Kuchennik Kuchennik
646
BLOG

Żeberka pieczone w sosie

Kuchennik Kuchennik Rozmaitości Obserwuj notkę 13

          Myślę, że to dobrze, że jestem oszczędna - dzięki temu potrafię sporo zaoszczędzić na codziennych zakupach. Czasem jednak jest to raczej wadą, niż zaletą ...

          Kilka tygodni temu przeczytałam w ulotce o promocji na żeberka, posłałam więc męża, żeby kupił ich półtora kilo. Mąż pojechał, a ja tak sobie prasowałam i prasowałam ... i coraz bardziej żałowałam, że taka okazja, a ja TYLKO półtora kilo ... więc zadzwoniłam do męża i podwoiłam zamówienie. Mąż, który - ostatecznie - zna mnie te 20 lat, spytał ostrożnie, czy na pewno, na co ja stanowczo powiedziałam: tak! mąż coś tam jeszcze próbował mówić, więc- aby nie dać się przekonać, jak zwykle - rozłączyłam się (to znaczy - straciłam zasięg ....).

          Gdy mąż wrócił ze sklepu i zajrzałam do torby, dosłownie osłupiałam: trzy kilo żeberek to były dwie porcje żeber z ... nie wiem, mamuta chyba. Fakt, było to bardzo chude - tłuszczu mniej, niż w antrykocie - ale grubość mięsa wynosia ... co najmniej 20 cm!

         No, i nabralam jakichś takich niedorbych przeczuć ...

         ... ale przecież jestem kobietą oszczędną i nic nie wyrzucam!

         Mięso umyłam i ułożyłam na papierowych ręcznikach, a sama zabrałam się do robienia marynaty - może to jakoś zmiękczy mięso? ...

         Do rondla wlałam zawartość ćwierćlitrowego opakowania passaty pomidorowej, a następnie: obrałam i bardzo drobno posiekałam sporą cebulę i trzy ząbki czosnku, dodałam sporo sosu sojowego, troszkę sosu Worcester, dużą łyżkę miodu, dwie łyżki musztardy, łyżkę mielonej słodkiej papryki, dużo świeżomielonego pieprzu, szczyptę pieprzu cayenne, szczyptę harissy. Chwilę pomyślałam i dodałam octu balsamicznego i łyżeczkę brązowego cukru. Wymieszałam to wszystko bardzo dokładnie i zalałam mięso ułożone w brytfannie - tak, żeby całe było pokryte marynatą.

        No, i ponieważ to zima, zostawiłam na całą dobę w temperaturze pokojowej.

        Po południu zadzwoniłam do syna, który jest wcześniej w domu, niż ja z mężem, i poprosiłam go o nastawienie piekarnika na 2 godziny - 180 stopni. Minęły dwie godziny z kawałkiem, po czym coś mnie tknęło i znów poprosiłam syna, żeby włączył piekarnik jeszcze na godzinę.

       Gdy wróciłam do domu, mięso było już znośne, ale miękkim nie dało się go nazwać żadną miarą - więc włączyłam piekarnik jeszcze na godzinę, ale wcześniej obróciłam mięso w sosie;

       Po tej dodatkowej godzinie mięso odchodziło od kości, było bardzo miękkie, a jednocześnie wilgotne (choć miejscami odrobinkę przypalone). Sos zredukował się do gęstej, niesłychanie aromatycznej papki (dobrze, że nie posołiłam mięsa!).

       Muszę jednak przyznać, że ta "okazja" cenowa kosztowała mnie wyjątkowo drogo ...

Kuchennik
O mnie Kuchennik

Jestem skromna, zdolna i pełna poświęcenia.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości