Kuchennik Kuchennik
2758
BLOG

Animelka - moja wielka porażka kulinarna

Kuchennik Kuchennik Rozmaitości Obserwuj notkę 2

 Generalnie, nie chwaląc się, gotuję nieźle - i nie jest to wyłącznie moje zdanie. Miałam jednak w życiu kilka BAAARDZO spektakularnych porażek, a jedna zdarzyła się nawet stosunkowo niedawno :)

Ostatniej zimy, szczelnie otulona reputacją świetnej kucharki, zaprosiłam na obiad teściów. Zupa, przystawki - wszystko było w porządku. Ponieważ zawsze robię dla gości dwa drugie dania, żeby mogli wybrać, miałam przygotowany jakiś sos do kaszy. I dobrze, bo główna atrakcja dnia - gęś - po prostu się nie upiekła na czas ...

Zawsze piekę gęś pokrojoną, i wtedy potrzeba na upieczenie znacznie mniej czasu, a wtedy uniosłam się pychą i postanowiłam podać ptaka w całości, a następnie zręcznie pokroić na porcje przy stole .... Owszem, udało mi się to porcjowanie, nie powiem, ale już w jakiś czas po wyjściu teściów ... Cholerne bylę piekło się SIEDEM GODZIN!!!! Syn uznał, że wyszła naprawdę pysznie:) Niestety, teściowa jada tylko drób, więc trudno mówić o zachwycie kunsztem synowej!

Ostatnio, naczytawszy się o cudach, jakie można wyczarować z animelki, postanowiłam nabyć ten specjał i błysnąć - tym razem, na początek, tylko przed rodzonym mężem i synem (porażki są gorzkie, ale bywają skutecznymi nauczycielkami). Ponieważ w okolicznych sklepach na hasło "animelka" widzę w oczach sprzedawców wyraźne niedowierzanie, zamówiłam w sklepie internetowym. Oczywiście, ponieważ jestem osobą nadzwyczaj praktyczną i niepozbawioną inteligencji :) wydedukowałam sobie, że skoro płacę za dostawę, to niech tam - kupię od razu większą ilość. Przecież to takie pyszne .... Wszak wiadomo - "Zbytek weilki cielę rżnąć dla animelki"!

Zamówiłam, po czym przypomniałam sobie, że np. u Ćwierczakiewiczowa owszem,  wspomina o mleczku cielęcym, ale w kontekście ... farszu. Tylko i wyłącznie. Wincenta Zawdzka jakoś nie gustowała w grasicy, NelaRubinstein nawet o niej nie wspomina, podobnie, jaj Julia Child. Może chociaż Gordon Ramsay? ... Niestety, on preferuje foie gras i trzustkę cielęcą ...

W takiej sytuacji nie to jak telefon do przyjaciela. Ojciec mego ojca miał przed wojną i trochę po wojnie bardzo dobrą masarnię - swoje wyroby eksportował NAWET na Litwę i do Anglii. Tata musiał pomagać, więc nauczył się wielu sekretów. Na pytanie, co można zrobić z animelki, tata spytał - a co to jest? ...Nie wiedział też, co to jest mleczko cielęce (tata świetnie gotuje, ale czytać woli inne pozycje, niż kulinarne - w przeciwieństwie do mnie); dopiero hasło "grasica cielęca"  spowodowało, że tata powiedział z niedowierzaniem: "Ale przecież tego się nie je ...". 

Wzbudziło to moje niedobre przeczucia, bo miłość do podrobów odiedziczyłam przecież nie po mamie, tylko właśnie po tacie ...

Animelka okazała się - z wyglądu i konsystencji - czymś pośrednim między mózgiem a mleczem śledzia.  W obróbce jest łatwiejsza, ponieważ nie ma  odłamków kości - pozbyć się trzeba wyłącznie żyłek i śladów krwi. Moja ulubiona felietonistka kulinarna, pani Agnieszka Kręglicka (która pośrednio przyznała się do klęski "w temacie" grasicy, wspominając, że przed użyciem wysmaża ją na skwarki) posdunęła mi trop, którym ochoczo podążyłam.

W czasie, gdy animelka partiami smażyła się na chrupko na patelni, zrobiłam sos: w rondu zeszkliłam średniej wielkości cebulę drobno pokrojoną (pod koniec dodałam ząbek czosnku, bardzo drobno posiekany), w drugim rondelku ugotowałam bulion na szyjkach kurzych, z pieprzem, listkiem i zielem angielskim, bez soli). po czym do cebuli dodałam pół słoiczka ajwaru i pół słoiczka gruzińskiej adżyki + 1 łyżkę przecieru pomidorowego. Całość rozrzedziłam rosołem i do sosu wrzucałam usmażoną animelkę. Zero soli, bo sosy są słone, a jeszcze, jak zazwyczaj, chlupnęłam sosu sojowego.

Sos wyszedł pyszny. Smakował mnie; chwalili go też obaj panowie. Niestety, konsumpcja mięsa się nie powiodła - przeszkodą jest konsystencja.

Animelka jest zbyt miękka. Nie wiem, może innym to nie przeszkadza, ale dla nas była to przeszkoda nie do przezyciężenia.

Następna próba to było potraktowanie animelki tak, jak móżdżek cielęcy, i to był strzał w dziesiątkę. Na oeju zeszklliłam drobno pokrojoną cebulę, następnie dodałam umytą animelkę i mieszałam, mieszałam, mieszałam ... Po jakichś dziesięciu minutach dodałam sól, pieprz i duży pęczek natki pietruszki (korzeniowej, nie ozdobnej, bo ta jest niejadalna!). Żadnych jajek - bo niby po co? ....

Animelka sprawdza się też jako dodatek do kotletów mielonych, tylko ... za co ja właściwie zapłaciłam? ...

Jeśli ktokolwiek ma wypróbowany przepis na animelkę - W Y P R Ó B O W A N Y - to bardzo proszę o wpisanie się ...

Jeszcze mi sporo tego delikatesu zostało w zamrażarce ....

P.S. Do jasnej anielki - KIEDY WRESZCIE POWSTANIE DZIAŁ "KULINARIA"???

Kuchennik
O mnie Kuchennik

Jestem skromna, zdolna i pełna poświęcenia.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości