Romuald Szeremietiew Romuald Szeremietiew
250
BLOG

Znowu dwa bieguny?

Romuald Szeremietiew Romuald Szeremietiew Polityka Obserwuj notkę 10

image

Po zakończeniu II wojny światowej powstał na świecie ład dwubiegunowy – USA/ZSRS. Dla nas fatalny, pieczętował niewolę Polski oddanej przez Zachód do strefy sowieckich wpływów w Europie. Po upadku komunizmu i rozpadzie ZSRS Polacy i inne narody Europy Środkowowschodniej odzyskały wolność i powstał ład określany jako jednobiegunowy – porządek świata gwarantowały USA. Coraz więcej wskazuje, że odradza się formuła ładu dwubiegunowego, tylko teraz kontrpartnerem USA w utrzymaniu tego ładu nie będzie Rosja, ale Chiny. Dla Polski to dobry prognostyk, dla Tajwanu chyba nie...

………………………...
17 listopada 2023
Rozmowa z dr. hab. nauk wojskowych, profesorem uczelnianym, Romuald Szeremietiew, byłym wiceministrem i p.o. ministrem obrony narodowej

------------------------------------------------
Czy po spotkaniu Joe Bidena i Xi Jinpinga na marginesie szczytu APEC w San Francisco w Kalifornii możemy mówić o nowym otwarciu w relacjach Stany Zjednoczone – Chiny?

– Nie wiem, czy do końca mam rację, ale wygląda to tak, jakby Stany Zjednoczone zaoferowały Chinom sytuację, jaka istniała jeszcze w czasach sowieckich, kiedy o stanie i losach świata decydowały dwa mocarstwa: Stany Zjednoczone i Związek Sowiecki. Każde z tych mocarstw miało swoje strefy wpływów, których pilnowały, ale jednocześnie cała ta sytuacja była mniej więcej obliczalna i przewidywalna, bo wiadomo było, kto w jakim kręgu się znajduje. Taki stan funkcjonował przez lata i chyba nie było to do końca złe rozwiązanie, jeśli weźmiemy pod uwagę, że III wojna światowa, która przez jakiś czas wisiała w powietrzu, nie wybuchła. Teraz sytuacja jest taka, że ład światowy, którego gwarantem są Stany Zjednoczone, pod naporem różnych ośrodków, które też chcą odzyskać swój wpływ na losy świata, zaczął się chwiać. Takim niebezpiecznym ośrodkiem jest oczywiście Rosja ze swoimi imperialnymi zapędami, co próbuje w sposób agresywny demonstrować, chociażby w tej chwili na Ukrainie, ale takim ośrodkiem są również Chiny. Nie wiem, czy w związku z tym, ktoś w Waszyngtonie nie doszedł do wniosku, że może warto stworzyć podwójny układ: Stany Zjednoczone – Chiny, w celu ustabilizowania sytuacji międzynarodowej. Może tak być…

To, co Pan Minister mówi, zgadzałoby się ze słowami Xi Jinpinga, który po spotkaniu z Joe Bidenem stwierdził, że rywalizacja między mocarstwami nie musi być przeważającym trendem. „Ziemia jest wystarczająco duża, aby zmieścić oba mocarstwa” – zaznaczył chiński przywódca. Tylko, czy to nie oznacza ponownego powstania i podziału stref wpływów, gdzie żadna ze stron nie będzie sobie wchodzić w drogę?

– Nie można tego wykluczyć, jest to prawdopodobne. Taki układ spowoduje, że możemy mieć podział na strefy wpływów, gdzie żadna ze stron nie będzie sobie wchodzić w paradę. Najpierw jednak należy zdefiniować, kto dokąd i jak daleko ma sięgać.

O ile ostatnio między przywódcami Stanów Zjednoczonych i Chin nie było żadnych rozmów, o tyle dzisiaj pojawiają się konkrety, co do których Biden i Xi się zgodzili…

– Owszem, są cztery konkrety, co do których obaj przywódcy się zgodzili. Chodzi o uruchomienie gorącej linii i de facto powrót do kontaktów bezpośrednich na najwyższym szczeblu, gdzie każdy z prezydentów, w sytuacji wątpliwości, będzie mógł bezpośrednio zadzwonić do drugiego i wyjaśnić sprawę. Bardzo ważnym sygnałem jest także wznowienie łączności czy kontaktów wojskowych między dowództwami Chin i Stanów Zjednoczonych. Słyszymy też o zawiązaniu współpracy w zakresie walki z kartelami narkotykowymi oraz ograniczanie ryzyka i troskę o bezpieczeństwo związane z rozwojem sztucznej inteligencji m.in. w dziedzinie militarnej. To są konkrety, które z dużą dozą prawdopodobieństwa mogą wskazywać, że Stany Zjednoczone chcą ewoluować właśnie w kierunku podziału stref wpływów.

Jakie to może mieć skutki dla nas?

– Jeżeli podmiotem tego układu Stanów Zjednoczonych, jako partnera duopolu, który ma rządzić światem, nie jest Rosja, tylko Chiny, to z naszego punktu widzenia jest to dużo korzystniejsze rozwiązanie. Byłoby znacznie gorzej dla nas, gdyby Waszyngton chciał się układać z Moskwą. Jako kraj już taki wariant przerobiliśmy w przeszłości, kiedy prezydent Stanów Zjednoczonych razem ze Stalinem układali strefy wpływów, i wiemy czym to się dla nas zakończyło. Wygląda, że to, co się w tej chwili dzieje, jeśli idzie o ewentualny podział stref wpływów i zmiany w ładzie międzynarodowym, to one mogą nam nie zaszkodzić, a może nawet nam pomogą. Kto to dzisiaj wie?

Prezydent Joe Biden pytany przez dziennikarzy, czy wierzy we wszystkie zapewnienia Pekinu, stwierdził, że hołduje postawie „Ufaj, ale sprawdzaj”…

– I słusznie. Ta zasada jest znana i stosowana od lat, i to nie tylko w polityce. Otóż zdaje się, że to Dzierżyński był autorem takiej maksymy – wierz, ale sprawdzaj. Później już w zupełnie innym kontekście powtarzał to Bronisław Komorowski w Białym Domu podczas spotkania z prezydentem Barackiem Obamą. Żeby jednak nie sięgać do takich patronów tego typu formuły, należy powiedzieć, że ograniczone zaufanie to coś, co powinien mieć każdy kierowca siedzący za kółkiem. Owszem, zakładamy, że każdy z uczestników ruchu będzie postępował racjonalnie, zgodnie z przepisami o ruchu drogowym, ale trzeba też mieć na uwadze, że ktoś może być szalony, znacznie przekroczyć dozwoloną prędkość i narobić bałaganu. Zwłaszcza w relacjach międzynarodowych trzeba się mieć na baczności i nawet przy zaufaniu do partnerów, mieć oczy szeroko otwarte.

Pana zdaniem jest szansa, żeby zasada wzajemnego szacunku i pokojowe nastawienie – jak mówił Xi Jinping – stały się dominujące w relacjach obu mocarstw?

– Nie, nie sądzę. To będzie raczej interes obu stron. To znaczy wygląda, że zarówno Waszyngton, jak i Pekin zdają sobie sprawę, że na wojnie między tymi dwoma mocarstwami żadne z nich dobrze nie wyjdzie. Dlatego jeśli Stany Zjednoczone będą respektować pozycję Chin w tych miejscach, jakie zostaną ustalone, będzie to dobry interes dla Chin, aby dalej budować swoją potęgę. Bo zdaje się, że ostatnio Pekin gospodarczo i demograficznie chyba niekoniecznie rozwija się tak, jak to planowano. Również dla Waszyngtonu będzie to okazja, aby skoncentrować się na innych kwestiach – oczywiście pamiętając, że przeciwnik nie jest byle jaki.

Jednym z problemów we wzajemnych relacjach niewątpliwie jest Tajwan, co do którego jasnej zgody między mocarstwami nie ma…

– Nie jest żadną tajemnicą, że Pekin uważa Tajwan za zbuntowaną prowincję i integralną część Chin. Jest pytanie, czy Tajwan będzie czymś na wzór Polski w czasach jałtańskich? Komunikaty nie są jasne. Niewykluczone więc, że na Tajwanie trzeba będzie powołać rząd jedności narodowej i pojawi się ktoś, jakiś chiński „Bierut” i tajwański „Mikołajczyk”, którzy będą pracować nad powołaniem takiego rządu.

Prezydent Joe Biden zakomunikował, że zaapelował do swojego chińskiego odpowiednika, by ten użył swoich wpływów na Iran i odwiódł Teheran od dalszych prowokacji na Bliskim Wschodzie…

– Jeżeli Chiny akceptują to, że Stany Zjednoczone mają swoje wpływy na Bliskim Wschodzie, to pewnie tak postąpią. Wtedy pewnie trzeba będzie w zamian coś Chinom dać i kto wie, czy nie będzie to właśnie wspomniany przed chwilą "rząd jedności narodowej" na Tajwanie.

Jaki wpływ na geopolitykę może mieć spotkanie Joe Biden – Xi Jinping? Pytam o to w kontekście Rosji.

– Przede wszystkim ważne, że po ponad roku, kiedy to po wizycie ówczesnej spiker Izby Reprezentantów, Nancy Pelosi, na Tajwanie, kontakty zostały zerwane przez Chiny, obaj prezydenci uznali, że czas najwyższy się spotkać omówić i być może wyjaśnić te kwestie, które doprowadziły do wzrostu napięcia w relacjach obu mocarstw. Powrót do bezpośredniej, otwartej komunikacji dobrze rokuje. Wygląda też na to, że jeśli rzeczywiście w San Francisco doszło do jakiegoś porozumienia między Pekinem a Waszyngtonem, to Moskale mogą zostać chińską prowincją, satelitą chińskim.

Czy zatem, w dającym się przewidzieć terminie, możemy spać spokojnie, jeśli chodzi o przyszłość geopolityczną?

– Może tak być. Oczywiście Rosja i Putin zapewne się z takim podziałem ról nie zgodzą. Zresztą ostatnio na ukraińskim froncie Putin próbuje pokazać swoją dominację i zdobyć teren, ale w mojej ocenie takie przedsięwzięcia na dłuższą metę nie rokują, są bez przyszłości. Cóż to bowiem za potęga, której zdaje się ostatnio artylerię dostarcza Kim Dzong Un i Korea Północna. Ale to pokazuje też skalę kompletnego upadku, jeśli chodzi o wpływy kraju aspirującego do roli światowego mocarstwa. Moskwa musi zrozumieć i przyzwyczaić się, że takim mocarstwem już nie jest, podobnie jak Francja, ale skoro Paryż zdołał to zrozumieć, mimo prób wpływania na Europę, a nawet świat, to tym bardziej powinny to pojąć władze na Kremlu. Ci, którzy utracili swoją imperialną potęgę, ciężko to znoszą. Oczywiście z naszego punktu widzenia wcale to nie oznacza, że mamy stać w miejscu. Cały czas musimy rozwijać swoją armię, budować swoje siły militarne, bo nigdy nie wiadomo, czy nawet upadłemu mocarstwu nie przyjdzie do głowy próbować odbudować swoją pozycję, dokonując agresji na sąsiada. Musimy mieć siłę, żeby taki ewentualny atak odeprzeć, ale przede wszystkim, żeby swoją armią, swoim wyposażeniem militarnym odstraszać potencjalnego agresora.

Dziękuję za rozmowę. Mariusz Kamieniecki
https://naszdziennik.pl/mysl/287341,obowiazuje-zasada-ograniczonego-zaufania.html?fbclid=IwAR1tggNiSmxlQl6CXZ3KeqBIhfSI5LJUyJUQx99zIi9D2M_U9ncg6Hs2MZw



Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka