Sosenka Sosenka
356
BLOG

Człekoształtni

Sosenka Sosenka Podróże Obserwuj temat Obserwuj notkę 16

ZOO mieści się na wybrzeżu, między zabytkowym Mostem Zwierzynieckim a nowoczesną kładką jakąśtam. Widok z kładki na ZOO był tego dnia przedni. Kolorowy tłum, wijąca się taśma, drgający ogon, pulsujący tasiemiec, ciągnący się od jednego zakola Odry wzdłuż czerwonego ceglanego muru aż do bramy, tylnego wejścia do ogrodu. Jak kolejka po mięso w czasach, które pamiętam jakby przez mgłę.

Ostatnio ZOO wymyśliło sobie promocję, bilet za 3 zł, i ludzie w jednej chwili oszaleli na punkcie tej instytucji. Umawiali się mailami, telefonami, smsami. Szli w piątek, wracali w sobotę. Kupowali bilety, zaklepywali bilety, prosili o bilety znajomych. My też. Myśmy pojechali oczywiście na rowerach. Zgodnie z tym, że umawialiśmy się na 12, odpaliliśmy wrotki około 13.30. Najpierw lokomotywa ET z doczepioną Pesą, czyli Adam ciągnący przyczepkę Zuzi, potem Iza, a za Izą ja, na Srebrnym, który ostatnio zjadł zęby przerzutek, więc się bałam, że stanę na środku skrzyżowania. Ale nic się nie stało. Zwyzywałam jakiego idiotę od baranów (wlazł z niemowlęciem w wózku na drogę dla rowerów i miał pretensje, że na niego trąbię) i bez kolizji dojechaliśmy do kładki.

W ZOO czekała na nas kompanija z biletami, toteż wepchnęliśmy się do kolejki bez kolejki. Torując sobie drogę wśród dorosłych i dzieci, łowiliśmy uchem dialogi: "to ile już stoicie? Godzinę?". Faktycznie, godzinę by się stało, a że dzień słoneczny, lecz krótki, wypadało to jednak ominąć. Zaraz poszliśmy do pawilony z małpami i zrobiliśmy sobie grupowe zdjęcie pod szyldem CZŁEKOKSZTAŁTNI. Łaziliśmy potem po ogrodzie kilka godzin, aż zrobiło się zimno i po palcach przechodziły lekkie żylety.

Nasz kochany proboszcz godzinę potem powiedział na kazaniu, że o jesieni mówi się: "szepty Boga". Ja tam po drodze spotkałam Panią Jesień, a raczej Pana Jesienia. Jechałam w rdzawnym świetle wczesnego zachodu, przez te wszystkie brukowane uliczki, kładki, wśród ceglanych budynków wodociągów i dawnych obiektów żeglarskich. Ścieżki były już puste, samochody - zostawione po tej stronie Odry, bo okolice ZOO zapchane - automatycznie wymiotło. Międyz nowo budowanym kampusem Polibudy i dzielnicą, zwaną wiele lat Trójkątem Bermudzkim (wielgachne zaniedbane kamienice, podwóra, bary Relaks, warsztaty, zaułki, menele), drewniana kładka wygięta w łuk. Takie przejście od głównego kanału Odry, Polibudy, nowoczesnego miasta, ruchu, świeżutkich tynków, do biedniejszej części, śzieżek, dróżek. Szpalery żółtych i czerwonych drzew, cicho odbijające się jak pastela w wodzie. Ani żywego ducha. Tylko w gąszczu, na stoku schodzącym do Oławy siedział nieruchomi na pieńku zniszczony życiem panek, patrzący na mnie nieruchomym wzrokiem. Woda gęsta jak zupa, przesuwająca się centymetr po centymetrze, słońce zachodziło, a on wyglądał jak ten typek grany przez Artura Barcisia w "Dekalogu" Kieślowskiego, o którym nikt nie potrafi powiedzieć, czas czy przeznaczenie.

Sosenka
O mnie Sosenka

Tu można kupić moją książkę z blogu: "Gdy świat jest domem": http://sklep.emmanuel.pl

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości