Romuald Szeremietiew Romuald Szeremietiew
1902
BLOG

1939 r. - sojusz i wojna

Romuald Szeremietiew Romuald Szeremietiew Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 92

image

Stanisław Cat-Mackiewicz, ciekawy publicysta, marny polityk i… ubecki „kontakt operacyjny” (rozmowy z komunistami podjął w 1947 r. w Londynie), na którego krytyczne opinie o ministrze Józefie Becku powołują się współcześni „rewizjoniści” historii Polski, nazwał związki Polski z Anglią i Francją „sojuszem egzotycznym”. Ten pogląd trwa w polskiej świadomości bowiem we wrześniu 1939 r. zachodni sojusznicy nie podjęli ofensywy przeciwko Hitlerowi w ustalonym z Polakami terminie.

imageW dniu 12 września 1939 r. odbyła się w Abbeville brytyjsko-francuska konferencja, na której zdecydowano o wstrzymaniu ofensywy na Niemcy. Gen. Maurice Gamelin głównodowodzący sił sprzymierzonych na Zachodzie zaproponował, aby datę planowanej ofensywy przesunąć. Francuski wojskowy wskazywał, że istnieje konieczność zgromadzenia większej ilości ciężkiej artylerii wg. niego niezbędnej do przełamania niemieckich umocnień. Siły francuskie miały być gotowe do przeprowadzenia ofensywy 21 września.

Szef Sztabu Naczelnego Wodza gen. Wacław Stachiewicz: „W dn. 16 września szef francuskiej misji, gen. Faury oświadczył mi, że wysłał do swych władz raport, w którym stwierdził że sytuacja na froncie naszym ulega poprawie i że o ile będziemy mieli kilka dni czasu na przeprowadzenie wydanych zarządzeń to potrafimy się utrzymać w Małopolscy wschodniej i skupić tam znaczniejsze siły, co stworzy nam nowe możliwości działania. Równocześnie jednak podał mi do wiadomości, że otrzymał zawiadomienie, iż rozpoczęcie ofensywy na zachodzie ulegnie kilkudniowej zwłoce (na 20 dzień mobilizacji tj. 21 września) gdyż przygotowania nie zostały jeszcze zakończone.” (W. Stachiewicz, „Pisma. Tom II, Rok 1939”, Instytut Literacki Paryż 1979, s. 193.)

Generał Stachiewicz przyjął informację i nie miał wątpliwości, że polska obrona wytrwa do daty podanej przez francuskiego generała. Szef sztabu Naczelnego Wodza uznał to więc za dopuszczalną korektę planów i nie widział w decyzji sojuszników niczego niepokojącego. Na pewno nie uważał, że doszło do zdrady Polski przez Francję. Jak wiadomo Francja i Wielka Brytania 3 września 1939 r. wypowiedziały wojnę Niemcom więc sojusznicy wykonywali uzgodnione z Polską działania.

image

Pamiętajmy, że dzisiejsza ocena ówczesnej sytuacji na froncie i możliwości kontynuowania obrony we wrześniu 1939 r. w poważnym stopniu została uformowana przez oddziaływanie propagandy polskich przeciwników politycznych „sanacji” z jednej strony, a z drugiej niemieckich i rosyjskich/sowieckich wrogów Polski. Przez dziesięciolecia słyszeliśmy w „Polsce Ludowej”, że Polska przegrała wojnę z Niemcami, jak mówiła ich propaganda, w ciągu dwu tygodni. Propagandziści i historycy komunistyczni zapewniali, ze państwo polskie rozpadło się „jak domek z kart”, zanim doszło do „wkroczenia” wojsk sowieckich do Polski 17 września.

Ten obraz jest fałszywy. W Polsce wraz z trwaniem walk następował bowiem przełom moralny i opór nie słabł, ale rósł. Jednocześnie spadała intensywność działań Luftwaffe, która poniosła duże straty w sprzęcie. Wyczerpywała się siła niemieckich jednostek pancernych. Niemcom kończyły się zapasy, np. paliwa, zaczynało brakować amunicji. Niemieckie siły zbrojne były potężne, ale ich skuteczność bojowa nie przekraczała 3-4 miesięcy. Na zapleczu frontu ustępowała po polskiej stronie panika i zamieszanie z pierwszego tygodnia wojny. Na terenach wschodnich województw RP zaczęła funkcjonować administracja, uruchamiano ewakuowane fabryki uzbrojenia, masy ewakuowanych rezerwistów (ponad 500 tys.) trafiały do ośrodków odtwarzania rozbitych jednostek wojskowych i formowania nowych. W drugim tygodniu wojny na terenach wschodnich RP wykonywano gigantyczną pracę organizacyjną.

imageW rękach polskich ciągle znajdowała się większość terytorium państwa na którym były siły i środki do prowadzenia wojny – po 14 września ilościowo siły znajdujące się na zapleczu frontu były większe od wojsk zaangażowanych bezpośrednio w działania wojenne na froncie, a z danych sowieckich dowiadujemy się, że po 17 września Sowieci zagarnęli zapasy polskiej broni i amunicji pozwalające na wystawienie 20 dywizji. Zgodnie z danymi generała Jodla Niemcy mieli zapasów amunicji wystarczających na prowadzenie działań do 5 października 1939 r., a Polacy, według wicepremiera Kwiatkowskiego, dysponowali magazynami amunicji i paliwa łącznie na półtora miesiąca walk, a więc do 15 października 1939 r.

Ruszyło też zaopatrzenie w uzbrojenie i sprzęt z Zachodu. Jeszcze 4 września rząd Rumunii wyraził zgodę na transporty broni kierowane przez swoje terytorium dla walczącej Polski. Dzień później taką samą decyzję podjął rząd Jugosławii, a następnie rząd Grecji. Nadwyżki personelu lotniczego 16 września dostały rozkaz wyjazdu do Konstancy w Rumunii w celu przejęcia dostarczonych tam francuskich i angielskich samolotów i przelot nimi do walczącej Polski; w tym czasie rumuńskich portach znajdowało się 17 statków, nie tylko z samolotami, ale też z francuskimi czołgami, działami 105 mm, z amunicją, wojskowymi ciągnikami, ciężarówkami, sprzętem łączności; wiele statków z wojskowym wyposażeniem dla Polski było w drodze do portów rumuńskich, np. w dniu 18 września z Francji wypłynęło 6 statków, a z Anglii - 4 statki.

W dniu 17 września 1939 r. sytuacja uległa jednak radykalnej i katastrofalnej dla Polski zmianie. Do Hitlera dołączył Stalin i siły sowieckie zalały wschodnie tereny Polski uniemożliwiając polskiemu wojsku walkę z Niemcami.

Nie ustalimy, czy 21 września Polska doczekałby się ofensywy sojuszników na zachodzie. Nie możemy jednak twierdzić, że na pewno by jej nie było. Gdyby więc do ofensywy doszło, to klęska Niemiec byłaby natychmiastowa. Zauważmy - nie byłoby II wojny światowej i jej zbrodniczych skutków. Nie ulega też wątpliwości, że gdyby nie było sowieckiej agresji to polska obrona byłaby skuteczna.

imageMożna natomiast wnosić, że gdyby Francuzi dotrzymali pierwszego uzgodnionego terminu, to prawdopodobnie Stalin nie odważyłby się zaatakować Polski. Wówczas Hitler poniósłby klęskę już w październiku 1939 r. Było to realne skoro później sytuację militarną Niemiec tak oceniali: Naczelny Dowódca Wehrmachtu feldmarszałek Wilhelm Keitel - „Gdyby Francuzi natarli, Niemcy mogli im przeciwstawić tylko pozory obrony”; szef sztabu dowodzenia Wehrmachtu generał Alfred Jodl - „Rzesza uniknęła katastrofy dzięki bezczynności 110 dywizji francuskich, które nie natarły na 23 dywizje niemieckie”; szef sztabu wojsk lądowych generał Franz Halder - „W ciągu dwóch tygodni Francuzi doszliby za Ren”; Generalny Inspektor Wojsk Pancernych generał Heinz Guderian - „Dlaczego Francuzi nie korzystali z okazji?” generał Hans Koesfrin - „Gdyby Francuzi ruszyli do natarcia, wkroczyliby do Berlina”; feldmarszałek Erich von Manstein (Lewinski) - „Sprawy potoczyłyby się zupełnie inaczej, gdyby mocarstwa zachodnie w możliwie najwcześniejszym momencie przystąpiły do ofensywy”.

Niestety po stronie francuskiej występował paraliż woli w rządzie i dowództwie wojskowym, niezdolność do podejmowania stanowczych ofensywnych działań i to nie tylko w 1939 r. W 1940 r. kiedy Niemcy napadły na Francję jej potężna armia, wspierana przez dywizje brytyjskie, belgijskie, holenderskie, polskie nie potrafiła obronić III Republiki, skapitulowała. Najpierw Hitler 5 października 1939 r. przyjmował defiladę wojsk niemieckich w Alejach Ujazdowskich w Warszawie, a 14 czerwca 1940 r. niemieckie oddziały defilowały na Avenue des Champs-Élysées w Paryżu.

imageAle to zawarcie paktu Ribbentrop-Mołotow umożliwiło Hitlerowi napaść na Polskę, natomiast agresja sowiecka przesądziła o wojskowej klęsce Polski. Mieczysław Lipiński pisał na łamach „Wojskowego Przeglądu Historycznego”: „Dziś wiemy z dokumentów zdobytych przez aliantów, że zapasy materiałowe Niemiec w końcu września 1939 r. były na wyczerpaniu, wystarczały na prowadzenie wojny na okres nie dłuższy niż dwa - trzy tygodnie, a w formacjach technicznych: wojskach pancernych i lotnictwie, na okres jeszcze krótszy”. Nie miał racji „New York Times”, gdy porównał Stalina do hieny, która ukradła część łupu zdobytego przez niemieckiego lwa. W wojnie z Polską niemiecki „lew” nie dałby sobie rady bez pomocy sowieckiej „hieny”, która jest też przecież drapieżnikiem – w dziele zniszczenia II Rzeczypospolitej Hitler i Stalin byli sobie nawzajem bardzo potrzebni.

Obiektywna ocena polskiej kampanii mówi, że plan obrony przygotowany przez marszałka Śmigłego został wykonany. Polskie dowództwo mimo skrajnie trudnych warunków i wielkich strat zdołało przeprowadzić wielki manewr odwrotowy broniąc całego terytorium kraju przed imageagresorem. Wojsko Polskie stawiając opór cofało się w nakazanym przez Naczelnego Wodza kierunku południowo – wschodnim. Zdołano zachować przez Rumunię połączenie z sojusznikami na Zachodzie. Armia polska dotrwała w obronie do daty uzgodnionej z sojusznikami ofensywy i mogła się obronić oczekując pomocy w drugim terminie - 21 września. Nie było winą ministra Becka, marszałka Śmigłego, że tej ofensywy nie doczekali się, gdyż 17 września Stalin napadł na Polskę.


PS. Jak zwykle, gdy odezwę się przedstawiajac w pozytywnym świetle nasze dzieje zawszę odzywają się ci co "wiedzą lepiej", są mądrzejsi, a tak na prawdę to mają za złe, że Polska w ogóle istnieje.

Cóż, wspomnienie września 1939 r. dla niektórych świetna okazja do plucia.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura