W czwartek 22 marca miałem przyjemność zasiadać na widowni programu "Bliżej". Tematem programu była edukacja. Ze strony uczestników padło wiele szczytnych haseł m.in. edukacja to inwestycja, to troska o przyszłość narodu, to dbałość o dobro dzieci. Niestety pominięto kwestię podstawową, czyli skąd wziąć na to pieniądze. Zarówno budżet państwa, jak i budżety samorządów traktowano jako magiczne worki bez dna, gdzie pieniądze lęgną się same. Zupełnie pominięto sytuację budżetową miast. W trakcie dyskusji poruszono kwestie żywienia dzieci w szkołach. Pani z OPZZ wyraziła sprzeciw wobec likwidacji szkolnych kuchni i zastąpienia ich cateringiem. Głównymi argumentami przeciw były: pogorszenie się jakości posiłków, likwidacja kuchni dostosowanych do wymagań UE za publiczne pieniądze oraz zwolnienia kucharek. Przedstawiono także jeszcze jeden argument jakim jest wzrost cen posiłków. Jak się okazało wynika on z tego, że do tej pory rodzice płacili tylko za składniki posiłków tzw. wsad do kotła, natomiast pozostałe opłaty m.in. energia i płace były pokrywane naszych podatków. Rozumiem, że w takiej sytuacji gminy chcą zdjąć ten ciężar z podatników. Wywołuje to jednak sprzeciw kucharek obawiających się o swoje miejsca pracy. Po programie paru osobom zajmującym się tą sprawą zaproponowałem utrzymanie obiadów w szkolnych stołówkach w zamian za pełną odpłatność rodziców. Zapewniło by to dotychczasową jakość posiłków, na czym zależy rodzicom, miejsca pracy dla kucharek oraz oszczędności dla samorządów. Niestety pani ze związków zawodowych nie chciała w ogóle na ten temat ze mną rozmawiać. Oczywiście jak rząd czy samorządowcy nie chcą rozmawiać ze związkowcami to jest wielki krzyk, że w Polsce nie ma dialogu społecznego, ale jak przedstawiciel strony związkowej nie chce rozmawiać z podatnikiem to już wszystko jest w porządku.
Minusem tego programu była nieobecność przedstawicieli władz samorządowych, którzy mogli by zabrać głos w sprawie sytuacji budżetowej miast i wynikających z niej oszczędności w obszarze edukacji.
Na zakończenie chciałbym podkreślić, że warto było wziąć udział w tym programie żeby zobaczyć jakie podejście do finansów publicznych mają ludzie zajmujący się sprawami polskiej edukacji. Niestety wyciągam z tego bardzo smutne wnioski. Jak można mówić o patriotycznym wychowaniu młodzieży, o kształtowaniu odpowiedzialności za Ojczyznę i dbaniu o jej dobro, skoro swoim przykładem pokazuje się postawy typu „państwo ma zapewnić” czy „nam się należy”. W ten sposób nie zbudujemy silnej Polski. Zmiany w edukacji mające na celu wzmacnianie patriotyzmu wśród młodych ludzi, trzeba najpierw zacząć od zmiany siebie.