Mija wiosna , moi mili. Wiosna raz jeszcze.
Coś zdążyło zakwitnąć , coś zbutwieć , rozłożyć
bezczelnie na czynniki pierwsze.
W urok kompostu, na pryzmie którego
przemija czar tego świata - gnilnie.
Przemienienia, metamorfozy , wyścig odwieczny
triumfalizmów życia i śmierci.
Przebieramy w kwiatach sezonu , nie w słowach
których sens , treść , emocje w każdej chwili
można przetkać w dowolne znaczenie . I tak
spłoną , są przecież plastyczne.
Biorąc się znikąd , ku niczemu dążą.
Cuda-wianki wyprawiasz nam Panie powie
ów i ten , ale my nawykliśmy , patrząc
w horyzont wydarzeń. Idzie lato kolejnych
przymusów. Lato emigrantów , jesień
stonki. Ludzkiej.