Rozbawił mnie serdecznie red. J. Kulczycki ze swoim wczorajszym freudowskim „oskarżeniem” wobec Łukasza Warzechy,odmawiający mu „profesjonalizmu” dziennikarskiegoza niepochlebne wyrażenie się o wystąpieniu Pana Prezydenta Bronisława, oby żył wiecznie!
Łukasz Warzecha całkiem trafnie zestawił rzeczoną imprezę z konwencją Andrzeja Dudy, oceniając ich wzajemną relację jak starego, wyklepanego poloneza do nowego porsche 911. Mniejsza o ten obraz – jak mówię – całkiem trafny, bo przecież gdyby ktoś chciał dopiec Panu Prezydentowi, oby żył wiecznie! to użyłby dla ilustracji nie poloneza, a na przykład – czyż nie adekwatniejszej w jego przypadku? – taczanki.
Sedno tego skeczu bowiem to
1) wyuczone automatyczne (szczere?) oburzenie na niepochlebną wobec autorytetu pt. Kulczyckiego wypowiedź;
2) użyte w mniemanej obeldze określenie „profesjonalny”. Trudno o trafniejsze podsumowanie działań samego pt. Kulczyckiego oraz jego towarzyszy i towarzyszek (ale nie Ł. Warzechy!).
No, dobrze: słowo „dziennikarz” mógł sobie darować, bo w istocie chodzi tylko o ten w niejednym zajęciu występujący „profesjonalizm”.
Gdyby zaś pan Jarosław „Redaktor” Kulczycki (lub ktokolwiek inny) miał nadal wątpliwości, jakiego to przymiotu odmówiono Łukaszowi Warzesze i jako kto się zdeklarował J. Kulczycki, to niech się z wieczora w barze, po zaangażowanym dniu „profesjonalnej” pracy rozejrzy, kto jeszcze, oprócz niego jest tam „profesjonalny”.
Tylko uwaga! Żona może wziąć za złe. No, i tutaj też za „profesjonalne” oddanie trzeba zapłacić. Chociaż, kto wie...?