Kenny McCormick Kenny McCormick
542
BLOG

Po co nam system finansowy?

Kenny McCormick Kenny McCormick Rozmaitości Obserwuj notkę 11

Na lekcjach średniowiecznej historii dowiadujemy się jak wprowadzenie w użycie pieniądza, a później powstanie banków wprowadziło naszą cywilizację na szybszy, bardziej wydajny tor gospodarczy. Zwykle opowiada się to w ten sposób, że słowo bank pochodzi od drewnianej ławy na której dokonywano transakcji pieniężnych (och, jak lubimy się chwalić swoimi ascetycznymi początkami), tzn. wymiany złota na kwitek, a następnie wymianie kwitka na złoto u celu podróży. Dzięki tej sprytnej operacji zbójcy czający się po drodze nie mogli skraść złota, a jedynie kwitek (zwany bankową notą, w skrócie bank-notą). Ciekawe, że obecnie historyjka wydaje mi się dosyć mocno "skrojona", by przedstawić ten "krok cywilizacyjny" w pozytywnym świetle, ale nie o tym chciałem.

W swoim życiu pracowałem w wielu typach instytucji naszej cywilizacji. Na koncie mam bank, firmę handlową zaopatrującą elektrownie, huty i kopalnie, agencję wspierania przedsiębiorczości, szpital, przemysłowy ośrodek informatyczny.
I dostrzegam pewien wspólny czynnik ograniczający, problem, czy też przeszkodę w rozwoju. Jest to mianowicie pieniądz. Dzięki niemu dokonuje się swoiste oderwanie wartości przedmiotu od samego przedmiotu, co może być (i jak najbardziej jest) źródłem wielu nadużyć. Nie wglębiając się w szczegóły - np. umożliwia grupom ludzi (w tym przypadku bank i firma) bez żadnego wkładu w produkcję, zgarnianie zdecydowanej większości "śmietanki" - szczytem efektywności w takich firmach jest zgarnięcie więcej ilości śmietanki niż w ogóle było. Strategie są różne - poczynając od "poszerzenia limitu operacji" (udzielenie kredytu), co oczywiście kosztuje i w przypadku jego nie wykorzystania może przyczynić się do pracy poniżej kosztów przez producenta, poprzez sprowadzanie towaru (byle jakiego i ze stratą) z innych stref płatniczych w celu zbicia ceny wśród producentow krajowych balansujących na skraju rentowności, ale za bardzo uszczegóławiam, wystarczy że zacytuję motto mojego dyrektora w firmie:

"Dzień bez wałka, to dzień stracony"

Wałek to inaczej kant, oszustwo, dezinformacja mająca na celu bezkarne osiągnięcie korzyści.


Konkluzja jest jedna - pomiędzy producentami i odbiorcami (czy to usług, czy towarów), pojawiła się kasta pasożytów - kasta specjalistów (całkiem liczna) wyspecjalizowana w oszukiwaniu celem odbierania korzyści kreatywnej i produktywnej części społeczeństwa, co tak naprawdę jest główną siłą hamującą rozwój naszej strasznie kulawej cywilizacji.

Ale to wszystko jest oczywiste i proste. Pytanie, co zrobić by sytuację naprawić?

Przed chwilą uzmysłowiłem sobie, ze rozwiązanie jest niezwykle proste.

Żyjemy w dobie globalnej sieci - po co nam system finansowy? Wywalmy cały pieniądz, giełdy, maklerow, wszystkich pośredników. Stwórzmy globalną giełdę, na której każdy będzie mógł sprzedać lub tez dostarczyć cokolwiek. "Walutą" wymiany niech będzie np. czysta woda, ceny wszystkich towarów niech będa ustalane przez producenta w odniesieniu do ceny wody (wtedy sformulowanie "wolny rynek" nabrałoby sensu), którym mogłaby być dowolna, dowolnie zorganizowana grupa osób.

Może na pierwszy rzut oka rozwiązanie nie wydaje się być wiele różne od obecnego systemu, jednakże najważniejsze są drobne, wręcz niezauważalne zmiany. Po pierwsze, "pieniądz" jako coś związanego z realną wartością straciłby możliwość dewaluacji, a tym samym możliwość jego centralnego "rozwadniania", wykładniczego pomnażania, etc. straciłyby sens bytu. Po drugie, ocena zdolności kredytowej przesunęłaby się na producenta - to on decydowałby komu "udzielić kredytu" - skończyłaby się sytuacja, gdy kupujący i sprzedający nie potrafią dokonać transakcji (na czym obaj tracą), bo jakiś bezrozumny lub bezduszny źle ustawił limit pieniędzy w obiegu "systemu". 

Wraz z usunięciem systemu pośredników, ludzie produktywni i kreatywni odzyskaliby swoje zyski, a jednocześnie możliwości rozwoju. A co z pozbawionymi zajęcia pasożytami? Jeśli o mnie chodzi, to nie mam nic przeciwko utrzymywaniu tej całej grupy cwaniaków, którzy nie potrafią niczego wartościowego wykonywać. Na pewno wyjdzie znacznie taniej i przyjemniej niż pozwalać im (tym, którzy tylko udaja myślenie) wymyślać jak należy pracować...

Będą żyć za darmo? I co z tego? Bezduszna filozofia przeliczania ludzi na bankowe noty nie trafia mi do przekonania.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości