IndieMind IndieMind
3381
BLOG

Mit frekwencyjny, czyli dlaczego mamy prawo nie iść na wybory

IndieMind IndieMind Polityka Obserwuj notkę 45

Ryszard Bugaj do urny się nie wybiera. Ogłosił to pomimo tego, że nasza świecką tradycją wyborczą jest wszechobecne nawoływanie do oddania głosu, do podwyższenia słabej krajowej frekwencji wyborczej. Profesor wiele razy udowodnił, że myśli samodzielnie, i podejmuje samodzielne decyzje. Można się z nim nie zgadzać, ale zgodzić się trzeba z tym, że mówi szczerze, działa szczerze. W przeciwieństwie do gromady piewców wysokiej frekwencji, którzy mówią koniukutralnie, działają koniukturalnie. Z nimi zgadzać się nie sposób.

Wysoka frekwencja oczywiście jest na rękę kandydatom PO. Im wyższa frekwencja tym będzie wyższe procentowo poparcie dla Platformy. Na tej samej zasadzie wzrasta odsetek słuchaczy RMF, gdy liczba słuchaczy rozgłośni radiowych wzrasta w ogóle. Po prostu wyborca masowy i słuchacz masowy jest tym samym rodzajem nie do końca świadomego w swych działaniach człowieka. Człowieka, którego świetnie opisał Giovanni Sartori w swej książce „Homo videns”. Po co się wysilić ze znalezieniem dobrej stacji puszczającej ambitną muzykę, skoro można posłuchać muzyki nijakiej, za to elegancko w tło się wpasowującej? Po co się wysilić i spróbować przeanalizować rzeczywistość publiczną ostatnich czterech lat, nawet we własny niedoskonały sposób, skoro można nie wysilając swych szarych komórek oddać głos bezpieczny, w otoczeniu niedyskwalifikujący, przed szereg niepotrzebnie niewyprowadzający? Po co nam taki wyborca? Czy polityka ma się zniżyć do poziomu kultury komercyjnej, do poziomu rozgłośni typu RMF, i Radio Zet skutecznie niszczących eter i gusta słuchaczy? Czy mamy stawiać na ilość, czy na jakość? Otóż na jakość bezwzględnie. Niech Polską rządzi nawet garstka, ale ludzi mających pojęcie co robią. Jest to lepsze wyjście niż rządy (oczywiście pośrednie) „skonsumowanych” biegnących owczym pędem. Zasadą demokracji nie jest to, że reprezentantów wybiera całe społeczeństwo. Jej zasadą jest to, że reprezentantów może wybrać całe społeczeństwo, jeśli tylko tego chce. Nie chce, niech nie wybiera. Nie wie na kogo głosuje, niech głosu nie oddaje, bo tylko szkód narobi.

Oczywiście elity polityczne, ale nie tylko polityczne pragną wysokiej frekwencji nie tylko z powodów wymiernych, ale też głębszych. Politycy lepiej poczują się, gdy zobaczą wynik frekwencji na przykład 65%. Da im to ostateczny dowód, że demokracja, którą oni tworzą jest zdrowa, ukształtowana, równa demokracjom innym. Nasze elity pozapolityczne także chcą wywodzić się z kraju na świecie poważanego, uznawanego za demokratyczny przykład. Chcą dowodu na to, że są zdrowymi elitami zdrowego państwa, wysoka frekwencja mogłaby być takim dowodem. Czy mamy tym środowiskom dawać taki prezent? Czy mamy utrzymywać nasze elity w stanie permanentnego okłamywania własnego sumienia, w stanie permanentnego zafałszowywania obrazu samych siebie? Czy 20% frekwencji wyborczej nie zmusi klasy politycznej do refleksji, do oczywistego wniosku „chyba rzeczywiście coś jest z nami nie tak”? Czy przedstawiciele naszej rodzimej pożal się Boże „sztuki”, i naszych pożal się Boże mediów mainstreamowych, czyli reprezentanci ogólnie mówiąc naszych środowisk pożal się Boże „opiniotwórczych” nie poczują się dziwnie, gdy zobaczą jak 80% społeczeństwa mówi im „mamy gdzieś fałszywą rzeczywistość, którą tworzycie”? Czy nasze pożal się Boże środowiska intelektualne nie staną wtedy w obliczu bolesnej prawdy na swój temat?

Polski system partyjny jest taki jak każdy widzi. Nie każdy więc świadomy obserwator, lub chociażby obserwator, który stara się być świadomy (bo to o chęci się rozchodzi, a z nich wyniknie doświadczenie) znajdzie orientację polityczną, którą mógłby nawet względnie zaakceptować. Bo czy mamy lewicę z prawdziwego zdarzenia, pragmatyczną, niezideologizowaną, zorientowaną prospołecznie? Nie mamy, mamy za to postkomunistów, broniących pozycji dawnej nomenklatury, lub skrajnie zideologizowane, wręcz lewackie środowisko Ruchu Palikota. Na kogo ma głosować logicznie myślący wyborca lewicowy? Na kogo ma głosować logicznie myślący wyborca chrześcijańsko-demokratyczny, skoro ruch chadecki jest w naszym kraju na wymarciu? Dlaczego ktoś komu generalnie nie pasują zasady jakimi się rządzą polskie partie polityczne, czyli zasady wszechobecnych „spółdzielni”, musi oddawać swój głos, skoro on takim zasadom życia partyjnego się sprzeciwia? Dlaczego wyborca logicznie myślący musi robić teatrzyk z oddawaniem do urny pustej kartki, dlaczego musi wysłuchiwać kalumnii o „obywatelskim obowiązku”? Dlaczego tak trudno zrozumieć jest, że czasem obywatelskim obowiązkiem jest do urny nie pójść?

IndieMind
O mnie IndieMind

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka