Pan Maciej Orłoś z mikrofonem w dłoni przeprowadza "w przerwie między częściami" (antrakt - trudne słówko?) wywiady z panią Olgą Lipińską, panem Andrzejem Wajdą i panem Juliuszem Braunem (PREZESEM). Jeszcze wypowiada się bankowy sponsor. W tym czasie cała Szanowna Publiczność grzecznie siedzi na fotelach i jeszcze grzeczniej się uśmiecha do kamer, ciesząc się zapewne (pan Jerzy Gruza), że dziś można w eleganckim towarzystwie pokazać się w czerwonych spodniach i białych skarpetach na teatralnej widowni. Skoro towarzystwo pozwala...
Są też rozmowy z aktorami oczekującymi na swoje wyjście na scenę.
Ale, ale - już pan redaktor Orłoś zaprasza "na drugą część"...
Ekhm... myślałem, że sztuka teatralna dzieli się na akty. Ale w telewizji pewnie są części.
Myślę, że korzystniej dla jakości sztuki byłoby, gdyby jednak publiczność mogła pójść na kawę "na fułaju" - i choćby tam, wśród żywej refleksji nad talentem aktorów, TVP spłacałaby swoją daninę wobec chlebodawców.
A w efekcie wychodzi trochę jak kolejne "kabarety"...
Maciej Stuhr z inklinacją do perfekcji, Krystyna Janda tworzy Postać, a Wiktor Zborowski zawsze wszystko gra tak samo... (nie umiem - jak widzicie - darować mu tego, co zrobił z rolą Longinusa Podbipięty!)
Przed następnym spektaklem "na żywo" (wierzę, że jednak będą!) niechby realizotorzy TV więcej czasu na próbach poświęcili na pracę kamer/ montażystów.
Wiem, wiem - zawsze można sobie pójść do prawdziwego teatru.