Stefan Sękowski Stefan Sękowski
935
BLOG

Sprawa Zakajewa, czyli samobójcza mina Kaczyńskiego

Stefan Sękowski Stefan Sękowski Polityka Obserwuj notkę 5

Lech Kaczyński, zanim udał się w samobójczy lot do Katynia, zgodził się na zorganizowanie zjazdu Czeczenów w Pułtusku. I teraz „nasze” polskie władze muszą wypić nawarzone przez niego piwo – uważa rosyjski polityk.

- Co powiedziała Angela Merkel do Władimira Putina w rozmowie telefonicznej 4 lipca 2010 o 20.30? – Wasz prezydent, nasz premier. Taki kawał krążył w internecie po II turze wyborów prezydenckich. W Polsce oczywiście.

Sprawa Ahmeda Zakajewa, zatrzymanego w Polsce czeczeńskiego przywódcy pokazuje, że przynajmniej pierwsza część żartu, który być może natchnął Jarosława Kaczyńskiego do nazwania naszego kraju „niemiecko-rosyjskim kondominium”, może być prawdziwa. W każdym razie w odbiorze Rosjan. Szef komisji spraw zagranicznych Dumy Konstantin Kosaczow stwierdził, że wizyta czeczeńskiego przywódcy w Polsce to „mina z opóźnionym zapłonem, którą poprzednie polskie władze podsunęły obecnym władzom. Myślę, że wszyscy polscy przywódcy nie śpią teraz, łamiąc głowę nad tym, jak wyjść z tej sytuacji”.

Biedne „nasze” polskie władze. Wredny rusofob Lech Kaczyński, zanim udał się w samobójczy lot do Katynia, zgodził się na zorganizowanie Światowego Kongresu Czeczeńskiego w Pułtusku. I teraz nasi (myśli Kosaczow) przyjaciele z bliskiej zagranicy muszą się głowić, co jest ważniejsze – wydać nam człowieka o iluzorycznej władzy, który nie jest terrorystą i narazić się na niechęć demokratycznej części Zachodu, czy nie wydać i zaryzykować utratę możliwości spijania z naszych ust słodkich pochwał.

Donald Tusk zdecydował się jak na razie na pierwsze rozwiązanie. Stwierdził, że Polska nie będzie „spełniać zamówień” Rosji co do ekstradycji Zakajewa. Co na to odpowie pierwszy rozsądny prezydent Rzeczypospolitej od czasów gen. Jaruzelskiego? Czy przypomni mu, że jednak od 10 kwietnia wróciła przyjaźń polsko-rosyjska, i skoro w jej imię nie warto zajmować się Gruzją czy Ukrainą, to tym bardziej losem jakiegoś Czeczena, którego rosyjskie służby nie sprzątnęły do tej pory tylko dlatego, że bardziej użyteczny będzie jako skazany w pokazowym procesie? Komorowski jest w sytuacji nie do pozazdroszczenia.

Taka jest cena bezwarunkowej przyjaźni w polityce międzynarodowej. Nie tylko traci na tym interes państwa, które się reprezentuje, ale także własną reputację. Bez względu na to, jaką decyzję w sprawie poszukiwanego przez Rosjan Zakajewa podejmą polskie władze, Kosaczow swoją wypowiedzią kompletnie je ośmieszył.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka