Spotlight Spotlight
26
BLOG

Zadziwiająca słabość Manchesteru

Spotlight Spotlight Rozmaitości Obserwuj notkę 8

W finale Ligi Mistrzów nie kibicowałem Barcelonie, ale przyznam bez wahania, że wygrała drużyna lepsza. Martwi mnie raczej to, że do zwycięstwa w „finale marzeń” doprowadziła Katalończyków przeciętna gra. Dobrze wiemy, że Barcelonę stać na więcej, ale na zdecydowanie więcej stać też Manchester United.
 

Mam przede wszystkim żal do filarów obrony Czerwonych Diabłów, czyli Ferdinanda i Vidica. Wczorajszy mecz karze się zastanowić jak dorobili się miana „najlepszej pary środkowych obrońców świata”. W Rzymie obaj popełnili błędy, które kosztowały ich drużynę gole. Najpierw Vidic dał się wkręcić w ziemię Eto’o, choć wszyscy znają prosty jak drut zwód Kameruńczyka (przerzucenie piłki z jednej nogi na drugą). Później Ferdinand dał strzelić niższemu o 20 centymetrów Messiemu gola głową.
 

Piłkarze Fergusona ewidentnie mieli też problem mentalny. Po wspaniałym, atomowym starcie, gol strzelony przez Barcelonę zupełnie wybił ich z rytmu. Okazało się, że po tym jednym ciosie nie byli w stanie się podnieść już do końca meczu. A mieli na to ponad 80 minut! Odpowiedzialność za tę nieoczekiwaną słabość słynącego przecież z grania non-stop na 100% zespołu spada na kapitana, Ryana Giggsa.
 

Kolejnym problemem Manchesteru była wydolność fizyczna. Miałem wrażenie, że graczom Fergusona już w pierwszej połowie brakowało sił. Bardzo wytrzymały zazwyczaj Rooney w końcówce meczu prawie słaniał się nogach dwukrotnie oddając Barcelonie piłkę bez walki. Z tego powinien się wytłumaczyć Ferguson, który być może kazał swym piłkarzom za ostro wejść w mecz.
 

Podsumowując, doceniam wyczyn Barcelony, ale jestem daleki od piania na temat jej gry w Rzymie. Katalończycy wygrali, bo pozwolili im na to piłkarze Manchesteru.  



 

Spotlight
O mnie Spotlight

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości