Sorcier Sorcier
630
BLOG

A żeby zdechła!

Sorcier Sorcier Rozmaitości Obserwuj notkę 0

 

Jak co dwa lata, znów przyszedł czas na igrzyska olimpijskie, tym razem znów te zimowe. Jak, że lubię je bardziej nawet niż te letnie, więc jak zwykle z chęcią dałem się porwać duchowi kibicowania. Słuchając relacji z aren olimpijskich, a jeszcze bardziej czytając potem komentarze rozmaitych osób, które mienią się kibicami, zauważyłem jednak zadziwiającą prawidłowość.

Dla mnóstwa z nich; zarówno komentatorów jak i kibiców, równie ważne (a czasem chyba nawet ważniejsze) jak dobry występ biało-czerwonych lub fakt, że właśnie mieliśmy okazję podziwiać znakomitą walkę na najwyższym poziomie o miejsca i medale, jest to że ktoś przegrywa, że komuś się coś nie udało. Niezbyt udane występy Norweżek w sztafecie oraz w kilku innych biegach, przegrana Holendra Verweija lub nieudane skoki Austriaków w indywidualnych konkursach skoków, stawały się okazją do fetowania dla wielu z nich. Nie liczyła się wcale sportowa rywalizacja, nawet ci którzy zdobywali trofea (nawet gdy byli to Polacy!) nie byli tak naprawdę ważni, prawdziwe spazmy zadowolenia pobudzały za to wspomniane niepowodzenia. Podobnie było np. w biathlonie, gdzie wielu znalazło sobie okazję do świętowania porażek Rosjan i Rosjanek oraz Norwegów i Norweżek, zamiast podziwiać fenomenalne występy Domraczewej i Fourcada czy też przynajmniej przyzwoitą postawę Polek. Kibicom z pasją sekundowało kilku komentatorów (nazwisko szczególnie jednego z nich wręcz ciśnie mi się na klawiaturę, ale powstrzymam się od demaskacji), poświęcających klęsce sztafety norweskiej przynajmniej tyle samo uwagi co siódmemu miejscu Polek a znacznie więcej niż złotemu medalowi Szwedek i fenomenalnej pogoni w wykonaniu Charlotte Kalli. Tak samo było z niezbyt udanymi skokami Ahonena, Ammanna, Schlierenzauera, Freunda czy Dietharta. Takie porażki czy wręcz klęski są dla przeciętnego polskiego kibica powodem uszczęśliwienia przynajmniej równie często, jak sukcesy Polaków (o sukcesach innych nawet nie wspominając), to samo dotyczy niektórych komentatorów, co jest tym bardziej zdumiewające.

Właśnie im wszystkim pragnę tu zadedykować pewien stary wic (dowcip) z jeszcze przedwojenną metryką:

Polak, Francuz i Amerykanin łowili sobie ryby i tak się złożyło, że udało im się złowić Złotą Rybkę. Ta, za darowanie jej życia, obiecała spełnić każdemu z nich jedno życzenie.
Amerykanin rzekł: - Mój sąsiad ma przepiękne, wielkie rancho słynne w całym hrabstwie oraz szybki drogi samochód o pięknych liniach. Chciałbym mieć identyczne.
- Stanie się, jak sobie życzysz – odparła rybka.

- Mój sąsiad ma prześliczną, czułą i inteligentną żonę, której zazdrości mu pół departamentu. – wywodził Francuz. – Czy możesz sprawić, że będę miał podobną?

- Ależ oczywiście – odrzekła Złota Rybka. – Będzie jak chcesz.

- Złota Rybko, mój sąsiad ma taką jałówkę – podjął Polak – że zazdroszczą mu jej w całym powiecie, daje tyle mleka co dwie inne krowy, a wszyscy mówią, że jak się wreszcie ocieli to jej cielęta będą sprzedawali w cenie dorosłego byka. Doprawdy drugiej takiej ze świecą by szukać...

- Ah! Więc chcesz taką samą...

- Czyś ty oszalała?! Chcę, żeby zdechła!   

Sorcier
O mnie Sorcier

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości