Teologia Polityczna Teologia Polityczna
360
BLOG

Tomasz F.Krawczyk: List do Thomasa Urbana

Teologia Polityczna Teologia Polityczna Polityka Obserwuj notkę 60

 

Szanowny Panie Redaktorze,

Kieruję swój list nie tylko do Pana, jako korespondenta Süddeutsche Zeitung w Warszawie, ale także do wszystkich Pańskich koleżanek i kolegów z redakcji, którzy pisali o wydarzeniach związanych z tragedią w lasach Smoleńskich 10 kwietnia 2010 r.


Zadałem sobie trud przejrzenia większości artykułów, które pojawiły się na stronie Süddeutsche Zeitung od 10 kwietnia do 18 kwietnia. Chciałem mojemu oburzeniu nadać wymiar materialny, ponieważ jako „człowiek pogranicza”, który zrządzeniem losu urodził się w Niemczech, a odnalazł siebie, swoją historię i tożsamość w Polsce, jestem nie tylko oburzony, ale zawstydzony sposobem relacjonowania wydarzeń w Polsce.

Z poczuciem ogromnego niesmaku czytałem artykuł, relacjonujący ogłoszenie oficjalnej kandydatury Jarosława Kaczyńskiego, w którym przeplatają się żarty o wstręcie braci Kaczyńskich do produktów homogenizowanych ze względu na ich „powszechnie znaną homofobię” ze wspomnieniami o żałobie i domniemanym homoseksualizmie Jarosława Kaczyńskiego. Artykuł ten, nie ma nic wspólnego z jakimikolwiek standardami dziennikarskiego fachu, nie mówiąc już o elementarnym poczuciu smaku i etyki zawodowej.

18 kwietnia 2010 r. był Pan łaskaw napisać artykuł o tytule „Trauer, die ein Land verändert”. Katastrofa lotnicza, w której zginał Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej, jest dla Pana przede wszystkim symbolem katastrofy polityki braci Kaczyńskich. Oczywiście, jak w prawie każdym Pańskim artykule, pojawiają się przy nazwisku Prezydenta Kaczyńskiego przymiotniki takie jak: niepopularny, niezwykle niepopularny, nielubiany.

Jakby tego jeszcze było za mało, utwierdza Pan niemieckich czytelników, w już i tak utrwalonych i pilnie przez niektórych niemieckich dziennikarzy pielęgnowanych stereotypach o Polaku. Przedstawia Pan Polaków jako naród, dla którego podmiotowości rola ofiary – czegoś obcego Pańskiej tradycji – jest konstytutywna.

Wskazuje Pan, że problemem obecnego pokolenia Polaków wiąże się z tym, że kolejne młode pokolenia w Niemczech i w Rosji nie czują lub nie chcą się czuć oprawcami. Owszem można sprowadzić ten spór z poziomu meta do poziomu Pańskiego artykułu lub do obustronnej pyskówki w sprawie p. Steinbach. Jednak można, nie godząc się na taki poziom dyskusji, także sięgnąć do badań prof. Jerga-Dietera Gaugera „Deutsche und Polen im Unterricht. Eine Untersuchung aktueller Lehrpläne/Richtlinien und Schulbücher für Geschichte.”, które wskazują jak skandalicznie małą wiedzę o roku 1939, nazistowskiej okupacji i jej zbrodniach na terenie Polski otrzymuje niemiecki uczeń. Przykładając do tego standardy moralne, które wyznaczył dla następnych pokoleń Niemców Karl Jaspers, trudno nie być oburzonym, że próbuje się zamazywać własne zaniedbania moralne, polityczne i edukacyjne tym, że odsyła się do stereotypów o sąsiednim Narodzie.

Pańskie aluzje do pewnych historyków i politologów, którzy jakoby ciągle domagali się swego rodzaju mea culpa od sąsiadów jest wprowadzeniem w błąd niemieckiego czytelnika. Oczywiście nie zakładam, że robi Pan to świadomie. Jeśli jednak tak, to cieszę się, że stawia Pan np. dra Marka Cichockiego, czy prof. Zdzisława Krasnodębskiego w jednym szeregu z Ralphem Giordano i Richardem von Weizsäckerem. Problem, którego Pan nie dostrzega lub dostrzec nie chce, tkwi w tym, że strona Polska domaga się pewnej ciągłej samoświadomości Niemców, nie brania w nawias pewnych okresów swojej historii oraz prowadzenia pełnej i odpowiedzialnej polityki historycznej. Nade wszystko strona polska domagała się i powinna domagać od strony niemieckiej, żeby pozbyła się stereotypów i paradygmatów, które traktują Polskę bądź to, jako obszar do zagospodarowania pomiędzy Rosją a Niemcami, bądź to jako asymetrycznego partnera. Niewątpliwie także po stronie Polski były i są zaniedbania, które nie pomagają w stworzeniu symetrycznego partnerstwa. Jednak dopóki Niemcy nie zdemokratyzują i nie zeuropeizują paradygmatów swojej polityki międzynarodowej, w tym przede wszystkim na szczeblu średnich i wysokich urzędników, dopóty stworzenie takiej relacji jest niemożliwe lub niezwykle trudne.

Czytając Pański artykuł, zastanawiam się, czy aby na pewno poruszamy się w tym samym „polu racjonalności”, które określa możliwe zachowania, reguły postępowania, standardy moralne, itd. we wszechświecie. W „moim” polu racjonalności, kształtowanym także przez bardzo prostą, ale niezwykle trafnie wyczuwającą standardy mieszczące się w owym polu racjonalności, niemiecką babcię, nie mieści się to, co odnalazłem w Pańskich i niektórych Pana kolegów i koleżanek artykułach.


                            Z wyrazami szacunku,

                            Tomasz F. Krawczyk

 

Felietony Teologii Politycznej

 

 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka