strof strof
615
BLOG

Zabawki

strof strof Kultura Obserwuj notkę 43

 

Anatomia

Wolno słońce przetacza godziny południa; czerwiec
dogasa w wilgotnym dole wybranym, by założyć
jakieś fundamenty, i dopiero noc, nastając, przerwie
udręczone syczenie wapna, ukośny lot pszczoły.

Dając w zamian rzeczy czemu innemu właściwe:
żar tytoniu wchodzący w mięśnie fantastycznych zwierząt,
które, zbudowane z dymu, żyją krótko i nieprawdziwie,
i, jeśli czegoś w ogóle, to siebie samych – jako i my – strzegą.



Liczone na palcach

Tyle lat temu... Liczone na palcach
przedmioty sporu,
w sytuacji, gdy tańcząc
jakiś pogański bóg To z boginią Owo
spotykają się w ogrodach na schadzce i płodzą
kolejnego potomka.
Jedna świata połowa
w deszczu; druga zaś tymczasem półkula
otwiera się, przechodząc przez filtr lasu jak przez ocean, i nasiąka
wilgotnym granatem.
W dłoniach świat cały jak owoc
roztapia się i formuje,
chciałoby się wierzyć, na nowo,
znalazłszy potwierdzenie swych reguł w wyjątkach.



Zabawki

W tamtym pokoju, gdzie do dziś jeszcze czerwień
dywanu parzy na stopach dziecka delikatną skórę,
trzeba mieć zawsze tych kilka godzin w rezerwie,
by wyprowadzić natarcie, poprawiając kaburę,

choć pas z dermy się zgubił. Colt również. Trzeba będzie strzelać
z patyka, a tak dobrze na masie perłowej
leżał palec. Wiadomo, gubić się to przejaw
dorosłości. Cudzy, nigdy nasz, los jest jak przypowieść.

Gdyśmy przy tym: na półkach w broszurze wydane
przypadki Tecumseha obok Ammonitów
losu – dziwne zrządzenie ręki. Pod kolekcją szklanek
leżą wyniki badań z recytatywem „nie wykryto”.

(W barku, który otworzysz, jeśli klucz przekręcisz
w odwrotną stronę, słowacki rum i jemna, również syfon
pozbawiony nabojów, bezbronny i senny,
na podobieństwo pamięci samotnie wysycha).

Lato ciemnieje. Biurkiem idą ruskie,
w radiu za ścianą gra „Moskwa z melodią
i piosenką”. Cień cebul kołuje nad wózkiem
bez resorów i wwierca się w skaj jak płacz niemowląt.

Jest tu i czarny kredens – dyliżans z Zachodu,
z którego ze śliwkami skrzynki nie zabrano
przez nieuwagę lub z innego zupełnie powodu
zostawiono do podziału kowbojom i Indianom.

Rośnie wycięta lipa, brzęczą pszczoły całkiem
nieświadome swojego nieistnienia. Potem
przejeżdża na wstecznym auto lub dwa. I cisza. Czarne strzałki
jaskółek zwiastują minioną w zeszłym wieku słotę.

A po kwadransie jesień; półmrok się zakrada
w każdą szparę w podłodze albo właśnie stamtąd
dobywa się ta mgła zawiązująca nam oczy, gdy rusza defilada
kariatyd tracących głowę pod kolejową rampą.



Przyczyna

Gdzie pies kulawy łasi się do cienia
(rzeka wyrasta tuż obok i płynie
ku widmom wiosek nieznanych z imienia,
ale świadczących o pierwszej przyczynie),

w ciszy się toczą kamyki i asfalt
kończy swój szary żywot przy wzniesieniu,
którego akt strzelisty skrywa nazwa
bardziej przyziemna; i nie wiedzieć czemu

owijasz głowę tym lnianym pejzażem
i nieść się dajesz zmierzchającym żaglom.
Na wielkiej szali ciężar twój odważy
cisza, co uczy być z dala i pragnąć. 


 

strof
O mnie strof

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura