Tajemnice ukryte w herbach, Sówka55
Tajemnice ukryte w herbach, Sówka55
Sówka55 Sówka55
979
BLOG

Pamiętnik Myszulka, 44

Sówka55 Sówka55 Rozmaitości Obserwuj notkę 54

 

Rozdział XLIII

Poezja i historia, czyli liczby liryczne, wspomnienia tragiczne.

Heraldyka jako nieskrępowana gra wyobraźni.

Ptaki zaczynają śpiewać, magnolie mają pąki: jednak jest po co żyć!

Choć smutno...

 

Zacznę poetycko, za Słowackim (przecież "Beniowski" to też w pewnym sensie pamiętnik), bo choć to rozdział czterdziesty trzeci, to odsłona mojego pamiętnika czterdziesta czwarta:

 

"...czterdzieści cztery pieśni całych! -

Czterdzieści bowiem cztery w planie stoi,

Bowiem do rzeczy dążąc zawsze śmiałych,

Zacząłem epos tak, jak śpiewak Troi:

Większą – bo naród mój nie lubi białych

Rymów i nagiej się poezji boi -

Więc rzecz, co działa się tam gdzieś za Sasa,

Muszę opiewać całą wierszem Tassa.

 

Wierszem więc Tassa o czterdziestu czterech

Pieśniach zacząłem epos i, niestety,

Może nie skończę!..."

 

Właśnie, może nie skończę,

 

 

"...i w gwiaździstych sferach

Nie będę mieszkał pomiędzy poety",

 

 

bo jak tu pisać o wiośnie, Kotach i Ptakach, Magnoliach i Różach, czyli o tym, co lubię najbardziej, gdy dzieje się tyle rzeczy smutnych, ba, tragicznych...

 

"Rozdzierający

jak tygrysa pazur

Antylopy plecy

Jest smutek człowieczy",

 

(to Edward Stachura w piosence-wierszu "Nie Brookliński Most").

 

Od sobotniej kolejowej katastrofy, tak dramatycznej i tak poruszającej serce, mija sześć dni. Z żalem i współczuciem myśląc o wszystkich jej Ofiarach, przywołuję w myślach – nie ja jeden – inne tragiczne wydarzenie, które miało miejsce pod Szczekocinami, wracam pamięcią do bitwy, która niegdyś Szczekociny rozsławiła, pierwszej wielkiej przegranej batalii podczas trwającej już wówczas blisko trzy miesiące Insurekcji Kościuszkowskiej. Zdaniem historyków przyjęcie jej wtedy i w takiej sytuacji stanowiło błąd Kościuszki, który ze swoim korpusem liczącym 15 tysięcy żołnierzy stanął przeciw połączonych i lepiej wyszkolonych sił rosyjsko-pruskich pod dowództwem króla Fryderyka Wilhelma II i generała Fiodora Denisowa, sił prawie dwukrotnie silniejszych (26 tysięcy). Błędem Kościuszki było dopuszczenie do połączenia się dwóch armii wroga, a konsekwencjami tego błędu – śmierć 2000 polskich żołnierzy, w tym dwóch generałów-majorów wojsk koronnych, Józefa z Granowa Wodzickiego, niegdyś generała-adiutanta Stanisława Augusta, i Jana Grochowskiego, dowodzącego pod Szczekocinami lewym skrzydłem piechoty, a także wsławionego męstwem w bitwie pod Racławicami, ledwie dwa miesiące wcześniej, Bartosza Głowackiego, zmarłego z ran w lazarecie w Kielcach chorążego grenadierów krakowskich.

 

Bitwa z 6 czerwca 1794 roku i katastrofa kolejowa z 3 marca tak naprawdę nie zdarzyły się w tym samym miejscu, katastrofa we wsi Chałupki, a bitwa – na polach wsi Wywła, Chebdzie i Przybyszów, ale to jedne Szczekociny z gołym mieczem w herbie będą je w pamięci łączyć.

 

Jeszcze jedną bitwę Szczekociny wspominają, z 3 września 39 roku, potyczkę z Niemcami, według historyków wygraną, choć doprowadziła do rozproszenia pułku, a dokładnie odwrotu żołnierzy 8 Pułku Ułanów Księcia Józefa Poniatowskiego w stronę Jędrzejowa. 8 Pułk nieprzypadkowo odwoływał się do ułanów księcia Pepi, bo choć pod różnymi nazwami przetrwał okres zaborów, cały czas zachowywał ciągłość tradycji i pamięć swojego twórcy – ułani 8 Pułku rzeczywiście byli depozytariuszami misji historycznego pułku kawalerii utworzonego przez Poniatowskiego we Lwowie, 10 lat po Insurekcji Kościuszkowskiej...

 

I tak wracam znów myślą do Andrzeja Tadeusza Bonawentury (trojga imion w tej kolejności) Kościuszki herbu Roch III, kapitana po ukończonej  summa cum laude  Szkole Rycerskiej. To w Polsce, a w Ameryce okrytego sławą generała inżyniera armii amerykańskiej, autora umocnień przy ujściu Delaware do Atlantyku i w całej Filadelfii, fortu Ticonderoga (czy nie z tego właśnie fortu przeniósł Witkacy wymyśloną przez siebie dumną księżnę Irinę de Ticonderoga z "Nienasycenia", którą zapamiętałem, bo do swojego Pieska mówiła w różnych wdzięcznych momentach "Teruś fuj"? Pewnie tak), szańców i redut wykorzystanych w bitwie pod Saratogą, czy bastionów i bastei West Point nad rzeką Hudson.

 

Do Andrzeja Tadeusza, walczącego o wolność kolonii z monarchią brytyjską, przeciwnika despotyzmu królów, abolicjonisty w Ameryce i krytyka pańszczyzny w Polsce, z fleur-de-lis,  symbolem królewskiego majestatu i średniowiecznego rycerskiego porządku świata w rodzinnym herbie. Tak, bo właśnie herbem z białą lilią pieczętował się nasz narodowy bohater!

 

W Polsce lilię kojarzymy zwykle z Burbonami, ale do godła Francji wprowadził ją dużo wcześniej, bo w XI wieku Filip I z dynastii Kapetyngów, syn Henryka I i Anny Kijowskiej (Anny Jarosławówny), od XIV wieku lilie obok angielskich lwów znalazły się także w królewskim herbie Edwarda III, syna niesławnej pamięci Edwarda II i pięknej Izabeli Francuskiej, Wilczycy z Francji. W tym samym czasie, gdy generał Kościuszko walczył w służbie amerykańskiej, osobiście dokładając swoją cegiełkę (bądź co bądź inżynier) do wielkiej sprawy niepodległości, a więc przyczyniając się do utraty kolonii przez Jerzego III, w brytyjskim godle królewskim dalej (bo do 1801 roku) widniały białe lilie w polu nad białym koniem, symbolem dynastii hanowerskiej.

 

Biała lilia Kościuszki przeciw białym liliom odziedziczonym przez Hanowerczyków. Wojna białych lilii, jak romantycznie to brzmi...

 

Herb Kościuszki Roch III od dawna mnie fascynuje, bo losy - i samego herbu, zwanego też Pierzchałą i Pirzchałą, Kolumną i Colonną, Trzaskami i Skałą Łamaną, i przynależnego doń rycerskiego zawołania, proklamy (tu tylko Roch występuje jako cris d`armes) – są naprawdę niezwykłe. Roch III, lilia w polu i klejnocie, zaistniała pierwszy raz użyta, a właściwie zapisana, w 1238, gdy na kartach historii pojawił się komes Rościsław Pierzchała z Gierałtów. W polu czerwonym lilia na trzech "gradusach" (stopniach) srebrnych, takaż lilia w klejnocie.. Lilia, więc kwiat. Ale podobno starsze jeszcze wizerunki herbu Roch ukazują godło herbu jako wieżę szachową, przedstawianą w postaci... bojowego Słonia!

 

I tu w historii herbu zaczyna się poezja, swobodna gra wyobraźni, tajemnice Orientu, Słoni, figur szachowych, średniowiecznych wież oblężniczych i renesansowej, choć o rzymskim rodowodzie kolumny jako  axis mundi,  a więc prawdziwej osi świata, wszystko w jednym...

 

Już Paprocki, a po nim Niesiecki, połączyli herby Roch, Roch II i III oraz herb Kolumna w jednym opisie, co poświadczają heraldycy nam współcześni. Piękne wizerunki tych herbów w kolorze i na papierze kredowym, prawdziwa przyjemność dla oka, zamieszczają i Gajl, i Znamierowski i Kulikowski, by wymienić tylko te herbarze, które mam u siebie pod łapką (przyjemność dla oka, ale i dla ząbków, piękna okładka "Wielkiego herbarza Rodów Polskich" Kulikowskiego kusiła nie raz Myszunię do sprawdzenia, ile uroków mają nauki pomocnicze historii, co widać odtąd wyraźnie odbite na czerwonym płótnie).

 

Wszystkie te wątki omawiające przemiany herbu Roch zbiera Wikipedia, i z niej, jako że Kot Sarmata i Myśliciel ma prawo być leniwy, parę zdań zacytuję: "Podobieństwo schematycznie ukazanych kłów słonia do heraldycznej lilii prowadziło do ewolucji herbu i zatracenia pierwotnego znaczenia godła. Zapiska z 1550 nazywa godło herbu lilią. W początku XVII wieku pojawiły się przedstawienia herbu z wieżą szachową nie nawiązującą do figurki słonia, lecz do murowanej wieży obronnej. Kolejną ewolucję herbu, wynikłą zapewne z sarmackiej mody na doszukiwanie się rzymskich korzeni rodu, było upodobnienie godła do kolumny i nawiązanie do patrycjuszowskiego rodu rzymskiego Colonnów".

 

Tu dodam od siebie wątek renesansowy (za Paprockim) związany z rodziną Prowannów herbu Kolumna, możnej familii rodem z "Taurynu albo Pedemontanu", o nich pisze w "Herbach Rycerstwa Polskiego" Paprocki, że w Polsce pojawili się w roku 1518, "kiedy Bona córka książęcia Jana z Forcya (sic!) medyolańskiego była przyniesiona do stanu małżeńskiego Zygmuntowi pierwszemu do Krakowa". Razem z Boną na scenie polskich dziejów pojawia się wtedy Prosper Kolumna. Obdarowany przez Zygmunta znika, ale herb Kolumna zaczyna żyć własnym życiem, łącząc się w jedną całość ze starodawnym polskim herbem Pierzchała.

 

Wszystko to jest jak ze świata czarów, bo jak wytłumaczyć, że z płatków lilii wykluwa się figurka Słonia, którą heraldyczna fantazja przekształca w wieżę, a wieża okazuje się rzymską kolumną? Tylko różdżka Prospera, "prawowitego króla Mediolanu", może te metamorfozy wytłumaczyć, mnie bowiem Prosper Kolumna od razu wydał się antenatem Szekspirowskiego Prospera z "Burzy".

 

"Wszystko Ci się, Myszulku, kojarzy z Szekspirem", zauważyła Myszunia, która odkąd przeczytała "Tamerlana Wielkiego" (gdy Mama jechała do Samarkandy), woli Christophera Marlowe`a.

 

To jeszcze nie najgorsze skojarzenia, wolę czerpać z Szekspira niż z Iwaszkiewicza, którego "Dzienniki" właśnie czytam, pomyślałem sobie w duchu.

 

Ale ad rem, pisałem o wizerunku herbu Roch i Kościuszkowskim Rochu III, pora wrócić do jego proklamy, zawołania z herbem nieodłącznie związanego. Podobno słowo roch pochodzi z języków indyjskich i arabskich, "gdzie wyrazem rokh określano figurę szachową przedstawiającą słonia bojowego z wieżyczką na grzbiecie. Ta figura jest protoplastką dzisiejszej wieży szachowej" (tak w Wikipedii). Taką nazwę wieży szachowej spotyka się już u Kochanowskiego, stąd nie dziwi przeniesienie jej na nazwę herbu. Może, ale to moje, niczym nie poparte asocjacje, dalekim echem tego galopującego Słonia o wybuchowym temperamencie jest staropolskie słowo Pirzchała, druga, czy zgoła trzecia – Roch, Kolumna, Pierzchała - nazwa herbu (używali jej również na oznaczenie swego herbu Colonna Colonna-Walewscy), oznaczające popędliwość, łatwość wpadania w gniew. Hm, czy Słonie są takie zapalczywe? Prawdę powiedziawszy, sam nie wiem. Z Pirzchały zrobiono Pierzchałę, ale to nie o pierzchanie (z placu boju) w dawnej nazwie chodziło, tylko o słuszny gniew.

 

Najmłodszym synem Tamerlana, Timura Chromego, który (co prawda nie od razu) objął po nim schedę, był Szachruh, który imię zawdzięcza temu, że ojciec dowiedział się o jego urodzeniu podczas gry w szachy, a dokładnie w chwili, gdy konikiem szachowym, zwanym wówczas rycerzem, dawał mata królowi swego przeciwnika. Może ten konik-rycerz ~ruh,  zamieniony czyimś kaprysem w wieżę, też coś z tym tajemniczym herbem Roch ma wspólnego?

 

Ale to już tylko mgliste skojarzenia Kota, który na skrzydłach kociej fantazji gna po dalekich stepach od Samarkandy i Heratu (gdzie Szachruh był namiestnikiem) po rzekę Delaware w Filadelfii i inne związane z Kościuszką herbu Roch III miejsca.

 

Swoją drogą, czy sam Kościuszko tajemniczości swego herbu był świadom? Bo już związków z rodziną Colonna-Walewskich, a więc z samym Napoleonem, któremu tak nie ufał, na pewno.

 

Przecież Colonna, herb Walewskich (choć akurat syn Napoleona i Marii Walewskiej raczej herb Łączyńskich, Nałęcz, powinien odziedziczyć w momencie urodzenia niż Kolumnę starego szambelana Walewskiego, ale to taka uwaga na stronie, bo Aleksander pieczętował się herbem Colonna przez Napoleona zgodnie z regułami heraldycznymi cesarstwa zmodyfikowanym) to bliski krewny herbu Roch Kościuszki, oba herby, choć tak inne graficznie, nazywane przecież były Pierzchałą.

 

Drążąc tajemnice herbu Roch, daleko wywędrowałem od Szczekocin. Słońce świeci, magnolie (zauważyłem z okna) mają maleńkie pączunie, świat budzi się do wiosny. Dobrze jest żyć.

 

I tylko szkoda Tych, co zginęli. Teraz i wtedy.

 

Myślę o Nich,  za Kazimierzem Przerwą-Tetmajerem mrucząc jego "notatki" cichutko i "serce moje znużone przynoszę..."


"Życie - - oto są ptaki, oto kwiaty wiosny - -

życie - - oto jest podmuch z południa miłosny - -

życie - - oto pulsuje już krew ziemi, woda,

wyzwolona spod lodu - - oto wstaje młoda,

wiekuiście odrodna jaśń, świt czasu jary -

ale mi więżą oczy zwalone konary,

owe, owe trzy drzewa, powalone społem - -

i pod tym jestem, który mnie począł, aniołem,

a wcale mi radości nie był widmem złotem,

lecz przez duch dziecka smutku przetoczył się grzmotem

i żałoby, co harfą nie będąc eolską,

pieśń z siebie urodziła, jak mgławicę polską

i smętnię polskich niw..."

 

Hm..., smętnia polskich niw.

Miau!

Miau, moje waleczne i moje zadumane  cris de guerre,  moje kocie  clamor bellicus...

Miau!
 

Sówka55
O mnie Sówka55

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości