Marta Śmigrowska Marta Śmigrowska
147
BLOG

Climategate w satyrycznym sosie

Marta Śmigrowska Marta Śmigrowska Nauka Obserwuj temat Obserwuj notkę 120

Nie dalej jak wczoraj zderzono mnie w TVN24 z dyżurnym sceptykiem kraju prof. Jaworowskim. Naturalnie, przy okazji Climategate, czyli wycieku prywatnych maili naukowców z jednego z najważniejszych ośrodków badań nad klimatem, CRU.

 
Za tym, co mówię ja, stoi dojrzała, ponad 100-letnia teoria antropogenicznego globalnego ocieplenia, oparta na podstawowych prawach fizyki, spójna z niezliczoną ilością danych obserwacyjnych (zarówno współczesnych, jak i historycznych) i poparta przez wyrafinowane, najnowocześniejsze Globalne Modele Klimatu (GCMs). Za tym, co mówi pan profesor, stoi…pan profesor.
Z szacunku dla wieku profesora poprzestanę na tym komentarzu. W ludzkim wymiarze, atak młodej, energicznej kobiety na starszego człowieka byłby co najmniej nie na miejscu.
 
Tyle o drobnych medialnych potyczkach.
 
Co miłe, sam blog zaczyna generować ciekawy odzew. Nieco inny, niż spektakularne setki emocjonalnych komentarzy zaraz po jego debiucie ;-). Otrzymałam właśnie lekki tekścik (właściwie list) od czytelnika, właśnie na temat Climategate.
Sama raczej ostrożnie się na ten temat wypowiadam (bo pewne kwestie wynikające z tej skradzionej korespondencji rzeczywiście wymagają wyjaśnienia), ale tekst ładnie punktuje atmosferę klimatofobii, która panuje w niektórych zakątkach Internetu. 
 
Przyjemnej lektury :-)
 
„Towarzyszko, wydało się! Nasz Wielki Plan przejęcia władzy nad światem i utworzenia Światowego Rządu Lewicowego został wykryty! Z uniwersytetu w Anglii wykradziono korespondencję naszych braci Rycerzy Klimatu, którzy, sowicie przez nas opłacani, fałszowali dane klimatyczne. Jakie to szczęście, że nasz Wielki Mistrz i założyciel Bractwa Rycerzy Klimatu, Joseph Fourier, który w 1824 roku odkrył efekt cieplarniany, nie ogląda naszej dzisiejszej klęski. Na nic zdały się także wymyślne sztuczki Johna Tyndalla, który za pomocą laboratoryjnego urządzenia zmierzył w latach 1850-tych potencjał gazów cieplarnianych. Myślę także o czcigodnym profesorze Arrheniusie, Szóstym Komturze, którego udało się nam za pomocą sprytu wielkiego ulokować na posadzie rektora uniwersytetu w Sztokholmie, by tam, jako fizyk, na początku XX wieku rozsiewał plotki o efekcie cieplarnianym.
 
Tyle pieniędzy wydaliśmy na ukrywanie prawdziwych danych ze stacji badawczych na całym globie. Wspaniałe były to czasy, gdy przejęliśmy fabryki termometrów i zaczęliśmy dodawać do nich sekretną substancję, która zawyżała wyniki pomiarów na każdym balkonie na świecie. Każda z setek stacji meteorologicznych była nasza. A potem przyszła złota era Międzyrządowego Panelu ds. Zmian Klimatu. Rycerze Klimatu weszli w skład każdego rządu: od Stanów Zjednoczonych, poprzez Indie aż po Japonię, by czuwać czy wszystkie dane klimatyczne były przekazywane po naszej myśli. Byli co prawda dysydenci. Ten błyskotliwy Teksańczyk George Bush przejrzał nas i nie chciał obniżać emisji dwutlenku węgla. Byli też nieprzekupni, jak Vaclav Klaus czy profesor Zbigniew Jaworowski, który od lat deptali nam po piętach.
 
Martwię się, co dalej z nami będzie. Nasza tajna wyprawa na Antarktydę, gdzie za pomocą kilku ton trotylu odłupaliśmy ogromny kawał lodowca, miała być spektakularnym ciosem w sceptyków, by zadać im ostateczną klęskę w Kopenhadze jeszcze w tym roku. Nasze grzejniki jądrowe, które umieściliśmy pod powierzchnią Oceanu Arktycznego skutecznie topiły lód morski, każdego lata siejąc panikę wśród glacjologów. Teraz pozostaje je wyjąć, pokazać światu i przyznać się do porażki. Tak się staraliśmy wypuszczając metan z podziemnych butli, by upozorować topnienie wiecznej zmarzliny. Nadal jestem jednak dumny z tego, jak zaaranżowaliśmy zmianę zasięgu występowania ssaków i ptaków. Ha, ha, pamiętam jak przenosiliśmy lisy rude na północ Kanady by udowodnić, że ich zasięg występowania zmienił się na skutek zmian klimatu. Do dziś nikt się nie zorientował dzięki ścisłej współpracy z kanadyjską policją i strażą leśną.
 
Zainwestowaliśmy miliony dolarów w fabryki wiatraków i kolektorów słonecznych, by za ich pomocą doprowadzić do upadku cywilizację przemysłową i, przyznajmy to szczerze, jakie są tego efekty? Jedyna fabryka turbin wiatrowych w Wielkiej Brytanii została zamknięta. Na każdego lobbystę, którego wynajęliśmy w Waszyngtonie, przypada trzech wynajętych przez firmy wydobywające ropę, gaz i węgiel. Chcieliśmy za pomocą czystego powietrza w miastach odurzać ludzi, by szerzyć lewicowe idee życia w harmonii z przyrodą, a tymczasem stojące w korkach samochody nadal emitują toksyczne spaliny. To klęska! Już raz się nie udało, gdy w 1996 roku wypuściliśmy na rynek samochód elektryczny EV1, ale nie uszło to uwadze producentów ropy i niemal wszystkie egzemplarze trafiły na złomowisko, chociaż były całkowicie sprawne.
 
Odwołałem rezerwację w hotelu w Kopenhadze. To na nic. Przez tyle lat opłacaliśmy redaktorów Nature i Science, by blokowali profesora Jaworowskiego, a publikowali tylko artykuły świadczące o wpływie człowieka na zmiany klimatu, ale teraz jest już po wszystkim. 185 lat działalności Bractwa Rycerzy Klimatu legło w gruzach. Tak liczyłem na to, że Młodszy Komtur Barack Obama, któremu pomogliśmy wygrać kampanię wyborczą, wprowadzi ustawę klimatyczną w USA, ale lobbyści firm energetycznych i koncernów rolnych odkryli nasz spisek i zmienili kluczowe zapisy ograniczające emisje gazów cieplarnianych. Idę zdjąć kolektory słoneczne z dachu i powiedzieć ludziom prawdę.”
 
Urocze, nieprawdaż ;-)
 
 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Technologie