strof strof
2327
BLOG

Oszczędny ślad

strof strof Rozmaitości Obserwuj notkę 129

 

no więc siedzę w allenowskich welurowych portkach
no więc wciągam brzuch w siebie na przemian z zapachem
swojskiej macierzanki – nie tak zapewne w nowych jorkach
odgrywają te sztuki na czterdziestym piątym
piętrze gdy bardzo kontynentalnie wybrzmiewa waltornia
testując akustykę jednej z blaszanych świątyń

wizja tak spędzonego dnia w ospałość mnie wpędza
i traktat o samogonie do snu tuli krzyk bażanci
na pustym peronie samotny pociąg przekrawa tęcza
widzieć to jest szczęściem a przynajmniej czymś miłym
szara droga wyrabia się bitumicznie na zakrętach
i ludzie wciąż rosną za przyczyną mięśni i benzyny

drzewa odbijają się w ziemi i całkiem możliwe
że tam pod powierzchnią trwa lustrzane życie
to tylko my oceniamy pewne rzeczy jako zbyt fałszywe
żeby zdarzyć się mogły; biegnie ścieżką zając
śledzi go moje oko (luneta sztucera?) więc ja też tak żyłem
w napędzanej krwią oleistą ucieczce przez skryte rozstaje?

no więc czytam jeśli tylko sen nie daje mi się za bardzo we znaki
ale nawet wtedy widzę ich ciała pobrudzone drukarską farbą
ruchy ust zmęczonych język niewprawny i nijaki
zwija się w szorstką trąbkę by zagrać hymn na cześć przekleństwa
które jest wszystkim gdy wszystko już z grubsza podzielone ptaki
jeszcze krążą nad żelazną broną łza przekwita w pięściach

więc jak? – powrót i zaraz po nim nic pewnego odchodzenie w zgodzie
ze słońcem nawet cień czyni ze mnie miniaturę zastępcy
wodza z podrzędnego muzeum lub wizerunek posłańca z wiadomością o pogodzie
sztruks słabo chroni przed chłodem ważna informacja zwłaszcza
gdy ten i ów planuje na nowo się narodzić
jak biały brzeg który dziś odsłonięty cięciem z ciekłej czerni wyrasta

dymi się surowizny zapach na kamieni stercie
chwast ściga się z bielą przytomne jaszczurki
starocerkiewne złoto i zieleń niosą na grzbiecie a jeszcze
to nie koniec wysiłku bo dzień się nie kończy wieczorem
i płaszczyźnie jest łatwiej wślizgnąć się tajemnym przejściem
do wczoraj lub do jutra pod wysuszoną korą

no więc zawijam nogawki by swobodnie stawiać w mroku
stopy bose których odcisk w twardym chłodzie odkłada
oszczędny ślad gdy wysycha sto metrów dalej strumień ciała pstrągów
zmieniają się w konary i grzywy drzew w pędzie
czerwone koszule migają na starej drodze wśród sągów
kiepski z duchów sojusznik co jednak trzeba mieć na względzie

strof
O mnie strof

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości