Reakcje na słowa Obamy o "polskich obozach kocentracyjnych" są zdecydowanie przesadzone. Zarzuca się prezydentowi USA nieuctwo, nieprzygotowanie, brak wiedzy na temat Holocaustu. Zarzuty te nie mają żadnych podstaw.
Stwierdzenie 'polskie obozy koncentracyjne' w języku angielskim nie oznacza wcale, że Polacy są odpowiedzialni za Holocaust. Przymiotnik "polskie" w tym kontekście oznacza jedynie zwykłe określenie geograficzne. Sens tego wyrażenia jest taki sam jak znaczenie wyrażenia "Texas Chainsaw Massacre" czyli "Teksańska masakra piłą mechaniczną" (przykład Piotra Beniuszysa). Byłoby dosyć zabawne, gdyby mieszkańcy Teksasu nagle zaczęli zbiorowo protestować przeciwko producentom filmu uznając tytuł za zniesławienie. Innym podobnym zwrotem jest określenie "american terrorist attacks" na zamachy z 11 września. Większość Amerykanów nie widzi w takim wyrażeniu nic niestosownego.
O tym, że Obama był jak najdalszy od przypisywania Polsce odpowiedzialności za Holocaust najlepiej świadczy cały kontekst jego wypowiedzi. Kontekstem było przyznanie Janowi Karskiemu prestiżowego odznaczenia "Medal of Freedom". Przyznając Karskiemu to odznaczenie prezydent i jego administracja wykazali się właśnie dogłębną wiedzą historyczną. Świetnie się stało, że odznaczenie to zostało przyznane. Dzięki niemu na łamach amerykańskiej prasy ukazało się kilkanaście artykułów na temat Karskiego i polskiego wsparcia dla ofiar Holocaustu (m.in. jeden autorstwa Igora Janke).W efekcie jakiś fragment naszej historii przynajmniej na chwile dotarł do amerykańskiej świadomości.
Przyznając Karskiemu odznaczenie administracja Obamy wykonała więc ładny gest pod naszym adresem. Uznając zasługi Karskiego Obama w pewnym sensie wyraził uznanie wobec całej naszej walki z III Rzeszą. Z tego względu zupełnie bezsensowne jest zarzucanie mu historycznej ignorancji i robienie z całej sprawy międzynarodowego skandalu. Amerykanom nasze postępowanie może się wydawać zupełnie niezrozumiałe.
