Sorcier Sorcier
458
BLOG

Prosto w pysk, czyli rzecz o katolickich mediach

Sorcier Sorcier Religia Obserwuj temat Obserwuj notkę 4

 

Narzekamy, że wrogi nam świat przedstawia Boga i nas chrześcijan w krzywym zwierciadle, ponawia ataki, manipuluje przestrzenią medialną a w konsekwencji nie możemy przebić się do ludzi z prawdą i PRAWDĄ. Tylko czy na pewno to wyłącznie zły świat jest temu winien i czy nie jest tak, że to my katolicy powinniśmy się najpierw uderzyć we własne piersi, bo nie dość, ze ewidentnie mamy problemy z dawaniem świadectwa swojej wiary na co dzień, to – mam wrażenie – sami podajemy się na patelni, tworząc taki a nie inny przekaz medialny w tych mediach, które są do naszej dyspozycji?

Wbrew pozorom wcale nie zamierzam poruszać tu wałkowanej bezustannie antynomii: „Kościół otwarty” i „Kościół ortodoksyjny” z podziałem na progresistów i tradycjonalistów.
Uważam, że rzecz leży zupełnie gdzie indziej.

Na początek zapytam: Dlaczego my katolicy, pozwalamy nieustannie by nami manipulowano? Dlaczego za każdym razem działamy jak spłonka uderzona przez iglicę – niezależnie czy chodzi o koncert Madonny, czy też o wypowiedź premiera Tuska, który nie chce klękać przed księżmi?

Wystarczy przywołać tu aktualne przykłady sprawy ks. Lemańskiego, czy nagiej sesji Agnieszki Radwańskiej. W pierwszej sprawie jedynymi osobami, którzy powinni ze strony katolickiej publicznie zabierać głos są: sam abp. Hoser i rzecznik diecezji. Zamiast wydać oświadczenie do wiernych, aby nie gubili się w domysłach i nie popadali w zgorszenie i tym zakończyć sprawę, rozpętano burzę. Przez wszystkie media katolickie przetacza się fala niekończących się dyskusji, pyskówek, komentarzy, domysłów i niedopowiedzeń. Każdy czuje się upoważniony do zajmowania stanowiska w tej sprawie i zabierania głosu. Pompujemy kolejny balon, który musi pęknąć. A ja zapytam – po co to wszystko?! Od czego są rzecznicy diecezjalni, skoro nigdy ich nie ma, gdy jest to potrzebne? Dlaczego po raz kolejny dajemy się prowokować i zaczynamy żyć sprawą, która jest w istocie mniej niż marginalna dla życia Kościoła? A już zajmowanie się przez część mediów katolickich sesją Pani Radwańskiej uważam za skandal i zupełny brak zrozumienia co oznacza słowo „katolicki”, nie mówiąc o sianiu zgorszenia oraz darmowej reklamie golizny (bo w końcu do tego się to sprowadza – wystarczy poczytać „katolickie” komentarze pod „katolickimi” tekstami na ten temat). Jaki właściwie jest cel takich publikacji, poza niezdrową sensacją, budzeniem demonów i ludzkich emocji?! Jakie ma to znaczenie dla naszej wiary, dla dzieła ewangelizacji, czy nawet dla (w sumie również pobocznej) kwestii dyskusji nad godną liturgią?

Mediom niechętnym lub wrogim Kościołowi (a takie dominują w przestrzeni publicznej), tylko w to graj. „Katole” znów dali się sprowokować i nawet nie ma potrzeby się wysilać; wystarczy cytować katolickie portale, żeby bez trudu zrobić z nich (z nas właśnie!) idiotów. Sami robimy z siebie idiotów przed światem i odwalamy robotę za tych, którzy chcą Kościołowi zaszkodzić. A ja znów zapytam – Czy obszerne komentowanie sprawy ks. Lemańskiego cokolwiek zmieni, czy sprawi, że nieposłuszny ksiądz się opamięta, czy przybliży kogoś do zbawienia, pozwoli komuś spotkać Jezusa? Bardzo wątpię. Raczej należy się spodziewać setek i tysięcy (a może i dziesiątków tysięcy) głupich i głupszych komentarzy, eskalacji agresji i festiwalu pyskówek w atmosferze rosnącej wzajemnej niechęci.
Czy autorzy tych publikacji zastanowili się, gdzie w tym jest miejsce dla Boga i Jego nauki? Hm... no właśnie!

Natomiast kiedy już Kościół wychodzi w wielkim stylu z głoszeniem Chrystusa, jak w przypadku rekolekcji na Stadionie Narodowym, to oczywiście media lewackie wpadają w panikę i zaczynają toczyć pianę. I dobrze! Bo wtedy widać jasno, kto zacz! Diabeł nie będzie spokojnie czekał, aż go popędzą, więc sprowokowany szaleje i odkrywa się. Wszystkim Senyszynom, Środom i Hartmanom błyskawicznie opadają maski i wówczas, to paradoksalnie oni robią nam darmową reklamę. I tak właśnie należy działać. Wobec głoszenia Chrystusa z mocą, wszyscy oni są zupełnie bezradni i jedyne co im pozostaje to wściekać się, pluć i miotać obelgi w poczuciu absolutnej bezsilności.

