Fredd Fredd
1444
BLOG

PiS i PO przegrały, Palikot "dorżnięty"

Fredd Fredd Polityka Obserwuj notkę 27

Oczywistym jest, że zmasowana, reżyserowana i rozpisana na głosy kampania związana z rozłamem w PiS musiała doprowadzić do porażki tej partii w wyborach. Porażki, a nie klęski jak wieszczyli (i mieli nadzieję jej liczni wrogowie). PiS dostał mniej głosów niż 4 lata temu, stracił realne wpływy w sejmikach (prawdopodobnie nawet tam gdzie arytmetycznie wygrał wybory), został zredukowany do swojego betonowego elektoratu, który wynosi nieco ponad 20 %. Z uwagi na spodziewany nieco słabszy wynik w wyborach do Sejmu PSLu niż ten w wyborach samorządowych, można szacować, że PiS za rok dostanie 25% głosów. Betonowy elektorat Jarosława Kaczyńskiego tak uodpornił się na wszelką propagandę, że nawet ujawnienie jakiś (nawet prawdziwych) kompromatów niczego tu nie zmieni. Nawet, nie przymierzając, występ a’la Piesiewicz zostałby odebrany przez betonowy elektorat jako „kolejną prowokacje GW i TVN24”. Może Kaczyński szczerze za powyższy stan rzeczy podziękować Palikotowi i Niesiołowi oraz ich wesołej kompanii. 

Dużo dotkliwszą porażkę poniosło PO. Po nagłej zmianie retoryki po wyborach prezydenckich przez Jarosława Kaczyńskiego i sondażach dających PO przewagę ponad 20% na PiS, spodziewanym słabym wyniku PSL, akcji Polikota osłabiającej SLD – niektórzy działacze zaczęli roić już nie o samodzielnych rządach od 2011 r., ale nawet o „większości konstytucyjnej”. Okazało się, że dotychczasowy elektorat PO znalazł jednak sposób, by zademonstrować swoje niezadowolenie z rządów „Słońca Peru” nie głosując przy tym na znienawidzonego Kaczora. Dobre wyniki komitetów lokalnych, w tym w dotychczasowych „bastionach PO”, gdzie okazało się, że szyld PO nie znaczy wiele z rozpoznawalnym, niezależnym politykiem. Przykład Dudtkiewicza jest tu najlepszy, ale są i inni. Można zadać pytanie skoro żelazny elektorat Kaczyńskiego to nieco ponad 20%, to ile wynosi żelazny elektorat PO? Dobre pytanie, obawiam się, że żelazny elektorat PO przypomina potwora z Loch Ness, czy Yeti, niby wszyscy o nim mówią, ale nikt nie widział. Mówiło się dotąd o wspomnianych wyżej „bastionach PO w wielkich miastach”. Cóż, jak widać młodzi, wykształceni, z wielkich miast nie wzięli ślubu z Peło na zawsze. 

Wynik PSL mimo, że zaskakujący przełoży się na wybory parlamentarne w takim samym stopniu jak wynik Waldka w wyborach prezydenckich. W żadnym, PSL ma w miarę stabilny elektorat, większy gdy przychodzi do wybierania samorządowców, których na niższych szczeblach PSL ma sporo i na dobrym poziomie, mniejszy, gdy idzie o wybory do Sejmu i praktycznie żaden, gdy idzie o wybory prezydenckie. To fakt wielokrotnie potwierdzony w kolejnych wyborach. Poza tym część umiarkowanych wyborców PiS mogła przerzucić swoje głosy na PSL jako partię centrum, ale z chwilą gdy pojawi się alternatywa pewnie na nią, a nie na PSL zagłosują w kolejnych wyborach. 
 
SLD z kolei de facto „powtórzyło” wynik Napieralskiego z wyborów prezydenckich, okazuje się, że „związek zawodowy byłych funkcjonariuszy i aparatu” może liczyć też na stabilne poparcie elektoratu socjalnego. 

Wynik wyborów oznacza całkowita „anihilację” ruchu Palikota. Popełnił kardynalny błąd ogłaszając jego powstanie przed wyborami, w których nie mógł wystartować nie mając struktur w terenie. Skoro nie startował, to nikt (czasem jeszcze z nawyku jakiś pryszczaty redaktor portalu internetowego przekopiuje kolejny jego wpis na blogu) o nim nie mówi. Palikom jako polityk istniał jedynie wirtualnie, dzięki obecności w mediach. Cisza medialna jest dla niego zabójcza. Do tego założeniem „projektu Palikot” miało być rzekomo odebranie elektoratu antyklerykalnego i postępowego SLD i zbudowanie nowej przystawki dla PO. Cóż, wynik PSL i SLD powoduje, że PO będzie musiała się zadowolić dotychczasowym jadłospisem, co więcej słaby wynik PO zamyka drogę Palikotowi do powrotu na łono partii – matki. Po pierwsze został on uznany przez wielu działaczy tzw. „zaplecza” za winnego słabego wyniku PO, po drugie PO zapewne zaczyna rozumieć, że straszenie Kaczorem nie jest receptą na dobry wynik wyborczy, skoro „autorytety” tłumaczą młodym, wykształconym, z wielkich miast, że „Kaczyński abdykował z roli opozycji i nigdy już nie będzie rządził, zamknięty w radiomaryjnym getcie”. 

Mamy zatem ewidentną szczelinę w krajobrazie politycznym, powstaje nowy ruch, który stara się pozyskać „sieroty po Popisie”. Jak słusznie zauważyła Kataryna uznany za młot na Kaczyńskiego może boleśnie uderzyć młotkowych w palec. Jest to ciągle zbyt wielka niewiadoma, by prorokować jakie ma szansę w wyborach 2011 r. Na razie ograniczyłbym się do stwierdzenia, że ma bardzo duże szansę na przekroczenie progu wyborczego, co wiąże się z otrzymaniem dotacji dla partii i możliwością budowy struktur terenowych w oparciu o biura poselskie. A wynik na poziomie ponad 10% raczej zmusi PO do tworzenia koalicji trójczłonowej. 

Na koniec mała zagadka, kto budzi się zlany potem na rządy w warunkach ekstremalnego kryzysu budżetowego wespół z PSL i SLD, które licytują się w obietnicach socjalnych i chcą pokazać, kto bardziej dba o dotkniętych kryzysem? Układ koalicja PO-PSL-SLD i opozycja PiS i PN (Polska jest Najważniejsza), byłby zabójczy dla PO, bo groziłby w wypadku katastrofy budżetowej (nieuniknionej bez względu kto będzie rządził) wcześniejszymi wyborami pod hasłem wszystkiemu winny ten Gierek z Kaszub co nas pozadłużał. Nie łudźmy się, zawsze musi być wskazany winny, a nikt już nie wierzy (może poza RRK), że za 2-3 lata uda się wmówić społeczeństwu, że za kryzys odpowiada „Kaczor”

Mam wrażenie, że coś się właśnie na naszych oczach kończy, coś się zaczyna. Jakże śmienie brzmią teraz przechwałki Pełokratów wygłaszane zaraz po wyborach prezydenckich o 1000 dni spokojnych i niezagrożonych rządów, to było Panowie ledwo kilka miesięcy temu….  


 

Fredd
O mnie Fredd

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka