szwejk szwejk
104
BLOG

Płk. Pietrzak: mieli prawo lądować, naciski mało ważne

szwejk szwejk Polityka Obserwuj notkę 6

Polecam wywiad w "Polsce" z płk Tomaszem Pietrzakiem, byłym dowódca 36. Specpułku.

link do całości: http://www.polskatimes.pl/opinie/wywiady/264533,plk-pietrzak-pilot-byc-moze-staral-sie-ratowac-maszyne,id,t.html

"Czy Pan jako pilot, który wielokrotnie latał Tu-154, dowiedział się czegoś nowego o przyczynach katastrofy po publikacji stenogramów?
Nie. W tych materiałach nie ma żadnej istotnej informacji (...).
Dlaczego zatem kapitan, przekraczając wysokość decyzyjną, kontynuuje zniżanie z tą samą prędkością, nie widząc ziemi? Dlaczego nie odszedł na drugi krąg?
To nadinterpretacja z pana strony. Nie możemy powiedzieć, czy odchodził, czy nie, dopóki nie zestawimy rozmów z kabiny z zapisami innych parametrów lotu samolotu. Nie wiadomo, w jakiej pozycji były dźwignie startowe, gdy padła komenda drugiego pilota "odchodzimy".  (...)
Ale załóżmy, że kapitan Protasiuk chciał na wysokości ok. 70 m podciągnąć maszynę. Dlaczego mu się nie udało?
Po pierwsze, to nie wiemy, czy to było 70 m. (...)
Z zeznań świadków katastrofy wynika, że w końcowej fazie lotu usłyszeli potężny ryk silników.
Właśnie dlatego musimy się przyjrzeć innym zapisom parametrów lotu (flight data recorder), żeby być pewnym, czy była próba odejścia, czy nie.
Załoga wiedziała o złych warunkach atmosferycznych panujących w Smoleńsku. (...) Czy decyzja, aby podchodzić do lądowania, była słuszna?
Oczywiście. Proszę pamiętać, że to były godziny przedpołudniowe - operacja słoneczna jest większa, wzmaga się wiatr. Warunki panujące na lotnisku 30-40 minut wcześniej mogły się diametralnie zmienić. Dlatego w decyzji załogi nie ma nic dziwnego. Mieli prawo zejść do 100m i ocenić sytuację. Zauważmy, że kontroler nie zamknął lotniska ani nie zabronił lądować. O 10.35 wieża mówi o kontynuowaniu podejścia i w razie czego odejściu na drugi krąg. Kontroler też miał świadomość, że lepiej, aby załoga sama oceniła warunki.
W kabinie byli gen. Błasik i Mariusz Kazana, być może ktoś jeszcze. Mogło tostresować załogę?
Ależ skąd, to nie miało żadnego wpływu. Ze stenogramów wynika niezbicie, że było żadnych nacisków ze strony nikogo z delegacji. Dyrektor protokołu dyplomatycznego otrzymał wiadomość od kapitana i przekazał to prezydentowi Lechowi Kaczyńskiemu. To nic dziwnego. To była normalna, standardowa relacja między załogą a pasażerami, bądź co bądź najważniejszymi w państwie. Podobnie jest w przypadku gen. Błasika. Stenogramy potwierdzają, że jego obecność nie wywierała presji na pilotów.

Czy można powiedzieć, że gdyby piloci zadziałali zgodnie ze wskazaniami TAWS, który na wysokości 100 m nakazywał przerwanie schodzenia, uniknęliby katastrofy?

Przypominam, że TAWS włączył się na wysokości 400 m (komenda "terrain ahead"), co jest bardzo dziwne. Powinien włączyć się na wysokości około 150 m. To jest zależne od konfiguracji, prędkości zniżania etc., ale na pewno to, że włączył się na 400 m, nie było prawidłowe".

Z pilotem rozmawiał Andrzej Grzegrzółka. Polecam ten tekst, bo sprawia wrażenie całkiem konkretnego. A rozmówca dziennikarza, choć wypowiada się ostrożnie, pewne spekulacje ucina w sposób zdecydowany.

szwejk
O mnie szwejk

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka