Teologia Polityczna Teologia Polityczna
90
BLOG

Marek Cichocki: Super-racja

Teologia Polityczna Teologia Polityczna Polityka Obserwuj notkę 12

Polskie życie publiczne nie przestaje zasypywać nas niespodziankami. Właśnie jesteśmy uświadamiani, że najbardziej wiarygodną i obiektywną instytucją w naszej części świata jest rosyjska prokuratura, szczególnie wtedy, kiedy bezpośrednio nadzoruje ją Władymir Putin. Zapewniają nas o tym codziennie przedstawiciele naszego państwa i autorytatywne media. To wielka niespodzianka, tak samo jak ta, kiedy kilka tygodni temu okazało się polską racją stanu, by akurat 9 maja pochylić się z zadumą nad ludzkim obliczem armii czerwonej.

Najwidoczniej w pewnych redakcjach zresetowano wszystkie komputery zawierające stare teksty o Litwinience czy Politkowskiej, o dochodzeniu w sprawie katastrofy Kurska czy o martwych czeczeńskich jeńcach wysypujących się z bydlęcych wagonów na rampę. Podobnie bezwartościowe okazały się, jak widać, te książki polskich historyków, które starały się opisać sytuację w Polsce po 1944 roku, by odkłamać mit bohaterskich wyzwolicieli ze Wschodu. Musi temu przyświecać chyba jakiś bardzo ważny powód, jakaś nadrzędna konieczność, jakaś super-racja.

Nie milkną w tym kontekście głosy wzywające do pragmatyzmu. Widząc wielkie kły wilka, najlepiej przebrać się w skórę baranka. To dopiero jest wyższa szkoła politycznego machiavellizmu! Racja pragmatyzmu mogłaby uspokajać, dać gwarancję jakiegoś racjonalnego planu, gdyby nie nagły głos szczerości, który w Pałacu na Wodzie, w cudownych i sielskich Warszawskich Łazienkach wykrzyczał hasło wojny domowej.

Czyli jednak nie pragmatyzm, ale potrzeba ostatecznej rozprawy. Czyli nie rozum, tylko skrajne emocje przeciwko wrogom we własnym domu. Piękne dzieło oświeceniowej kultury i cywilizacji wzniesione przez króla Stasia w chwili agonii I Rzeczypospolitej, daje tej szczerości głęboką w sens i naprawdę godną oprawę.

W tej szczerości bowiem być może kryje się super-racja tych, którzy pośpiesznie resetują swoje komputery. Wojna domowa to walka swoich ze swoimi, bo przestali być swoi, a może właśnie nigdy nie byli swoimi. Może dotąd tolerowano ich tylko, jak pańszczyźnianych chłopów, oporne i tępe narzędzie transformacji – a teraz należy ich „dorżnąć”, bo przyszło im do głowy zrobić użytek ze swych praw obywatelskich. W wojnie domowej z wewnętrznym wrogiem, tym najstraszniejszym z wrogów, bo podającym się bezprawnie za swoich, każda pomoc, każde wsparcie jest słuszne, każda środek do przyjęcia.

Jeżeli to jest super-racja tych, którzy dzisiaj przekonują nas o kryształowym obiektywizmie rosyjskiego państwa prawa i każą nam pokłonić się przed grobami czerwonej armii, to porównanie dzisiejszej Polski z tą, w której żył król Stanisław jest jak najbardziej na miejscu. Nie chodzi już tylko o to, że jakieś instytucje polskiego państwa nie funkcjonują należycie. Rozłazi nam się coś znacznie ważniejszego i bardziej fundamentalnego. Bo jeśli jest wojna domowa, to nie ma politycznej wspólnoty.
 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka