Stowarzyszenie KoLiber Stowarzyszenie KoLiber
754
BLOG

Paweł Przepióra: Zimna Suka, a Księżniczka, czyli poranne rozważ

Stowarzyszenie KoLiber Stowarzyszenie KoLiber Rozmaitości Obserwuj notkę 0

Siódmy dzień marca, godzina czwarta dwadzieścia. Stoję na balkonie, z papierosem w dłoni. Rozmyślam, obserwując pobliski las i górujący nad nim kielecki Telegraf. Arsenal, mimo szczerych chęci, nie dał rady odrobić strat z Mediolanu i został wyeliminowany przez tamtejszych „emerytów”. Nie wiedzieć czemu, przypomina mi się jeden z filmików, który zawojował w ostatnich dniach Internet. Co było jego tematem? Dzień Kobiet…

 

Pewien jegomość, przechadzając się po warszawskim Placu Defilad, zadawał przechodniom dwa pytania:

Pierwsze, kierowane głównie do żeńskiej części respondentów, dotyczyło wymarzonego prezentu na „Międzynarodowy Dzień Kobiet”. Autor filmu, obdarzony nie lada erudycją, próbował dowiedzieć się, dlaczego nasze miłe panie bardziej cenią kwiaty, niżeli prezenty praktyczne – takie jak mopy, czy „garnuszki z kwiatkiem”. Stawiał przy tym tezę, z którą się w pełni zgadzam, iż w normalnym społeczeństwie panuje pewien podział ról – są czynności przypadające kobietom, a inne są domeną mężczyzn. Lecz nie wszystkim się to podobało. Jakież zdziwienie objawiało się na twarzach znakomitej większości dziewcząt, z którymi rozmawiał ów „redaktor”. Podczas dyskusji, próbowały bronić swych postępowych poglądów, ale wobec wygadanego interlokutora, zazwyczaj musiał zarzucić mu „seksistowskie” podejście i szybko uciec do pobliskiej stacji metra.

Drugie, odnosiło się do kwestii bicia kobiet – jak to zrobić, żeby zrobić dobrze (sic!). Pozwolisz, drogi czytelniku, że jako mężczyzna całkowicie wykluczający możliwość podniesienia ręki na damę, nie skomentuje tego pytania. Dodam tylko, że jego adresatami byli miejscowi kloszardzi i podchmieleni kibole (nie mylić z kibicami).

 

Dziwnym zbiegiem okoliczności, w moje ręce trafił nowy numer „Uważam, rze…”. Jego tematem głównym, również było jutrzejsze święto, a w zasadzie jego kuchnia. Tygodnik poświęcił temu zagadnieniu felieton Rafała Ziemkiewicza, wywiad Anny Herbich z profesorem Zbigniewem Lwem-Starowiczem i artykuł Marzeny Nykiel. Nie będę tutaj przytaczał cytatów, ani gruntownie analizował treści wyżej wymienionych pozycji. Pragnę jedynie zaznaczyć, że są to ciekawe spojrzenia na trzy problemy.  Redaktor Ziemkiewicz pisze o trendach, które dominują w dzisiejszym świecie i wywierają wpływ na kobiety przełomu dwudziestego i dwudziestego pierwszego wieku. Profesor Lew-Starowicz opowiada o bardzo przykrym zjawisku, jakim jest coraz większy odsetek zniewieściałych chłopców, a co za tym idzie, jak wzrosło zapotrzebowanie na prawdziwych mężczyzn. Redaktorka Marzena Nykiel, na przykładzie trzech znanych Polek, przypomina nam, że spełnienie kobiety, to nie tylko awans w pracy i dłuższy orgazm. Może być nim również gromadka dzieci i prawdziwa miłość. Zachęcam do lektury i obiektywnego spojrzenia na problem, bez uwzględnienia sympatii, bądź antypatii do wyżej wymienionego tytułu.

 

Po takiej dawce wiadomości, dotyczących roli kobiety w społeczeństwie, zadałem sobie pytanie – czemu ma służyć i czy w ogóle jest naszym paniom taki „Międzynarodowy Dzień Kobiet” potrzebny? 

Żeby odpowiedzieć na to pytanie, postanowiłem dokonać pewnego podziału, że się tak brzydko i w inżynierski sposób wyrażę, ogółu kobiet na dwie grupy. W oparciu o cytaty ze znanych aktywistek feministycznych, których nazwisk nie pamiętam, pierwszą grupę nazwałem „Wyzwolone, Postępowe, Zimne Suki”. Druga grupę, postanowiłem nazwać „Księżniczkami”. Może to i niewyszukane, ale w pełni oddaje istotę omawianego zagadnienia. Chcę przy tym zaznaczyć, że podział jest ogólny i czysto teoretyczny.

 

Panie z pierwszej grupy, to samowystarczalne (niepotrzebujące mężczyzn) żołnierki, które mają jasno sprecyzowane cele. Wstać wcześnie rano, pobiegać, odwiedzić kosmetyczkę, fryzjera, a potem wyruszyć do pracy. Tam – w tych wysokich, szklanych biurowcach – udowodnić wyższość kobiety nad mężczyzną, pokazać pazur i dostać awans. Przy okazji ośmieszyć parę „staromodnych” koleżanek, czy ciężko pracujących „seksistów”. Po pracy, którą zazwyczaj kończą dość późno, idą na spotkanie organizacji feministycznej, czy organizowany przez nią marsz, by potem utopić problemy w kieliszku, lub zostawić je w przymierzalni markowego butiku. W tych eskapadach często towarzyszą im koleżanki i koledzy – homoseksualiści, ma się rozumieć – bo kto tak zrozumie wyzwoloną kobietę, jak druga wyzwolona kobieta, czy zniewieściały wesołek. Oczywiście, nawet członkowie tego zaufanego gremium nie mogą się dowiedzieć o problemach samicy alfa, bo „co by to sobie oni o mnie pomyśleli”. Śpią – ze swoimi kiciusiami, czy pieseczkami – w pustych, sterylnie cichych mieszkaniach. Zdarza się to jednak rzadko, bo lubią ostro imprezować. Potężny kac, urwany film, czy przebudzenie się obok nieznajomego faceta, to dla nich chleb powszedni. Nie wspomnę o ostrym szprycowaniu się, bo przecież nie można odstawać od koleżanek, a tym bardziej od mężczyzn! O posiadaniu dzieci nie wspominam, bo one nie mają na to czasu. Chyba, że znajdą jakiegoś „dawcę nasienia”. Wystawią fikcyjna fakturę VAT, na firmę krzak, a potem – po traumatycznym doświadczeniu porodu – będą podrzucały swój „problem” rodzicom, czy renomowanym osiedlowym klubikom, ze zwykłego braku czasu. Na starość, będą oczekiwały wsparcia od pomocy społecznej. Przecież płaciły podatki, więc wymagają…

To jest wersja, którą określiłbym, jako wielkomiejski hardcore. Niepotrzebne proszę skreślić.

 

Druga grupa, to panie, które chcą być adorowane, ale nie kilka razy w roku. One oczekują tego CODZIENNIE! Nie wykluczają obecności mężczyzny w swoim życiu, co więcej, umiejętnie wyszukują tych właściwych. Prowadzą pewien rodzaj selekcji, w oparciu o doświadczenia swoje i koleżanek, zazwyczaj również zaliczających się do drugiej grupy. Nie zawracają sobie głowy mazgajami i przewrażliwionymi na swoim punkcie chłoptasiami. Szanse ma u nich tylko PRAWDZIWY mężczyzna. Taki, co to potrafi obronić przed zagrożeniem, zaopiekować się – gdy zimno i źle, czy kupić kwiaty bez okazji. Bo tylko taki gość, będzie dobrym ojcem dla ich dzieci, które kiedyś na pewno się pojawią, bo „to tyle radości i podpora na jesień życia”. One są mądrzejsze od pana premiera Tuska i doskonale zdają sobie sprawę, że słowa pana wicepremiera Pawlaka, na temat jego niewiary w państwowe emerytury, nie były zwykłym przejęzyczeniem. Serio! Lubią się zabawić, ale z klasą i bez konieczności udowadniania innym swoich możliwości. Nie stronią od kosmetyków, wizyt w salonach piękności, czy u fryzjera, ale nie są to ich podstawowe punkty dnia. A sporty uprawiają różne, nie tylko – tak ostatnio modne – poranne bieganie. Pracują zawodowo, ale wiedzą, że czasami trzeba odłożyć pewne ambicje dla dobra rodziny. Tak jak ich mężczyzna rezygnuje z wielu rzeczy, by oddać się walce o środki na utrzymanie rodziny, tak i one odkładają robienie kariery na potem, aby zająć się ich wspólnymi dziećmi i być Paniami Domu (nie mylić z kurami domowymi). Mają świadomość, że nie są ani lepsze, ani gorsze, ani nawet równe mężczyznom. Są po prostu INNE i choćby nie wiem jak się starały – co by na siebie nie włożyły, ile wódki by wypiły, czy jakie ciężary nie byłyby w stanie udźwignąć – mężczyznami nigdy nie będą i basta(w przypadku mężczyzn działa to podobnie). One oczekują od swoich wybrańców konkretnych rzeczy. Proszą ich o radę, bo chcą mieć w nich oparcie. Do wspólnego poplotkowania, czy smarkania w chusteczkę przy operze mydlanej, mają wspomniane wyżej koleżanki. Czasem wyciągną swojego męża na zakupy, bo taka jest jego rola – ma zapewnić ich rodzinie utrzymanie, a nie użalać się nad swoim ciężkim losem. One o tym wiedzą i potrafią – w pełni zasłużenie – z tego korzystać. Znają znaczenie słowa wierność, więc ich mężowie nie muszą się martwić, że po niespodziewanym powrocie z delegacji, znajdą w szafie biseksualnego sąsiada, szukającego nowych doznań erotycznych. Kochają zwierzęta, ale doskonale wiedzą, że ich miejsce jest na dworze. Jak już idą na jakiś marsz, to na taki, który służy czemuś dobremu – obronie wartości, czy zamanifestowaniu solidarności z jakimś środowiskiem, ciemiężonym przez siły zła. To z kolei, jest wersja wyidealizowana. Tu również poproszę o skreślenie tego, co zbędne.

 

Są to dość skrajne charakterystyki poszczególnych grup. Śmiem jednak twierdzić, że po drobnych poprawkach, można by sklasyfikować w powyższy sposób znakomitą większość chodzących po ziemi kobiet.

Jak zatem brzmi odpowiedź na pytanie, które sobie postawiłem na początku?

 

Wyzwolone, Postępowe, Zimne Suki! Jutro Międzynarodowy Dzień Kobiet. Przypominamy, że jesteście kobietami. Zapraszamy po odbiór bukiecika z goździków w dziale socjalnym. Wielkość i waga zgodne z najnowszą dyrektywą Parlamentu Europejskiego. Oficjalne spotkanie w Sali konferencyjnej o dwudziestej dwadzieścia pięć. Afterparty w jednym z lokali przy Nowym Świecie. Życzymy udanego dnia i owocnej pracy.

 

Księżniczki! Jesteście powodem, dla którego chce nam się wstawać z łóżek i walczyć. Zasługujecie na to, aby wykreślić „Międzynarodowy Dzień Kobiet” z kalendarza. Chcemy Was czcić przez trzysta sześćdziesiąt pięć dni w roku, a co cztery lata, nawet dzień więcej. Przepraszamy za to, że często nie jesteśmy Was godni. To właśnie dla Was, chcemy być co dzień coraz lepsi. Bądźcie naszymi Księżniczkami, bo takie nas inspirujecie i takie Was kochamy.  

 

I to by było na tyle, w temacie jutrzejszego „święta”…

www.koliber.org Stowarzyszenie KoLiber to ogólnopolska organizacja łącząca ludzi o poglądach konserwatywnych oraz wolnorynkowych. Posiadamy ponad 20 oddziałów w miastach całej Polski. Konserwatyści, liberałowie, libertarianie, wolnościowcy, monarchiści, minarchiści, anarchokapitaliści, antykomuniści. Licealiści, studenci i przedsiębiorcy - młode pokolenie, któremu bliskie są wartości takie jak: ochrona własności, wolność gospodarcza, rozwój samorządności, szacunek dla historii i tradycji oraz silne i bezpieczne państwo. W naszej działalności dążymy do: I Realizacji idei wolnego społeczeństwa. II Całkowitego poddania gospodarki mechanizmom rynkowym. III Obrony suwerenności państwowej. IV Stworzenia "silnego państwa minimum" opartego na rządach Prawa. V Rozwoju samorządności. VI Poszanowania tradycji i historii. VII Uznania szczególnej roli Rodziny Działając w KoLibrze pragniemy zarazem inspirująco i twórczo wykorzystać spędzany wspólnie czas. Pole naszej działalności jest niezwykle szerokie: od tak poważnych przedsięwzięć jak międzynarodowe konferencje, obozy naukowe, panele dyskusyjne poprzez uliczne manifestacje aż po nieformalne spotkania, imprezy integracyjne oraz pikniki. Różnorodność nurtów sprawia, że są wśród nas ludzie o różnych poglądach. I właśnie to jest naszą siłą. Nie zawsze się zgadzamy, ale to jedyne takie miejsce na polskiej scenie politycznej, gdzie prawica potrafi rozmawiać i wypracowywać kompromisy. Poszczególne teksty zamieszczane na blogu nie są oficjalnym stanowiskiem Stowarzyszenia.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości