Sosenka Sosenka
495
BLOG

Ukradkiem za Radkiem, no i do bunkra

Sosenka Sosenka Rozmaitości Obserwuj notkę 17

Z wydarzeń tegorocznych polsko/ niemieckich dni mediów jestem zadowolona. Jedna konferencja mnie poruszyła, mianowicie ta z udziałem byłego prezesa ZUS. Powiedziano tam parę dyrdymałów, a na koniec prezes zgodził się ze wszystkimi, przyznając, że, w istocie, nie mamy pieniędzy. Z aprobatą przyjęłam wystąpienie Radka, który, na samym początku dni mediów, opowiadał szanownemu germium o Salonie24 i słynnym wywiadzie Igora z Obamą. Radek wyłożył spokojnie swoją kwestię, a kilku smutnych panów redaktorów, ze słodko/kwaśną miną gratulowało mu i Salonu, i wywiadu. A potem z kierownikiem uścisnęliśmy se dłonie i poszliśmy się najeść.

Dzisiaj co sztywniejsze towarzystwo szybko powyjeżdżało do domów, a tych wesołych /a był wśród nas Albrecht Lempp z Fundacji Współpracy Polsko&Niemieckiej (organizator), który, jak zauważyłam już w Poczdamie, lubi wyrypy/ autokar wywiózł do Międzyrzecza, żebyśmy zwiedzili poniemieckie umocnienia, a konkretnie podziemne trasy.  Mają one ze 30 km długości, z czego nam zaproponowano ostrożnie kilkaset metrów, wiodących pod zielonąkwitnącą łąką.  

Wprzódy w ciemnicy tej było dość swojsko, ale po dłuższych wstępach pan przewodnik pokazał palcem studnię głęboką na 7 pięter i powiedział,że mamy zagłębić się w tę czeluść, tj. idąc po  krętych schodach, wijących się równolegle do niej. Na dole, za drzwiami opatrzonymi napisem >nicht trzasken>, zastaliśmy zrekonstruowane koszary. Tam uwagę naszą przykuł stół ze złamanym blatem, pewnie coś komuś nie smakowało. Przewodnik powiedział, że tu odbywają imprezy integracyjne. Na ścianach były też napisy wykonane przez gości, a także słynne popiersie jakieś wielkiej gwiazdy piosenki. Swego czasu jakiś mały tubylec wyjaśnił  przewodnikowi po prostu, że namalował je >ten, co ma talent<, no i teraz na pytania wycieczek, czyje to dzieło, przewodnik odpowiada niezmiennie: <tego, co ma talent>. Trochę też było oryginalnych napisów o Befehlach *rozkazach) i o zagrożeniu wubuchem gazu, sami dopytywaliśmy też, jak daleko stąd nach Berlin. Pewien Niemiec, drepcący umego boku,dziwiłsię głośno, że też ktośw ogóle był w stanie zdobyć taaakie umocnienia... Natomiast dziewczyny z tyłu przeciągle zawodziły na nutę: "do domu wrócimy, w piecu napalimy...". Echo w wilgotnym korytarzu - pierwszorzędne, jak w którymś odcinku o zdobywaniu Berlina. Kiedy wędrówka przez ciemność przeciągała się, jedna z nich zaproponowała: Ty, to może śpiewajmy "przed nocą wrócimy?".

Korytarze były słabo oświetlone, a ja miałam na sobie, tfu, tfu, ażurowe pantofelki, znamię tego, że gościłam na konferencji i nie mogłam pokazać się w Zielonej Górze w sandałach turystycznych. Ale szłam ostro, omijając koleżankę/idiotkę,która na postojach zamiast w podłogę, świeciła latarką ludziom w oczy. W pewnej chwili pan podkręcił tempo, bo inna grupa zaczęła deptać nam po piętach.>A tak>, przyznał łagodnie, >ta grupa weszła tutaj, do bunkra tydzień temu i dotąd się błąka>. Obejrzałam się za siebie, no, pasuje, zdąźyli już wszyscy posiwieć.   

Sosenka
O mnie Sosenka

Tu można kupić moją książkę z blogu: "Gdy świat jest domem": http://sklep.emmanuel.pl

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości