sirene sirene
106
BLOG

"Kochać nie przestanę..."

sirene sirene Rozmaitości Obserwuj notkę 0

Szósty sierpnia godzina szósta rano. Poranne smsy do niego. I znowu jakieś głupie bezsensowne gadanie. I znowu wracają myśli, jak do tego wszystkiego mogło dojść, że znalazła się w takiej sytuacji. Analizuje. Znowu usłyszała, że jest wariatką. Po prostu wariaci tak mają. I to "pa, głupia cipo"... No tak... To jest właśnie beznadzieja - pomyślała.

Skupiła się na prostych czynnościach. Zrobiła inhalację. Wzięła antybiotyki. To już przedostatnia tabletka, dzisiaj mija dwadzieścia dni. Wróciły myśli o chorych zatokach, czy przechodzi już czy nie, czy nos się odetkał połowicznie czy całkowicie, czy jedna dziurka, a mówiąc fachowo małżowina nosowa, zaczyna się zatykać. Czy spływa dzisiaj bardziej czy też mniej, rzadziej czy na gęsto. Ile jeszcze będzie musiała brać te krople, żeby się nerwowo nie udusić? Kiedy się skończy to uzależnienie?

Zerknęła też do lustra, czy spuchnięte są teraz bardziej czy mniej, i prawa czy lewa bardziej, ostatnio lewa była chyba częściej spuchnięta. Za to prawa zatoka jest większa. "Bo ja mam niesymetryczną czaszkę" - zaczęła się znowu przeglądać w lustrze i dywagować. "Nie jest perfekcyjna, prawa część od strony nosa jest nieco większa i bardziej wysklepiona, wysunięta do przodu, natomiast prawe oko wyraźnie mniejsze i nieco niżej położone od lewego. Może ze względu na to wysklepienie zatoki, oko schowane jest bardziej wgłąb i dlatego wydaje się mniejsze?"

"Niby głowę mam kształtną - zastanawiała się dalej - ładny profil i wszystko niby jest proporcjonalne, to jednak coś w tej twarzy jest nie tak. Mam wrażenie, jakby ta niesymetria wpisana w moją twarz i w moje ja, odciskała piętno nie tylko na moim zdrowiu, ale w ogóle na całym życiu. Przekleństwo asymetrii..."

Nie myśli w tej chwili o dolnej szczęce, cofniętej i przesuniętej nieco w lewo, w ten sposób, że dolne zęby nie odpowiadają numeracją górnym i częściowo się nie stykają, a przy otwieraniu szczęki prawie za każdym razem coś przeskakuje w kościach z lewej strony, wydając głuchy wewnętrzny odgłos.

"Nie boli pani głowa? To dziwne... przy takiej wadzie... Proszę podziękować rodzicom". Tak jej kiedyś powiedziała ortodontka, jeszcze we Wrocławiu. Podziękować rodzicom... Chodziło o to, że nie dbali o jej prawidłowy zgryz, gdy była dzieckiem. Co miała jej odpowiedzieć? Miała już trzydzieści kilka lat wtedy, starała się zapomnieć... Może dziecinnym głosikiem powinna stwierdzić: "Psze, paniii, nie tylko nie dbali, ale i zniknęli z mojego życia, oboje, a ja musiałam być twarda i zagryźć zęby, tak w przenośni jak i dosłownie. Taką mam pamiątkę".

Znowu się łapie na dywagacjach. To taki nawyk osoby samotnej. Trzeba działać, nie czekać, skupić się na działaniu. Gdy tak siedziała zanurzona w myślach, spoglądając odruchowo na obrazek Matki Boskiej Częstochowskiej, oprawionej w srebrną ramkę z Tesco w Thornton Heath, postawiony ostentacyjnie na wprost łóżka, na środku komody. Tak pogrążona w myślach usłyszała niewyraźne lecz coraz głośniejsze słowa piosenki...

"Kochajmy Maryję (...) Kochać nie przestanę (...) Najświętsza Rodzino (...) Kochajmy Warszawę (...)" czy jakoś tak. Rozbrzmiewał ładny dźwięczny tenor. Muzyka. Echo pielgrzymki. Wyszła na balkon. Warszawska Pielgrzymka do Częstochowy - zobaczyła transparent. Popłakała się widząc krzyż. Patrzyła na ludzi. Ciągle tłumy. Jakaś białowłosa staruszka w sandałach... Przecież dzisiaj będzie padać, zachmurzenie jest i zimno... Zaziębi się! Jakiś stary mnich w wełnianej sutannie z kapturem, przepasany długim sznurkiem, porusza się sprężyście i żwawo. Biegnie jak młodzieniec, aż mu długa siwa broda powiewa niespokojnie. Ludzie z wózkami, z dziećmi, starsze panie, i młode, chłopaki, rodziny, księża i zakonnice, kalecy i zdrowi.

"Oni są wolni, ci ludzie z pielgrzymki" - pomyślała zawstydzona - "A ja? Mieszkam chwilowo tutaj, dookoła pomniki pomordowanych powstańców, ta ziemia uświęcona krwią... Patrzę na wieżowce centrum Warszawy. I co dalej?! Gdzie szukać pracy?! Przecież jestem tu spalona! Wszystko zburzyłam. Czy wracać? Czy rodzina sfinansuje mój powrót do Anglii? Czy sfinansują moją dalszą poniewierkę, moją pracę wyrobnika? Windermere..."

Windermere... Powtarza w myślach tę nazwę, tajemniczą i jakże złowrogą. Windermere...

Zaszumiało zimnym wiatrem, zacięło deszczem.

Wind...er...mereee...

Ten bezgłośny szept.

 

 

 

 

 

 

 

sirene
O mnie sirene

innym razem

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości