Od dwóch dni słyszymy bajkę dla dorosłych o dronie, który pojawił się nad Okęciem.
Nikt nie zastanawia się, czy informacja przekazana przez pilota Lufthansy jest prawdziwa, tylko wszyscy szukają domniemanego drona. Odrobina wyobraźni czyni tą relację mało prawdopodobną a nawet śmieszną.
Samolot, poruszający się z prędkością około 300 km/h nie daje absolutnie możliwości obserwacji obiektów odległych o 100m o wielkości zbliżonej do drona. Sam dron, który jest obserwowany w locie z tej samej wysokości, jest płaską bryłą. Samolot poruszający się z prędkością 300km/h w ciągu sekundy przelatuje drogę o długości 83m i obserwacja obiektu o wielkości drona oddalonego o 100m wydaje się być zdecydowanie niemożliwa. Jeśli nawet pilot dostrzegł coś, to nie da się ocenić, czy ów "dron" nie miał dzioba i nie nazywał się Bocian.
Zastanawiam się, co sprawiło, że tak absurdalna informacja trafiła do mediów i zrobiło się głośno? Czy to nie kontrowersyjne sprawy polityczne typu in vitro, zmiana płci na życzenie, muzułmańscy imigranci, itd.? A może to wstęp do kolejnego zamordyzmu i ograniczeń wolności w Polsce?
Pożyjemy - zobaczymy