r.szklarz r.szklarz
518
BLOG

Uwierzyć w rating

r.szklarz r.szklarz Gospodarka Obserwuj notkę 3

 Uwierzyć w rating

 

Przed ich werdyktami drżały do tej pory międzynarodowe korporacje i rządy państw, jednak ostatni kryzys może to zmienić. Agencje ratingowe są bez wątpienia jednymi z najbardziej kontrowersyjnych instytucji ostatnich lat, a ich przyszłość stoi dziś pod znakiem zapytania.

 

Ocena poziomu ryzyka papierów wartościowych nie jest rzeczą prostą i nie każdy inwestor ma środki, umiejętności i czas, aby zgromadzić ogromne ilości danych i dokonać ich wnikliwej analizy, która pozwoliłaby mu określić, gdzie może bezpiecznie ulokować swój kapitał. Z drugiej strony, na braku dostępu do informacji tracą emitenci, zwłaszcza ci wiarygodni, którzy nie mają możliwości udowodnienia, że akurat ich papiery są godne zaufania, a więc warto w nie inwestować. Na szczęście lukę tę uzupełniają specjalne instytucje finansowe – agencje ratingowe, które dokonują, za stosowną opłatą, niezależnej oceny, czy dany podmiot jest w stanie spłacić zaciągnięte długi. Aktualnie trudno sobie wyobrazić rynki finansowe bez nich, a z ich usług korzystają największe firmy, samorządy terytorialne, a nawet całe państwa. W ostatnim czasie pojawiły się jednak wątpliwości, czy wystawiane przez nie oceny, tzw. ratingi, są faktycznie miarodajne.

 

Ratingowy triumwirat

 

Za wiarygodność swojej oceny agencje odpowiadają własną reputacją, co sprawia, że na tym rynku mogą się utrzymać jedynie najbardziej renomowane firmy. Dziś mówi się w zasadzie tylko o trzech, które wiodą prym o tak zwanejWielkiej Trójce, czyli Fitch, Moody’s i Standard & Poor’s. Co prawda w wielu państwach od lat 70. ubiegłego wieku powstają krajowe agencje, które miałyby uniezależnić wewnętrzne rynki kapitałowe od ocen triumwiratu, to jednak posiadają one łączny udział w rynku na poziomie nieprzekraczającym 6 proc. i oceniają tylko małe podmioty, których nie stać na ocenę międzynarodowej agencji.

Prowadzi to do sytuacji, w której trzy amerykańskie firmy mają ogromną władzę na rynkach. Poprzez obniżenie ratingu mogą one pogrążać w kryzysie całe państwa, podwyższając cenę uzyskania przez nie kapitału poprzez emisję obligacji, o czym w ciągu ostatniego roku boleśnie przekonały się kraje takie jak Grecja czy Portugalia. Oczywistym jest, że rządy mające problemy z płynnością powinny otrzymywać niskie oceny, ponieważ nie są wiarygodnymi dłużnikami. Mają one jednak wówczas jeszcze większe problemy ze zdobyciem środków na spłatę zobowiązań, więc niski wskaźnik może się dla nich okazać samospełniającą się przepowiednią.

Podczas gdy państwa mają zaniżane oceny, w przypadku niektórych przedsiębiorstw mamy do czynienia z odwrotnym problemem. Koszty wyrobienia ratingu zwykle pokrywa emitent papieru wartościowego, który ponadto zobowiązuje się dostarczyć konieczne informacje. Powstaje tutaj pytanie, czy taka ocena jest rzeczywiście obiektywna i niezależna. W obawie przed utratą prominentnych klientów, niezadowolonych z uzyskanego ratingu, agencje mogą poczuć pokusę zawyżania ocen, co prawdopodobnie miało miejsce przed 2008 rokiem i ostatecznie doprowadziło do załamania światowej gospodarki.

 

Kto zbada badacza?

 

Problemy zaczęły się w 2008 roku, kiedy wyszło na jaw, że wiele ocen było przez nie wystawionych błędnie. Szczególny problem stanowiły mocno zawyżone ratingi ryzykownych papierów CDO (Collaterated Debt Obligations, papiery oparte na amerykańskich kredytach hipotecznych), a także wielu banków inwestycyjnych, w tym sprawcy całego zamieszania – Lehman Brothers. Otrzymywały one najwyższe noty AAA, pomimo już wtedy niestabilnej sytuacji na rynkach.

W tej sytuacji powstało pytanie, czy nadal możemy wierzyć ocenom wystawianym przez firmy z Wielkiej Trójki? Problem ten szczególnie zainteresował Komisję Europejską, której przestało się podobać, że los całych krajów Wspólnoty, a więc także samej strefy euro, zależy od trzech amerykańskich spółek, nad którymi nie ma w zasadzie żadnej kontroli. Uważa ona także, że ratingi krajów mających problemy z płatnościami są zaniżane przez agencje, które w ten sposób chcą się zrehabilitować po kryzysie, co nie podoba się UE.

Zdecydowano się więc na stworzenie Europejskiego Systemu Nadzoru Finansowego, który miałby zapobiegać powstawaniu kolejnych kryzysów w przyszłości. Rozpoczął on swoją działalność 1 stycznia bieżącego roku, a składa się z trzech instytucji z których jedna –Europejski Urząd Nadzoru Giełd i Papierów Wartościowych – będzie sprawować nadzór nad agencjami ratingowymi. W przypadku udzielenia błędnej oceny lub mało przejrzystego uzasadnienia będzie ona mogła nałożyć wysoką grzywnę na autora ratingu. Nie ma jednak jasności, jak miałaby się odbywać weryfikacja, czy rating został wyznaczony poprawnie.

W tym konflikcie Wielka Trójka nie zamierza składać broni i w demonstracji siły systematycznie obniża oceny krajów zagrożonych, czym pokazuje, że nie boi się nowych instytucji unijnych.Ponadto zagroziła, że przestanie w ogóle oceniać ryzykowne państwa UE, co mogłoby zupełnie odstraszyć inwestorów.

 

Wskaźnik, czy sugestia?

 

Jak pokazał ostatni kryzys, agencje ratigowe są instytucjami wadliwymi, którym ciężko jest ustrzec się pomyłki. Nie ma jednak wątpliwości, że w nowoczesnym systemie finansowym są one niezbędne do jego funkcjonowania, nawet będąc w tak niedoskonałympełnym wad kształcie, jak obecnie. Pokazuje to fakt, że nawet po wyjściu na jaw informacji o tym, jak błędne ratingi wystawiały agencje, inwestorzy wciąż kierują się ich ocenami, aby wystrzec się ryzyka. Jakkolwiek niedoskonały byłby system, jesteśmy na niego skazani.

r.szklarz
O mnie r.szklarz

Absolwent SGH i Uniwersytetu Marmara w Stambule. Zainteresowany ekonomią i sprawami międzynarodowymi, szczególnie Bliskim Wschodem. Treść notek nie odzwierciedla poglądów i opinii redakcji -- żadnej redakcji.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Gospodarka