Poproszono , abym przemówił własnym konterfektem.
Promocja, panie, promocja rzecz święta.
Żadne tam panie, zdjęcie z dokumentu. Plener autorze ,
najlepiej z pleneru. Dobra prezentacja, to już zawsze
sukces. Pojechaliśmy w miasto. Ogród różany ale
kwiaty w pąkach. Rzut na piekielnie wysoką iglicę
kościoła. Przy klombie fotka , za nią zaraz druga
- z drugiego profilu. Żebrzące łabędzie , obok ja
na tle wierzbowej gałęzi , nad lustrem jeziora.
Jeden , drugi profil , półprofil , białej floty
statek. Odpływający. Wciąż jakieś aluzje , to
krypa w oddalli , a to konar , złowieszczo
obwisły. Słoneczko w zenicie i super-aparat.
Monitor nie łże. Pokazuje kogoś, kto co najlepsze
już ma poza sobą. Stracił , przeżył , posunął się
w swoim własnym curriculum vitae . Przenikliwy
wzrok starca , nie pogodzonego z żywotem.
Kamera nie kłamie. Obojętna, zimna , obiektywna
jak jej ogniskowa. Beznamiętna , aż do każdej
zmarszczki , siwego zarostu , schylenia sylwetki.
Jeno udomowione lustra mijają się z prawdą.
Chociaż nie są krzywe. Powiadają o mnie takim ,
jakim przywykłem się widzieć. Totalna perfidia !
Serafinsky / A. Kadmon