Szanowny Panie,
przeczytałem Pański list otwarty. W związku z Pańskim poglądem i wręcz żądaniem, żeby się ujawniać i podpisywać nazwiskiem, niniejszym informuję:
Nazywam się Borys. Nazwiska, niestety, nie posiadam, chyba że za nazwisko uznać nazwę gatunkową mojego rodu, czyli: SZCZUR. Futerko mam kremowo-białe, z ciemnoszarą pręgą przez grzbiet i dwoma strzałeczkami w tymże kolorze na głowie, między uszami. Uszy mam odstające, z bliznami po pryszczach. Długość ciała: 25 centymetrów, plus długość ogona pokrytego szczeciną równą 30 centymetrów. Mam cztery łapki z czterema pazurkami każda. Mam czarne oczka. Dupy nie mam, ale mam zadek.
Mieszkam z Ciotką, imienia nie znam, zresztą mi imię Ciotki niepotrzebne do szczęścia, ważne, że w ramach przyjzanej koegzystencji ona mi daje jeść i pić, a ja nie zżeram jej kabla od komputera. Mam ładne mieszkanko w postaci klatki czystej i przestronnej, z pięterkami, z domkiem i miseczką pełną smacznych ziarenek, a z mieszkanka mam widok na telewizor, dzięki czemu mam pogląd na świat. Posiadam też szelki i smycz, a także prywatny koszyk, dzięki którym mogę odbywać wycieczki. Mam też sześć sąsiadek: Wierę, Oksanę, Katię, Kreskę, Kropkę i Niobe (niestety mój współlokator Wołodia Adolf niedawno zmarł).
Tak więc, Panie Redaktorze, ma Pan mnie na widelcu (pardon, o ile wiem, nie jest Pan Wietnamczykiem i nie jada Pan szczurów).
Bardzo proszę, by Pan mnie opisał ze szczegółami w swojej gazecie. Mam tylko drobną uwagę: niech Pan coś zrobi z farbą drukarską, bo śmierdzi i jest niesmaczna.
Borys