Wyobraź sobie, że założyłeś rodzinę. Potrafisz jej zapewnić wszystko czego potrzebuje do cieszenia się życiem. Jesteś sprawnym gospodarzem domu, dbasz o bezpieczeństwo i spokój swoich dzieci. Wiedziesz życie skromne lecz godne. Masz w pamięci trudne doświadczenia z przeszłości i wyciągasz z nich wnioski aby Tobie i twoim bliskim nic już nie zagrażało.
I oto trafia Ci się sąsiad. Nie taki zwykły, niemal niezidentyfikowany, jak to współcześnie bywa. Ale sąsiad upierdliwy i w swojej upierdliwości niereformowalny. Sąsiad ten dzień w dzień uprzykrza Ci życie. Strzela z procy do twoich pociech. Przebija Ci opony w samochodzie. S...a na twoją wycieraczkę. Grozi podpaleniem domu, który wspólnie zamieszkujecie. Dobija się codziennie do twoich drzwi, próbuje wejść oknem i balkonem. Tłucze szyby. Rozsiewa nieprawdziwe informacje o Tobie. Napuszcza na Ciebie swoich znajomych i krewnych.
Sam jest zapuszczonym nierobem. Jego dzieci chodzą niedożywione, a żonę traktuje jak ostatnie ścierwo. Jest przy tym wyjątkowo bezczelny. Gdy składasz na niego donos, oburza się i wyjaśnia, że on chce pokoju, a Ty wciąż odtrącasz dłoń pojednawczo wyciąganą w twoją stronę. Wszelkie instytucje, do których się zwracasz są bezsilne i sugerują Ci zakopanie toporu wojennego z tym upierdliwcem.
Przychodzi taki moment, w którym sąsiad staje się na tyle uciążliwy, że decydujesz się na rozwiązanie siłowe. Wyciągasz więc karabin - pamiątkę z dawnych, trudnych czasów. I celujesz do sąsiada gdy po raz kolejny zakłóca twój spokój. Wówczas podnosi się larum. Lokalne media określają Cię mianem aspołecznego szaleńca, a organy państwa chcą Cię pociągnąć do odpowiedzialności przed sądem. Ty wiesz, że robisz słusznie, że to jedyny sposób by przywrócić spokój i ład swojej rodzinie.
Jak myślicie, strzeli czy odpuści ?