W ciągu 19 lat mojej samorządowej pracy gdy chodziło o dobro mieszkańców, byłem jak dobry dziennikarz - jeśli nie udało się wejść drzwiami, wchodziłem oknem. Szukałem pomysłów i rozwiązań tam, gdzie nie widzieli ich inni. Tylko tak możemy zamieniać wizje w rzeczywistość.
Jeśli mnie Państwo wybiorą, za cztery lata spotkamy się w mieście:
Rządzonym według jasnych reguł, gdzie najważniejszym interesem jest interes mieszkańców, a rolą magistratu jest dbanie o ich dobro. Linie tramwajowe powstają tam, gdzie są najbardziej potrzebne. Cztery lata to dobry czas, by objąć Kraków przynajmniej w 80 proc. planem zagospodarowania przestrzennego.
Kraków 2014 czerpie z możliwości, jakie dają mu uczelnie. Ich absolwenci znajdują atrakcyjną pracę u lokujących tu chętnie swoje siedziby inwestorów i tu płacą podatki. Naukowcy prezentują wyniki swych prac podczas organizowanych w nowoczesnym centrum konferencyjnym sympozjów, a uczelnie - dzięki wspieranej przez miasto współpracy z biznesem, kształcą w pożądanych na rynku kierunkach.
W przyjaznym mieście nie traci się czasu w korkach. Drogi remontuje się w sposób przemyślany, zwykle w weekendy, a o chodniki i wygląd osiedli dbają dofinansowane dzielnice. Mieszkańcy mają dostęp do wydarzeń kulturalnych, a najważniejsze z nich przyciągają gości ze świata. Mają też dostęp do prezydenta, bo o strażniku przed drzwiami gabinetu wspomina się już tylko z uśmiechem.
To da się zrobić. Choć rozumiem tych, którym ten plan wydaje się zbyt ambitny, rozumiem tych, którzy są do tej pory niezdecydowani kogo poprzeć w niedzielnych wyborach. Patrząc na zmęczonego prezydenta, słyszeli, że nic się nie da zrobić, że nic od prezydenta nie zależy. Ja gwarantuję, że pracy dla Krakowa poświęcę cały swój czas i energię. Nie będę go dzielił pomiędzy magistrat i dodatkowe zajęcia, bo wiem, że stać nas na więcej. Wierzę, że wybiorą Państwo optymizm i energię do działania. Zrobię wszystko, by złożoną powyżej deklarację zamienić w listę sukcesów... Krakowa.
