Sosenka Sosenka
428
BLOG

Bąbel, co się nie bał pary

Sosenka Sosenka Podróże Obserwuj temat Obserwuj notkę 27

Zuzia drzemała słodko w wózku, ustawionym w hali parowozowni. Przez mrok przetaczał się co i raz jeden sapiący potwór, ciągnący wagon z turystami. Wyjeżdżając na zewnątrz, wydawał z siebie przeraźliwy ryk. Małe dzieci tuliły się do rodziców lub wybuchały płaczem. Sam palacz wychylał się przez okno i zatykał sobie uszy. Zuzi kompletnie to nie ruszało. Zasnęła na spacerze wzdłuż pociągu Deutsche Reichsbahn, a drzemkę kontynuowała w hali naprawczej.

Jakie 40 minut jazdy od Wrocławia rozklekotanym pociągiem Regio znajduje się Jaworzyna Śląska, a w niej cudem, pracowitymi rękami uratowana parowozownia. Kiedyś pisałam, że  grupą kolegów szlifowałam tam i malowałam jedną lokomotywę z serii TK (tzw. tekatkę). Tej niedzieli oglądałam "naszą" maszynę piękną, lśniącą i na chodzie.

Upał był wściekły. W trakcie podróży z Wrocka Zuzia nie mogła wytrzymać w wózku i kazała się prowadzić po wagonie. Był on nabity rowerzystami i rowerami. Dotykała opon, wkładała palce w szprychy i zaczepiała właścicieli pojazdów. Wymięci, zlani potem podróżni odrywali senny wzrok od podłogi i chichotali na widok pociesznej turystki na krągłych nóżkach obutych w solidne sandałki. Zuzia była zachwycona.

W skansenie szwendało się już więcej rodzin z dziećmi. Wszystkich paraliżował upał. Zuzia sama nie wiedziała, do kogo chce iść na rączki, a bratanek M. szybko znudził się łażeniem po szoferkach parowozów. W końcu schroniliśmy się w cieniu hali, gdzie przewodnik pokazywał lokomotywy z przedwojennym orzełkiem i kilka egzemplarzy, które brały udział w filmie "Anna Karenina" i "Wojenna narzeczona". Bratanek M. odpowiadał na trudne pytania teoretyczne. Zuzia ciągnęła do podwozi, tak, że trzeba ją było trzymać jak brytana na uwięzi.

Przelecieliśmy wagon ekspatriantów, gabinet kosmetyczny (przypominał pokój "rozrywek" dla żołnierzy na froncie) i salę z fantastyczną makietą linii kolejowych. Ale parowozownia to tylko część Muzeum Techniki - są tutaj także radia, drukarnia, komputer Odra, stare zabawki, no i motocykle. W sali poświęconej Harley Davidsonowi spodobał nam się klakson, który miał dźwięk jak szczekanie wściekłego psa. Adam powiedział, że musi odnaleźc patent, taki "dzwonek" przydałby mu się jako straszak na drodze dla rowerów.  Pan przewodnik bał się uruchamiać klakson przy dzieciach. No, i faktycznie. Wystraszyły się, tylko Zuzia - ze znudzeniem malującym się na twarzy - odwróciła się w stronę innej maszyny.

Na deser przejchaliśmy się wagonem bydlęcym, ciągniętym przez tekatkę. Bratanek M. zasłonił sobą dziurę w drzwiach, tak, żeby Zuzi nie przyszło do głowy wyglądać na tory. Sama zaś Zuzia, w dobrym humorze, przystąpiła do rabowania kawałków ciasta z pudełka. Parowóz ciągnął i ryczał, ona w tym czasie jedną rączką zabierała ciasto, drugą pakowała sobie inny kawałek do ust, a "trzecią" spuszczała ciasto na podogę. Kiedy wysiedliśmy (trasa miała jakie 300 m, byliśmy przewożeni  od nastawni za halę naprawczą), nastąpiła konsumpcja obiadku. Potem krótka drzemka w przytulnej parowozowni, nieprzerwana gwizdem i kłębami pary. Gdy słońce trochę się schowało, bratanek M. szalał na drezynie. Zuzia, z rozdziawioną buzią śledziła lokomotywę paradującą na obrotnicy.

Padła dopiero o 17, w klekocie Regio powrotnym. Zuzia ma właściwy sobie dystans do urządzeń techniki. Te najbardziej nowoczesne, bo elektryczne, zuupełnie nie zasługują na uwagę 15-miesięcznej dziewczynki. 

Sosenka
O mnie Sosenka

Tu można kupić moją książkę z blogu: "Gdy świat jest domem": http://sklep.emmanuel.pl

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości