Jan Chwalewski
Jan Chwalewski
Jan Chwalewski Jan Chwalewski
580
BLOG

List otwarty do doktora Laska - ciąg dalszy

Jan Chwalewski Jan Chwalewski Katastrofa smoleńska Obserwuj temat Obserwuj notkę 12

Po prawie półrocznym oczekiwaniu, dopiero po skierowaniu sprawy do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego Maciej Lasek dał znak życia. W mejlu odpowiedział, że... nie odpowie, bo moje pytanie nie jest pytaniem o informację publiczną. Po moim podtrzymaniu skierowania sprawy do WSA Maciej Lasek podtrzymał swoje zdanie, że nie pytam o informację publiczną, ale...  obiecał, że mi odpowie. Po kolejnych paru miesiącach, po skierowaniu sprawy do wyższej instancji, czyli Naczelnego Sądu Administracyjnego, i po przesłaniu kolejnych trudnych pytań doktor Lasek dotrzymał słowa! Odpowiedź jest tu:

 http://faktysmolensk.gov.pl/pytania-i-odpowiedzi

w zakładce „W którym miejscu skrzydła nastąpiło uderzenie w pień brzozy?”.

 

Odpowiedź jest, cytując klasyka, arcyboleśnie prosta, choć ja bym powiedział rozpaczliwa: po prostu w raporcie Millera był błąd! A dokładniej błąd pisarski (cokolwiek by to miało znaczyć). Chociaż pod raportem podpisały się trzydzieści cztery osoby (wśród nich sam Maciej Lasek) to nikt nie wychwycił błędu pisarskiego! A błąd polegał na tym, że tak jakoś pomyliła się oś samolotu z powierzchnią kadłuba. I te 10,8 metra, gdzie tupolew uderzył w brzozę, to trzeba zmierzyć od kadłuba, a nie od osi samolotu. No cóż, zdarzają się omyłki, wszyscy jesteśmy ludźmi. Robimy następny rysunek i co widzimy? Oba punkty (uderzenia w brzozę i miejsca odłamania się skrzydła) już są trochę bliżej siebie, ale i tak zostało jeszcze około 2,3 m! A jeżeli długość odłamanej końcówki skrzydła i odległość miejsca uderzenia w brzozę (tym razem od kadłuba, a nie od osi tupolewa) są podane z dokładnością do 10 cm, to znaczy, że z taką dokładnością były mierzone! A nie z dokładnością 4,6 m czy nawet 2,3 m!

 

Panie przewodniczący, czekamy na znalezienie kolejnego „błędu pisarskiego”! Nie prędzej to później prawda wyjdzie na jaw. Nie wiem, jak teraz Maciej Lasek wytłumaczy skąd pomiędzy miejscem uderzenia a miejscem odłamania wzięły się niepotrzebne ponad dwa metry skrzydła i jaki będzie kolejny „błąd pisarski”, ale wiem, jaki będzie ostatni. Ostatnim „błędem pisarskim” znalezionym w raporcie Millera będzie przyznanie, że przyczyną katastrofy nie była brzoza, tylko bomba (oj tam, to na b i to na b, każdemu się może pomylić, no nie?).

 

A do tego czasu to strona faktysmolensk tyle ma wspólnego z prawdą, co sowiecka gazeta „Prawda” z faktami. I choć przed piątą rocznicą tragedii pułkownik Szeląg z Naczelnej Prokuratury Wojskowej (ten sam, który stwierdził, że wykryto cząsteczki trotylu, ale nie wykryto trotylu) robi, co może, żeby uwiarygodnić wersję Putina, to i tak za jego wyjaśnienia nie dałbym złamanego szeląga.

 

Zasadniczy, czasem śmiertelnie poważny, czasem z poczuciem humoru

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka