skyrobek skyrobek
376
BLOG

Dlaczego banki trzymają się franka?

skyrobek skyrobek Gospodarka Obserwuj notkę 21

Zastanawiam się dlaczego tyle szumu jest, jeśli chodzi o franki.

Tzn. dlaczego szum robią ludzie, którym nagle rata skacze o 20% - rozumiem.

Nieco mniej rozumiem tych, którzy plują na frankowców i cieszą się z ich kłopotów, bo sami wzięli kredyt w PLN (bo mieli zdolność na PLN o co nie było tak łatwo kilka lat temu, co nie wszyscy pamiętają). A może i wcale nie wzięli kredytu a teraz grzmią: "nie będziemy z naszych podatków dopłacać do cwaniaków, którzy chcieli być sprytni a wyszli na idiotów biorąc kredyt w CHF". Bezinteresowna zawiść i Schadenfreude, to znamy i nie dziwi. Mniej rozumiem tylko te obawy. Chyba (?) bowiem jeszcze nikt nie wspomniał poważnie o tym, że budżet państwa ma dopłacać do nieszczęśników, którzy mają teraz niesprzedawalne mieszkania z kredytem na 200% wartości. Powiedzmy jednak, że ci zapobiegliwi krytycy frankowców już wiedzą, co będzie dalej  i krzyczą: -Po moim trupie pomożecie z budżetu tym, którym się wydawało, że są sprytni a teraz jęczą! 

Ale nie o tym chciałem napisać inauguracyjną notkę.

Napisać chciałem o tym, że nie rozumiem dlaczego banki nie chcą przewalutowywać kredytów z CHF na PLN. To znaczy: może nawet chcą ale po obecnym kursie, co jak wiadomo dla kredytobiorców oznaczałoby utrwalenie dużej straty na całej inwestycji. Chodzi mi o to, dlaczego nie chcą przewalutowywać wstecznie, z dniem podpisania umowy i oczywiście po ówczesnym kursie i przeliczać ponownie wg WIBORu? Czemu nie chcą anulować umowy i zamienić ją na PLN, np. z tą samą (albo i nieco inną ale rozsądną) marżą jaka byłaby użyta te 6-8 lat temu ale opartą na WIBOR, kiedy to wydawało się, że klient nie ma zdolności w PLN, choć (jak się okazało po latach) zdolność w CHF miał jeszcze mniejszą...

Inaczej mówiąc: dlaczego nie chcą same zrobić tego do czego być może za jakiś czas będą zmuszone przez sądy o ile utrwali się orzecznictwo, że kredyty CHF był faktycznie produktem spekulacyjnym, o wysokim stopniu ryzyka, że klient miał mniejszą świadomość tegoż ryzyka niż bank (profesjonalna jednak instytucja), że "doradcy" bankowi wciskali to klientom którzy nie mieli zdolności w PLN itp. itd.

Przecież postępując tak banki uwolniłyby klientów i siebie od niebezpiecznego kredytu: klient nie budziłby się spocony co rano i nie śledził kursu CHF, bank nie ryzykowałby, że w razie przejęcia nieruchomości spłaci nią sobie góra 50% czy 70% kredytu a pozostałej kwoty i tak z nieszczęśnika nie wyciśnie bo ten bez mieszkania wyjedzie z kraju albo skoczy z mostu.

A jednak nie chcą.

Moja koncepcja, pewnie nie bardzo odkrywcza, jest taka że banki więcej zarabiają na CHF niż na PLN. Nawet przy ujemnym LIBOR a mając kurs CHF/PLN wyższy o 50% czy 100% niż był podczas udzielania kredytów są więcej do przodu, niż na kredytach PLN, choć przecież WIBOR jest i był  kilka (-naście, -dziesiąt) razy wyższy niż LIBOR. 

Słychać też głosy "przecież banki przez cały czas obsługi kredytu muszą ustawicznie, na krótki termin pożyczać CHF na od innych banków po stawce LIBOR i po aktualnym kursie CHF, żyją ze skromniutkiej marży, tak samo cierpią i drżą z niepokoju z powodu wysokiego kursu CHF"

Czy na pewno?

Przecież, o ile banki w ogóle muszą utrzymywać w CHF jakieś rezerwy związane z naszymi kredytami (nie znam się na tym, może ktoś wie, czy muszą utrzymywać je w CHF czy mogą w PLN?) to mają te rezerwy na poziomie ledwie kilku % udzielonych kredytów. Kredyty były wypłacone w PLN i są spłacane w PLN, zaś CHF był tu tylko elementem spekulacji. Nie liczę tych paru procent klientów, którzy spłacają w CHF, aby uniknąć drakońskich spreadów , to temat na inną opowieść. Ale i z ich frankami, jakie przynoszą co miesiąc bank przecież może zrobić co chce, np. sprzedać po obecnym kursie albo spłacać te kilka % rezerwy CHF, o ile faktycznie ją utrzymuje w CHF.

Zatem jest to czysto spekulacyjna sytuacja, w której bank zarabia tym więcej, im więcej frank kosztuje nie ryzykując nic (opróćz tego, że mu klient zbankrutuje ale i wtedy bank ma już częśćiowo spłącony kredyt a resztę moze sobie dobrać z nieruchomości, z której kredytobiorcy nie zostawi nic a tych, którzy jeszcze zachowają pracę czy inne dobra będzie doił do ostatniego franka. 

Moja koncepcja jest taka, że marża i LIBOR jest tylko mniej znaczącym dodatkiem do zysku na kursie i spreadzie. Marża i LIBOR bardziej miały być gwarancją minimalnego zysku dla banku niż źródłem rzeczywistych dochodów.

Im drożej tym lepiej (dla banku)!

Oczywiście ryzyko niespłaconych kredytów rośnie z kursem CHF zatem ta zabawa nie jest możliwa bez ograniczeń bo w końcu to się musi zawalić i może właśnie do tego momentu dochodzimy. Chodzi mi o wyjaśnienie fenomenu niechęci banków do przechodzenia ze "złych, nieopłacalnych dla nikogo i ryzykownych kredytów" w CHF na "dobre, stabilne" w PLN. Podsumowując: podejrzewam, że bank zarabia więcej w obecnej sytuacji, ponadto może dodatkowo próbować wcisnąć ludziom różne "produkty" ubezpieczeniowe w związku z niewystarczającym LTV. No inne bankowe frukty, jak spread, są możliwe.  Tych wszystkich dobrodziejstw przy kredycie PLN bank nie ma i może w zwyczajnie PLN bank zarobiłby mniej? Natomiast biadolenie bankierów, że zarabiają tylko na marży, jadą na tym samym chwiejnym wózku o nazwie "CHF", na jakim jadą wspólnie z nim chciwi kredytobiorcy, którym teraz się pętla zaciska na szyi dlatego chcą ograbić biednych bankierów z resztek marnego zarobku jest po prostu bajką dla ciemnego luda?

 Liczę na wyrozumiałość dla mojej niewiedzy i, najlepiej merytoryczne, komentarze.

Jednocześnie pozdrawiam wszytkich autorów notek (zwłaszcza tych ulubionych, do których zwykle z chęcią zaglądam w poszukiwanu ciekawych opinii) komentujących oraz trolujących bo to też jest wartość, choćby przez możliwość poznania ludzkich zachowań.

 

skyrobek
O mnie skyrobek

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Gospodarka