Stefan Sękowski Stefan Sękowski
231
BLOG

Chrześcijanie - "antyfaszystowska" awangarda

Stefan Sękowski Stefan Sękowski Polityka Obserwuj notkę 1

Chrześcijanie bronią Niemcy przed powrotem neonazistów na salony i przed większym wpływem skrajnej lewicy na politykę. Tym razem dzięki wyznawcom Chrystusa skrajni nacjonaliści nie dostali się do landtagu Saksonii-Anhalt.

20 marca tego roku odbyły się wybory do parlamentu niemieckiego kraju związkowego Saksonia-Anhalt. Wygrali je chadecy (CDU - 31,5 proc.), drugie miejsce zajęli skrajnie lewicowi postkomuniści z Partii Lewica (23,7 proc.), gonieni przez socjaldemokratów (SPD - 21,5 proc.). 5-procentowy próg wyborczy przekroczyli także Zieloni. Inaczej, niż neonaziści, którzy uzyskali 4,6 proc. - do wejścia do parlamentu zabrakło im raptem nieco ponad 5 tysięcy głosów.

To i tak sukces dla skrajnych nacjonalistów, którzy poprawili swój wynik w porównaniu z wyborami sprzed 4 lat o ponad połowę. To efekt fuzji między dwoma partiami o bardzo podobnym programie – neonazistowskiej Narodowodemokratycznej Partii Niemiec (NPD) i Niemieckiej Unii Ludowej (DVU), które, od kilku lat ściśle współpracując, wcześniej walczyły o ten sam elektorat. Ale to nie wszystko: faktem jest także wzrost poparcia dla tego typu ugrupowań w Niemczech, szczególnie we wschodnich landach. To jest z kolei związane w dużej mierze z kryzysem gospodarczym i faktem, że w sferze gospodarki neonaziści (jak zwykle) głoszą amalgamat etatystycznych, socjalistycznych i populistycznych poglądów. Podobnie jak postkomuniści, którym także przybywa zwolenników.

Gdyby nie ci ach jak wsteczni, ultrakonserwatywni i skrajnie prawicowi chrześcijanie, zarówno neonaziści, jak i skrajna lewica, mieliby o wiele większy wpływ na sytuację w kraju. Świadczą o tym wyniki wyborów w Saksonii-Anhalt. Gdyby nie głosy wierzących w Chrystusa (zarówno katolików, jak i protestantów), NPD uzyskałaby ok. 6 proc. głosów i weszła do landtagu. Jedynie 2 proc. protestantów głosowało na tę partię, także katolicy w mniejszym stopniu poparli neonazistów (choć wśród nich zwolenników NPD było „aż” 4 proc.).

Co więcej, gdyby nie chrześcijanie, różnica między zwycięskimi chadekami a inną bardzo niebezpieczną siłą polityczną – Partią Lewica – byłaby o wiele mniejsza. Choć i tak poparcie dla skrajnej lewicy wśród katolików (12 proc.) i protestantów (14 proc.) powinno przerażać.

Tak czy owak, potwierdza się to, co socjologom wyborów było wiadome od zawsze, a co antychrześcijańscy ideologowie także od zawsze zakłamują. Również w ostatnich wyborach w Republice Weimarskiej w 1933 roku poparcie zarówno dla NSDAP, jak i komunistów, było najmniejsze tam, gdzie mieszkało najwięcej chrześcijan – szczególnie katolików. Tak więc palma pierwszeństwa w walce nie tylko z „faszyzmem”, ale i z wszelkim totalitaryzmem, należy się ludziom wierzącym w Chrystusa. Tak więc Antifie bardziej niż gwizdki od Blumsztajna przydałyby się rekolekcje.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka