Dziś w Warszawie odbyła się kolejna manifestacja Komitetu Obrony Demokracji. Nie podejmuję się oceniać, ile osób brało w niej udział, ale na pewno była to manifestacja liczna. Odbyła się pod hasłem "My, Naród", które w swoim zamyśle miało odwoływać się do słów Lecha Wałęsy wypowiedzianych w amerykańskim Kongresie. Swoją drogą, ciekawe czy KOD-erzy wiedzą, że Wałęsa jedynie zacytował amerykańską konstytucję. Ale ja nie o tym.
Po raz pierwszy od bardzo dawna w Polsce zdarzyło się, aby jakaś manifestacja, niezwiązana z Ruchem Narodowym ani obecnie rządzącą partią, odwoływała się do wartości narodu jako takiego. Pamiętamy byłego premiera Tuska, który stwierdził, że "polskość to nienormalność" oraz wypowiedzi czołowych przedstawicieli tzw. "elity" utożsamiających patriotyzm z nacjonalizmem.
Odwrotnie postępowało Prawo i Sprawiedliwość. Podczas swoich licznych manifestacji i wieców wielokrotnie odwoływało się do polskiej tradycji, upamiętniało Żołnierzy Wyklętych. Pamiętamy okrzyki "Tu jest Polska". W tych marszach mówiło się także o narodzie, a nie o społeczeństwie. Wskazywano tych, którzy do owego "narodu" nie należą: komuniści, złodzieje, łże-elity itd. Wiele mówi się o tym, że PiS dzieli Polaków. Komitet Obrony Demokracji robi dokładnie to samo. Hasła typu " Jestem gorszym sortem" zdają się to potwierdzać. Złośliwi twierdzą, że gdyby prezes Kaczyński ogłosił, że Polską rządzili do tej pory debile, to na następnym marszu KOD-u demonstranci mieliby plakietkę z napisem "Jestem debilem". Żart może nie najwyższych lotów, ale coś w tym jest. Przecież dokumenty dot. Lecha wałęsy dla ludzi rozsądnych nie pozostawiają wątpliwości co do jego działalności w latach 70. Mateusz Kijowski i jego ludzie zdają się zaklinać rzeczywistość. Bronią atakowanego, w ich mniemaniu przez PiS, byłego prezydenta. I moim zdaniem w ten sposób nieco się ośmieszyli.
Przechodząc do konkluzji, uważam, że KOD, świadomie lub nie, wpisuje się w schemat dzielenia Polaków. A to jest właśnie jego główny zarzut do partii rządzącej. Doprowadza to do jeszcze większej polaryzacji w polityce i, co gorsza, do radykalizacji nastrojów społecznych. A to jest już naprawdę niepokojące.