Ale znów – zamiast „pójść za ciosem” i np. urządzić cykl adoracji eucharystycznych, czuwań modlitewnych, zamiast wreszcie zająć się słowami głoszonymi przez kaznodzieję oraz wszystkimi tymi przejawami Ducha Świętego, które uczestnicy dostrzegli i usłyszeli na stadionie – przyjęliśmy idiotyczną (w gruncie rzeczy) dyskusję o tym czy o. Bashobora jest uzdrowicielem, kogo uzdrowił lub wskrzesił, czy uczestnicy rekolekcji zachowali post eucharystyczny przed przyjęciem komunii i tak bez końca. Po prostu sami zaczęliśmy tańczyć do muzyki GW, Polityki i innych podobnych środowisk i przekaźników. Pogratulować... Zamiast napisać po prostu jak się sprawy mają i uciąć wszelkie dalsze dywagacje na ów temat, to wałkujemy rzecz w nieskończoność. Kto chciał poznać prawdę, ten zawsze mógł pojechać/pójść na rekolekcje z o. Bashoborą i samemu się przekonać jakie są fakty.

Niestety w Polsce praktykujący katolik coraz częściej bywa kojarzony z Jarosławem Kaczyńskim oraz ojcem Tadeuszem Rydzykiem, zamiast z Jezusem Chrystusem i ośmielam się twierdzić, że jest to – w poważnej mierze – nasza własna wina. Kiedy w centrum dyskusji na katolickich portalach pojawia się trójca: Adam Michnik, Janusz Palikot i Magdalena Środa (w „zacnym” towarzystwie Tomasza Lisa, Donalda Tuska i Roberta Biedronie) zamiast Trójcy Przenajświętszej, a znacznie ważniejsze od promowania nauczania Kościoła i głoszenia Ewangelii (osobiście odczuwam np. deficyt dobrych komentarzy biblijnych i praktycznych tekstów mających zaczepienie w słowie Biblii) jest promowanie PiS-u, albo walka o miejsce RM na multipleksie, to doprawdy trudno się dziwić, że jesteśmy postrzegani na zewnątrz tak a nie inaczej i że sam Jezus znajduje się na szarym końcu skojarzeń jakie budzi dziś katolik.

Proszę nie odbierać mojego głosu, jako wezwania do zaniechania działań pro-life oraz nie zajmowania się bieżącą polityką, tematyką społeczną, walką z narastającą degradacją społeczeństwa oraz promowaniem zgnilizny moralnej (a nawet walką o uczciwą opinię dla mediów prowadzonych przez redemptorystów). Chodzi mi jednak o to, by zajmowały one stosowne im miejsce (również ilościowo i objętościowo), a chrześcijanie (a nade wszystko osoby poszukujące Boga – spoza naszego grona) mogli znajdować na swoich portalach sprawy znacznie ważniejsze, by dzięki publikowanym tam treściom mogli lepiej poznać Jezusa, umocnić się w wierze, znaleźć jasno wyłożoną naukę Kościoła. Cała reszta jest tylko – mniej lub bardziej – ważnym dodatkiem i wynika z tego co najważniejsze, a nie odwrotnie. To my powinniśmy kreować i przedstawiać prawdziwy obraz Boga, Kościoła i jego nauczania, a nie reagować – jak psy Pawłowa - na kolejne wrzutki i prowokacje niechętnych nam środowisk i mediów.

Listy Apostolskie są najlepszą ilustracją tego o czym mówię. Apostołowie zajmują się – i owszem – tak prozaicznymi sprawami, jak opieka nad wdowami, stosunki rodzinne, a nawet kwestia stosownego ubioru i biżuterii, ale zawsze i bez wyjątku w centrum znajduje się Chrystus, a cała reszta to kwestie poboczne, praktyczne, wynikające z samego faktu przynależności do Niego tych, do których są kierowane.

Nawet jeżeli Święty Paweł zajmuje się stawianymi mu zarzutami i plotkami, które rozprzestrzeniali jego wrogowie – to robi to w ten sposób, że wprost oddala je wszystkie, nie wdaje się w żadne dywagacje, tylko przedstawia prawdę (i to braciom i siostrom w wierze, a nie owym oszczercom). Tym samym nie pozostawia miejsca na dalszą dyskusję na swój temat. Zawsze też jest to sprawa pomniejsza wobec naczelnego imperatywu, jakim jest głoszenie Dobrej Nowiny. Paweł nie traci czasu na jałowe spory lecz nawet personalne ataki wymierzone przeciw sobie wykorzystuje w celach ewangelizacyjnych, umieszczając na pierwszym miejscu Chrystusa.

W pewnym sensie podobnie postępuje Pan Mariusz Dzierżawski, który – zauważmy – nie komentuje tego co o nim i jego fundacji wypisują i wygadują wrogie mu osoby. Ignoruje te ataki, zajmując się tym co ważne. Robi swoje, nie daje się sprowokować i rozproszyć przez jałowe pyskówki, polemiki, dyskusje. Jest przekonany o słuszności swoich racji, więc po co miałby się tłumaczyć z tego co robi? Uważam, że daje nam znakomity przykład włąściwej postawy wobec wszelkich prowokacji i nagonek medialnych.

„Jeżeli Bóg jest na pierwszym miejscu, wszystko jest na właściwym miejscu” – mawiał św. Augustyn i tego się trzymajmy, a na pewno źle na tym nie wyjdziemy.

Sorcier
O mnie Sorcier

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo