Sosenka Sosenka
387
BLOG

Dzicy i przewodnicy

Sosenka Sosenka Podróże Obserwuj temat Obserwuj notkę 16

PKS odjechał z rykiem silnika. Kurz opadł. Została błoga cisza, a po rozgrzanych słońcem kocich łbach chodzą koty i leniwe kury. Wioska jak wymarła. Ale nie. Ja czuję, że ktoś nas śledzi. Czuję wzrok na sobie. No, tak. Na stopniach trzeciego domu skuliła się jakaś szara postać. Ubranie jak w obozie karnym, a twarz jak z kartonu, świecą się w niej tylko siwe oczy. Ponieważ od razu zaczynamy fotografować, oczy najpierw wyrażające zaniepokojenie łagodnieją.  

Odprowadza nas wiernym wzrokiem. Trudno nie oddać uśmiechu za uśmiech. Wtedy dzielny dziadek miękkim ruchem odstawia butelkę piwa, wstaje i nieśmiało postępuje naprzód. Adam tylko na to czeka, podchodzi i zawadiacko pyta: „wie pan, gdzie tu jest taki a taki budynek?”. „No jak, ja mam nie wiedzieć?” – sroży się lekko pan. Prostuje się, ściąga brwi. Znowu jest sobą, czyli szeryfem wioski. Iza i ja chichoczemy w rękaw. Adam zachowuje powagę. Milkniemy. Wykład murowany.

Inny typ to zawodowy przewodnik. On nie kuli się w kącie, tylko czeka, przyklejony do płotu, niewidoczny jak liść. Tego najtrudniej spotkać w porze prac polowych. Stoi sobie i słucha naszych głupot, i kiedy stwierdza, że miarka się przebrała, odzywa się nagle pewnym, ale miłym głosem: „A wiedzą panstwo, jak Ruscy zdobywali ten pałac?”.  Nie wiemy.Nawet gdybyśmy wiedzieli, nie wypada się wymądrzać. Słuchamy, tylko Adam chodzi i, by nie marnować czasu, jednocześnie fotografuje. Przewodnik zaś nie ma czasu, by ciągnąć rozmowę, „bo praca czeka”, tylko zaprasza następnym razem. Dopiero kiedy znika za rogiem, Adam uśmiecha się przekornie i zaczyna przedstawiać 150.wersję tych samych faktów. Ale słowa zawodowca przywołujemy jeszcze długo potem. To jest ktoś, z nim się liczymy.

Trzecim typem przewodnika, mimowolnie, jest wojowniczy gospodarz. Czai się wszędzie, tylko od nas samych zależy, w którym momencie ziemia zagrzmi pod jego krokami. Przedstawiciel młodszego pokolenia wkracza do akcji, gdy zbyt blisko podchodzimy do płota, cofając się do robienia zdjęcia. Jeśli ma psa, to najpierw leci pies, a za nim on sam (udając, że uspokaja dzielne zwierzę). Nie traci on czasu i od razu zagaduje w czym rzecz. Niby uspokaja go twierdzenie, że nas interesuje zaginiony krzyż przydrożny albo historia karczmy przerobionej na ruinę. No, tak. Kiwa głową (i ogarnia wzrokiem cenny płot: czy aby warowny?). No, tak. W kąciku ust czai się uśmieszek. Ale na odchodnym daje do zrozumienia, że dla takich jak my istnieją ciekawsze miejsca niż sąsiedztwo jego posesji:)

Informatorem natomiast zarówno bezstronnym, jak trzeźwym, a przez to i bezkonkurencyjnym jest pani sklepowa. Typ czwarty. Jej nic nie dziwi. Jak tylko kończy kasować nasze bułki, jogurty, kiełbasy, jabłka, soki i chusteczki do nosa (to latem), wydaje jasną i prostą komendę: „Pójdziecie państwo w lewo, za zakrętem, i tam już ścieżka doprowadzi was do młyna”. Sklepowa jest wyluzowana. Nawet jak czegoś nie wie, umie w razie potrzeby zmobilizować opartego o ladę piwoszka. Wiesz, gdzie mieszkają ...scy? No, pracowałeś kiedyś z jednym! Dla sklepowej wszystko! Ta niczym się nie przejmuje, wzrusza ramionami. Ma tutaj takich, co nie mogą trafić do chałupy 300 m dalej, a co dopiero takich, którzy nie wiedzą, którędy do stacji.  

Dlaczego tak chętnie zajmują się nami różni przewodnicy? Sądzę, że budzimy ogólne zaufanie, pomieszane ze współczuciem. Któregoś dnia jesienią 2010 Iza z Adamem szli sobie beztrosko przez Wzgórza Trzebnickie. Wózek załadowany niemowlęcymi rzeczami, a na wózku wisiały różne kocyki i bluzy. Na drodze stanął im jakiś dziadyga. Nie wytrzymał, podszedł: – To państwo też są bezdomni…? – zapytał z wielką otwartością.  

Sosenka
O mnie Sosenka

Tu można kupić moją książkę z blogu: "Gdy świat jest domem": http://sklep.emmanuel.pl

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości