Wybory, Paweł Budrewicz
Wybory, Paweł Budrewicz
Paweł Budrewicz Paweł Budrewicz
307
BLOG

Nie idźcie na wybory

Paweł Budrewicz Paweł Budrewicz Wybory Obserwuj temat Obserwuj notkę 5
Za kilka tygodni odbędą się w Polsce tzw. wybory. Nie idźcie głosować. Wynik jest już z góry ustalony, a Wasz głos został zaprogramowany. Samą wizytę w lokalu wyborczym można przyrównać do udziału w pokazie zestawu garnków - to brudny marketing wynikający z nieuczciwych intencji.

Za kilka tygodni odbędą się w Polsce tzw. wybory. Nie idźcie głosować. Wynik jest już z góry ustalony, a Wasz głos został zaprogramowany. Samą wizytę w lokalu wyborczym można przyrównać do udziału w pokazie zestawu garnków - to brudny marketing wynikający z nieuczciwych intencji.

W ciągu ostatnich dwóch miesięcy gremium administrujące Polską wykonało bardzo dużo wysiłku, żeby zaprojektować wynik wyborów. Kto uważnie śledził wygłupy polskich klaunów (zwanych dla zmylenia politykami), ten z pewnością dostrzegł prawidłowość - od tygodni lewica międzynarodowa (czyli Coś Tam Obywatelskie oraz Lewica Bolszewicka) atakuje wyłącznie Konfederację, a nie rządzącą partię lewicowo-narodową. Wszystko po to, aby PiS rządził przez kolejne cztery lata.

Wyjaśnienie tego zjawiska jest dość proste, ale wymaga zrozumienia mechanizmu.

Partia rządząca będzie miała problem, żeby utrzymać większość. Nie ma mowy o powtórce z 2015 roku, a nawet wynik z 2019 roku jest nieosiągalny. O składzie rządu zadecyduje zatem nie narodowo-lewicowy PiS i nie lewica międzynarodowa (komintern), tylko grupka posłów z partii "cokolwiek pomiędzy", bo to oni będą mieli zdolność utworzenia rządzącej koalicji.

Zatem PiS potrzebuje sojusznika. Nie może to być sojusznik egzotyczny ani zbyt odległy od narracji PiS, bo wyborca nie zagłosuje jak trzeba. Konfederacja jest bliska PiSowi w sferze ideologicznej: konserwatyzm, szacunek do wiary, kultywacja modelu rodziny jako małżeństwa kobiety i mężczyzny, stosunek do aborcji, niechęć do Niemców itd. Jeśli udałoby się przykryć elementy gospodarcze, bo tu jest przepaść, wyborca, który zraził się do PiS, zagłosuje na Konfederację, nawet nie wiedząc, że głosuje na przyszłego z góry ustalonego koalicjanta.

Ale żeby ta sztuczka cyrkowa zagrała, przyszły koalicjant musi być atakowany przez kominternowców. Bo wówczas ci, którzy szczerze nie znoszą bardziej lewicowej lewicy, zagłosują przeciw niej, czyli za Konfederacją. Czyli za obecnym rządem.

Jako najbardziej wyrazisty przykład tego mechanizmu weźmy państwowe usługi medyczne. Proszę zwrócić uwagę, że komintern nie atakuje dwóch największych patologii tego sektora. Pierwsza patologia to 200.000 nadmiarowych zgonów, które Niedzielski do spółki z tym drugim specem od maseczek zafundował Polakom w ramach tzw. pandemii. Druga to drastyczna podwyżka podatku zdrowotnego (tzw. składka na Narodowy Fundusz Zagłady), która dobija przedsiębiorców i sprawia, że nie opłaca się zbyt dużo legalnie zarabiać.

Zamiast jednak atakować rząd i epatować opinię publiczną historiami ludzi, których bliscy umarli z powodu odwołanych zabiegów i operacji, oraz zamiast pokazywać przelewy grozy ze składkami na NFZ po kilkanaście tysięcy złotych miesięcznie, kominternowcy skupiają się wyłącznie na tym, co proponuje Konfederacja. W efekcie 90% wypowiedzi kominternu dotyczy tego, co wygłaszają konfederaci, a nie - co można zarzucić rządowi.

Wygląda to pozornie bez sensu - zupełnie tak jakby ktoś kazał tzw. opozycji skupić się na określonych tematach. Tak nie wygląda. Tak jest.

Uważam bowiem, że większość klaunów polskiej polityki jest albo skorumpowana, albo chodzi na pasku służb specjalnych i wywiadu. Jasne staje się wtedy, że to nie oni decydują o tematach w kampanii wyborczej, lecz oficer prowadzący. To znaczy - on też nie decyduje, tylko wykonuje rozkazy, a klaun polityczny staje się jedynie tubą propagandy. Propagandy autorstwa specjalistów od manipulowania umysłami i przekazanej przez bezpośredniego funkcjonariusza nadzorującego. Od klauna nikt nie oczekuje myślenia, tylko zrealizowania zadania.

​Nawet jeśli postępując w ten sposób, kominternowcy działają na rzecz partii władzy, a tym samym na własną szkodę, nie mogą odmówić. Nie mogą, bo odmowa w tej grze ma wymiar dosłownie ostateczny. W zamian klauny dostają na cztery lata fuchę w parlamencie z założeniem, że jakkolwiek większość z nich tę fuchę straci, to ma czas na przemyślenie decyzji inwestycyjnych. Można przebalować kadencję, a "zarobione" pieniądze wydać na dziwki, wódę i koks, a można wyrobić sobie kontakty i dojścia, żeby potem wylądować na ciepłej posadzce. To uczciwy układ, jeśli rzecz jasna pominiemy fakt, że ci ludzie są narzędziem decyzji o Polsce i robią to za nasze pieniądze.

Efekt jest taki, że tymczasowo dzieli się wyborców na trzy grupy: popierających komintern, popierających partię władzy oraz niezdecydowanych. Ci ostatni bez odpowiedniego impulsu w ogóle nie zagłosują, a przez to wybory mogą stać się efektem przypadku. Do tego nie można dopuścić.

Aby wyborcy przerzucili głos de facto na partię władzy, muszą mieć przekonanie, że głosują za ugrupowaniem niezależnym. Dla części, która sprzyja kominternowi, jest płaczuś pseudo-filozof Hołownia. Dla części przywiązanej do tradycji (a w Polsce to wciąż duża grupa ludzi) jest Konfederacja.

I tu właśnie konieczny jest element ataku na Konfederację ze strony środowisk progresywnej lewicy, tak żeby przekonać wahających się, że Konfederacja to ich własny wybór. Własny, bo w opozycji do lewactwa i formalnie nie za rządem PiS. Atak kominternu na Konfederację ukrywa różnice pomiędzy PiS a Konfederacją, a przede wszystkim mobilizuje niezdecydowanych do głosowania. Działa tu odwieczny mechanizm - fakt, że ktoś nas atakuje, skłania do aktywnej obrony (tutaj: udziału w wyborach).

Po wyborach i zawiązaniu koalicji PiS z Konfederacją duża część wyborców będzie rozczarowana, ale kogo to będzie obchodzić? Po wyborach to będzie po wyborach, wyborca nie będzie już potrzebny. Bo kolejne wybory odbędą się za cztery lata, a pamięć przeciętnego wybory obejmuje góra ostatnie 12 miesięcy, co i tak dotyczy tylko jednostek wybitnych.

W ten sposób partia władzy pozostanie partią władzy. Jeśli ktoś ma wciąż wątpliwości, niech sprawdzi, ile osób na wysokich pozycjach na listach wyborczych Konfederacji to trzecioligowi działacze, którzy jeszcze niedawno zasilali szeregi PiS.

Piszę to z goryczą jako konserwatywny liberał - zwolennik ideologicznej linii programowej Konfederacji. Piszę, ale się nie cieszę.

Aby nie wyszło, że opisane zjawisko to tylko polska przypadłość, proszę zobaczyć, ile wysiłku wkłada amerykański aparat represji w to, żeby uniemożliwić kandydowanie Donaldowi Trumpowi. Fakt, że odbywa się to niemal w jawny sposób, stanowi jedynie dowód tego, że funkcjonujemy w okresie dekadencji - ostatnim stadium istnienia imperium. W podobnie plugawy sposób upadał Rzym - tam również władza nie tylko tolerowała wszelkiej maści idiotów i dewiantów, ale wręcz rekrutowała się spośród takich osób. A jako wschodnia rubież amerykańskiego imperium jesteśmy częścią dekadencji towarzyszącej upadkowi USA.

Wybory to zatem w najlepszym przypadku seans samooszukiwania się.

Jesteśmy bowiem jak Murzyni na plantancji bawełny na południu USA w połowie XIX wieku. Harujemy na naszego właściciela, który nami pomiata, eksploatuje i traktuje gorzej niż zwierzęta. Jedyna różnica jest taka, że my żyjemy w iluzji demokracji, a Murzyni na plantacji wiedzieli, że nadzorca Jim i nadzorca Bill to jedynie wykonawcy woli właściciela farmy. Gdyby ówcześni plantatorzy wykorzystali mechanizm demokracji i pozwolili niewolnikom "wybrać" nadzorcę, system niewolnictwa nigdy by nie upadł. Co więcej - Murzyni sami broniliby zdobyczy demokracji w obronie przed opresją Północy.

Dlatego wybory w Polsce AD 2023 to spektakl dla mentalnych Murzynów. Nie idźcie na "wybory". Prawdziwy wybór już został dokonany.


#wybory2023

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka