywiście. Włączyłam kompa i odszukałam stronę urzędu dzielnicy.  Od razu uspokoiło mnie stwierdzenie, że jesteśmy stolicą czystości. Zostałam odesłana do aktualnych harmonogramów. A tam znalazłam informację, że od 1 sierpnia w Warszawie obowiązuje nowy system odbioru nieczystości. Każda ulica i posesja ma wypisane dokładne terminy odbioru konkretnego rodzaju odpadów. Pomyślałam z podziwem o urzędniczym trudzie, który zaowocował tymi imponującymi tabelami. Ale po chwili podziw ustąpił złości. Ki diabeł ki czort? Miasto zmienia system i nie informuje? Bo ja oczywiście sobie te tabelki wyszperałam, ale zaraz pomyślałam o mojej sąsiadce, starszej pani, która w życiu nie miała do czynienia z komputerem, a z komórką ledwo sobie radzi. To nie można obywatela powiadomić listownie? Albo przejść się po dzielnicy?

I tak złorzecząc gminnym władzom wydrukowałam nową tabelkę i powiesiłam na lodówce.  Wynikało z niech, że odpady zwykłe wywożone teraz będą co dwa tygodnie. Czyli ktoś tam w urzędzie miasta czystości uznał, że wie lepiej ode mnie jak często i ile wyrzucam. Odpady zielone, czyli liście( których nie wolno mi spalić, gałęzie i inne ogrodowe odpady mogę wywieźć tylko raz w miesiącu. Jak przegapisz, przerąbane. Wydrukowałam jeszcze jedną tabelkę i powiesiłam nad łóżkiem. Na wszelki wypadek.

W sobotę postanowiłam wyjechać do mojej chatki, leżącej  kilkadziesiąt kilometrów za miastem, żeby odpocząć od problemów miejskiego życia.  A tam, pod furtką, odkryłam leżące w trawie dwa kolorowe worki na śmieci. Jeden żółty, a drugi zielony. A jeszcze miesiąc wcześniej dostawałam tylko niebieskie. Chata leży pośrodku niczego. Komórka tam milczy a komputer służy jedynie do pisania. No cóż… Napaliłam w kominku i odkorkowałam butelkę wina. Dyskusję, czy włożyć ją do zielonego, czy do żółtego worka, odłożyliśmy na inny termin. Następnego dnia po śniadaniu wybrałam się na spacer po lesie. Już po przejściu kilkuset metrów powitała mnie  spora sterta śmieci, leżąca w rowie między brzózkami. Bez worków. Luzem. Nieposegregowana. Tyle worków, terminów, tabelek i nie działa?  Jak to się mogło stać?!

sepia
O mnie sepia

otwarta na odmienny punkt widzenia, ciekawa ludzi i zdarzeń, nieustająco zdumiona ogromnym dystansem dzielącym słowa od czynów.Wciąż szukam miejsc, gdzie dyskutując można się "pięknie różnić".Wierzę, że człowiek potrafi być przewidujący i odpowiedzialny, państwo powinno mu w tym pomagać, a nie przeszkadzać nadopiekuńczością.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo