strof strof
961
BLOG

Co się nie odstanie

strof strof Rozmaitości Obserwuj notkę 49



 

Pejzaż z kominem


Cichły domy wśród sadów.
Szarzał w deszczu pałac.

Wynoszono na pola
wrzesień w ciemnych koszach.

Tęsknił diabeł za ziemią
w kościele w Szalowej

i gwizdał pochylony
pociąg walc wiedeński.

Wolno podchodziły
szczyty gór pod szpital

przez most wsparty białą
prymicyjną wstążką.

Piął się w górę gwiazd pochód
po stopniach gałęzi.

I gwóźdź komina czerniał
wbity w trumnę wzgórza.





Co się nie odstanie


Na niepotrzebnym, nieobsianym zatrzymuje się

wóz. Koła grzęzną i tyle

jazdy. Jeszcze będą próbować

podnieść go z okolicą, lecz

co z tego, wszystko na nic, całe  

starania. Staną więc, dumni, z boku,

ze splecionymi rękami. Wiatr im

zachrzęści w oczach. Długie, cienkie

cienie nakłują kapuściane obłoki,

wsuną się w gęstą szarość

jak spóźniony, letni sen. Jesień, zima

błotna, bez różnicy. Zawsze

błoto. I teraz, tłuste, oblepia słońce, że

niewiele widać albo nic nie widać. Oni

przynajmniej nie widzą, gdy wóz

bardziej grzęźnie. Zapadną się z nim,

honor nakazuje. Albo staną

plecami do wozu, przejdą  

tyle ile trzeba kroków. Jednemu trzewik

włoski zostanie na bagnie. Żeby wrócił,

wołają. A gdzie by tam słyszał,

kiedy wkoło muzyka zmierzchania: więc basy

w głuchych beczkach, skrzypki

w grobie karczmy. A na dzień drugi

po wozie ni śladu. Zapadł się w potoki,

które drążą ziemię i niebo, i to między

nimi. Nic się nie zdarzyło

więcej. Lecz i tego zadość. Kruszy się

karciana kareta, kapuściany

wóz; nic na wieczność, z wyjątkiem

tego zapadania się rzeczy

i ludzi. Niknięcia. Odcisku

buta, który biegnie, a jakby stał.  



 

strof
O mnie strof

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości