Paweł Budrewicz Paweł Budrewicz
558
BLOG

Pozbądźmy się rusofobii

Paweł Budrewicz Paweł Budrewicz Polityka Obserwuj notkę 24
Musimy jako naród wyleczyć się z rusofobii. Udało nam się w dużej mierze pozbyć niechęci wobec Niemców pomimo zbrodni, jakich od nich doświadczyliśmy, więc z Rosjanami też powinno się to powieść. Jednak nade wszystko musimy zacząć wymagać od polityków, żeby ponad emocje przedkładali interes narodowy.

Prawie pół wieku socjalizmu zainstalowanego w Polsce po 1945r. przez Związek Sowiecki za zgodą USA i Wielkiej Brytanii przeorało naszą świadomość. Utrwaliliśmy w sobie przekonanie, że "ruskie" jest złe, głupie, przaśne, chore i zbrodnicze. Z tym przekonaniem weszliśmy w lata 90-te, kiedy wskutek zmiany systemu gospodarczego oraz rozpadu Związku Sowieckiego opcja atlantycka stała się jedyną dostępną propozycją geopolityczną.

Siłą rzeczy przyjęliśmy całą retorykę układu atlantyckiego (w tym Reaganowskie pojęcie Imperium Zła), ale przede wszystkim utożsamiliśmy wolny rynek z dominacją USA. Oczywiście, upadek Związku Sowieckiego nie był upadkiem pierwotnie politycznym, lecz gospodarczym, a politycznym - w następstwie krachu ekonomicznego. I jak pokazuje rozwój Polski od końca 1988r. do drugiej połowy lat 90-tych, tylko wolny rynek zapewnia bogacenie się, pełną dostępność dóbr i usług oraz nieograniczone szanse rozwoju. Łatwo było zatem wypozycjonować USA i Rosję (jako następcę prawnego Związku Sowieckiego) na osi dobro-zło w kategoriach moralnych.

I to był największy błąd, jaki można było popełnić. Państwa i ich rządy nie mogą kierować się w polityce międzynarodowej takimi pojęciami jak dobro i zło czy też przyjaźń i niechęć. O ile można i należy wymagać, aby rząd stwarzał dobre warunki dla obywateli (dobre w sensie umożliwienia rozwoju i komfortowego życia), o tyle oczekiwanie, że w relacji do innych państw rząd będzie dobry, przyjazny albo miły, jest nie tylko głupie, ale przede wszystkim szkodliwe.

Z perspektywy minionych ponad 30 lat widać jednoznacznie, że USA pozwoliły na budowę wolnego rynku w Polsce na tak długo i w takim zakresie, aby przekonać polską opinię publiczną, że USA to przyjaciel, NATO jest skutecznym sojuszem obronnym, a Rosja to siedlisko zła, biedy i zagrożenia dla pokoju światowego. Co prawda, to z inicjatywy Rosji zamknięto Układ Warszawski i to Rosja apelowała o likwidację NATO oraz oparcie struktur bezpieczeństwa o OBWE, ale zwyciężyła i zwycięża retoryka rodem z zimnej wojny - tu jesteśmy my, dobrzy i euroatlantyccy, a tam są oni, źli i dzicy ze stepów i pustkowi odległej Azji.

W takim duchu przetrwaliśmy do dzisiaj. I mimo że rozpoczęta w lutym 2022r. wojna stanowi kontynuację starcia USA i Rosji na terenie Europy, wciąż postrzegamy świat w kategoriach rodem ze szkółki niedzielnej - dobro kontra zło. Dobrzy Amerykanie dozbrajają Ukrainę, źli Rosjanie strzelają do Ukraińców. Co więcej, skuteczność euroatlantyckiej propagandy jest na tyle wysoka, że udało się wmówić nam, Polakom, że amerykańsko-rosyjska wojna na terenie Ukrainy jest naszą wojną. Przy czym część "elit", czy to z wrodzonej głupoty, czy z nabytego skorumpowania, nie tylko straszy atakiem Rosji na Polskę, ale wręcz nawołuje do wojny z Rosją.

Rusofobia w Polsce nie ma żadnego racjonalnego umocowania, lecz stanowi wynik skutecznej propagandy. Bo w zasadzie co złego spotkało nas ze strony Rosji w minionym półwieczu? Nic. A gdyby ktoś chciał sięgnąć dalej w przeszłość, to przypominam, że w czasie II Wojny Światowej mordowali nas nie tylko Sowieci, ale także Niemcy oraz Ukraińcy. Przy czym terror tych ostatnich cechował się wyjątkowo bestialskim okrucieństwem.

Czy Niemcy przeprosili nas za wymordowanie naszych elit i zrównanie Warszawy z ziemią? Bardzo ogólnie. Dopiero w 80-tą rocznicę wybuchu II Wojny Światowej Prezydent Steinmeier przyznał, że wojna była niemiecką zbrodnią na Polakach. Choć bardziej jednoznacznie Prezydent Niemiec wypowiedział się w 2023r. w rocznicę powstania w getcie warszawskim, jakkolwiek można było odnieść wrażenie, że bardziej przeprasza Żydów niż Polaków.

Czy Rosjanie przeprosili za Katyń? Tak, przyznali, że popełnili zbrodnię wobec Polaków i wymordowali polskich oficerów wziętych do niewoli. Najpierw w 1990r. sowieckie jeszcze władze przyznały, że za mord katyński odpowiada NKWD, a dwa lata później za tę zbrodnię przeprosił osobiście Prezydent Jelcyn.

Czy Ukraińcy przeprosili za Wołyń? Nie. Wręcz przeciwnie - na Ukrainie trwa w najlepsze kult Bandery, a czerwono-czarne flagi niewiele ustępują miejsca niebiesko-żółtym.

Jeśli zatem patrzeć tylko na symbole, to nawet tutaj Rosjanie wykazali się gestem, na który nie stać mentalnie Ukraińców, a do którego Niemcy dojrzewali przez 80 lat. A jednak do Niemców podchodzimy z uniżonością i respektem, do Ukraińców - z niezrozumiałą sympatią, wręcz uwielbieniem. A do Rosjan - z pogardą i nienawiścią. I zabory też tego nie tłumaczą, bo germanizacja ze strony Prus była tak samo bezwzględna jak rusyfikacja ze strony caratu.

Rusofobia jest zatem tak samo uzasadniona jak potencjalna germanofobia, czyli wcale. Z perspektywy historycznej najbardziej można by się spodziewać ukrainofobii. Tak jednak nie jest. A co stoi za tym emocjonalno-narodowym fikołkiem? Poza amerykańską propagandą - zupełnie nic.

Tymczasem polityką naszego rządu w ogóle nie powinny kierować jakiekolwiek fobie czy - w drugą stronę - sympatie, ale wyłącznie dbałość o polski interes narodowy. Tocząca się na terenie Ukrainy wojna nie jest naszą wojną, więc należy zrobić wszystko, aby wykorzystać ten konflikt na korzyść Polski. Jednak wszystkie dotychczasowe działania były przeciwieństwem tej tezy i stanowiły wyłącznie realizację polityki wasalnej wobec USA.

Fakty są nieubłagane. Los wojny na terenie Ukrainy wykazał, że siła militarna Rosji jest większa niż NATO. Nadchodzący konflikt Izrael-Iran zakończy istnienie sojuszu NATO, bo druga siła NATO, czyli Turcja, stanie po stronie Iranu, zaś pierwsza, czyli USA - po stronie Izraela. Arabia Saudyjska zręcznie lawiruje dyplomatycznie pomiędzy USA a duetem chińsko-rosyjskim, czekając zapewne na najlepszą ofertę. Wpływy Rosji w Afryce, ale przede wszystkim Chin, rosną błyskawicznie (np. przewrót w Nigrze), co przełoży się na dostępność surowców niezbędnych do tworzenia broni atomowej oraz nowoczesnej elektroniki. Do tego dochodzi niekontrolowane zadłużenie USA oraz napięcie pomiędzy władzami Teksasu a rządem federalnym. Z tego wszystkiego wyłania się obraz skłaniający do tezy, że do otwartej wojny USA kontra Chiny może nie dojść, bo wcześniej USA zbankrutują i nie będzie ich stać na wojnę.

Zatem pozbycie się rusofobicznych zabobonów może się w niedalekiej przyszłości po prostu opłacać politycznie. Zwłaszcza że Rosja jest tuż obok za miedzą, a USA - daleko za Atlantykiem, przy czym ich główne zmartwienie to rosnąca potęga Chin. Im później polskie elity władzy wykonają odpowiedni krok, tym gorsza będzie nasza pozycja przetargowa.


#usa #rosja #chiny #geopolityka

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka