TheDreamySniper TheDreamySniper
543
BLOG

"Jak oni szczekają", czyli ministerstwo w rękach opozycji!

TheDreamySniper TheDreamySniper Polityka Obserwuj notkę 1

Doprawdy, nie wiem jak mogą Państwo spać spokojnie, gdy każdego dnia pełzający zamach stanu robi kolejny krok naprzód. Nie mówię tu rzecz jasna o stałym zagrożeniu wizytą rannych ptaszków w skórzanych płaszczach, bo jego istnienia jest świadom każdy prawdziwy antypisowiec – pardon, obrońca demokracji. Jeszcze zanim blask wschodzącego słońca opromieni szlachetne sylwetki post-PRLowskich bloków, nadwiślańskie lemingi budzą się z niespokojnego snu i ze strachem wyglądając przez okna, zastanawiają się czym tym razem uderzy w nich uzurpatorski rząd. Planowaną obniżką VAT-u? Zapędzeniem więźniów do prospołecznej pracy? Wyborem wieku, w którym przejdą na emeryturę? Daniem 500 złotych na dziecko? Odpolitycznieniem Trybunału? Uwolnieniem polskich marynarzy z rąk piratów? Ochroną państwowych interesów na arenie międzynarodowej? Wywalczeniem zapisów o uwzględnieniu lasów w naliczaniu limitów CO2 i „neutralności węglowej”? Może złożą w parlamencie kolejne projekty ustaw, bo te o 6-latkach i podatku bankowym to zbyt mało? Albo zmuszą urzędników do zaciskania pasa, na wzór Ministerstwa Skarbu Państwa, które rezygnując z publikacji ogłoszeń państwowych spółek w prasie, zapewniło chciwym pisowcom 6-8 mln oszczędności? Wzdychając ciężko do kubka sojowej latte, lemingi ronią łzę nad pogrążonym w mrokach średniowiecza Tenkrajem i bieżą rozkoszować się zdradzieckim ciepłem wody z kranu przy słodkich tonach dobiegających z nastawionego na TOK-fm radia.

Nie o ten zamach jednak mi chodzi. Mam na myśli rzecz niespotykaną w normalnym, demokratycznym państwie urojonego dobrobytu na kredyt. Do zilustrowania tego nietypowego zjawiska posłużę się parafrazą cytatu z kultowego komiksu o przygodach dwóch sympatycznych Galów... "Jest rok 2015 naszej ery. Cała Polska została podbita przez PiS... Cała? Nie! Jedna, jedyna osada, zamieszkała przez nieugiętych obrońców demokracji, wciąż stawia opór najeźdźcom i uprzykrza życie legionom kaczystów..." A owa wioska to nic innego jak opierające się brunatnej fali Ministerstwo Prawdy – ostatni bastion normalności w morzu chaosu. Ministerstwo nie działa formalnie, funkcjonuje jednak równie sprawnie jak szwajcarski zegarek eks-ministra z Platformy. Urząd ów, przez zawistników podle trawestowany określeniem „Ministerstwo Propagandy”, działa na wielu frontach. Od rana do wieczora wierne bezprawnie obalonemu porządkowi telewizje nadają programy obnażające okrucieństwo nowej władzy. Wtórują im gazety i stacje radiowe, dzielnie walcząc z reżimem. I tak, dzięki całodobowemu dyżurowi lojalnych mediów, królową eteru została partia Nowoczesna, mająca 28 miejsc w parlamencie (dla porównania - PiS zdobył ich 235, czyli ponad 8 razy więcej), a jej lider, Ryszard Petru, spędza tyle czasu w czułych ramionach telewizyjnych redaktorów, że na miejscu jego żony wystąpiłabym o rozwód. Gości programów publicystycznych dobiera się w oparciu o starą, sprawdzoną metodę „kilku na jednego” (w najgorszym wypadku jest to prowadzący plus przedstawiciel opozycji na jednego reprezentanta parlamentarnej większości), a opatrzone twarze III RP występują w rolach niekwestionowanych autorytetów.

Obserwując szaleństwo największych telewizji informacyjnych, wpadłam na pomysł nowego teleturnieju - "Jak oni szczekają"...Na TVP1, w "Tadlomościach", Lech Wałęsa bredzi o wojnie domowej, w TVNie Andrzej Morozowski uświadamia ministra Ziobrę, że „mamy sąd Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej - Trybunał Konstytucyjny!”, a w „Kropce nad i” Cezary Grabarczyk (odwołany z funkcji ministra za złamanie prawa) poucza prezydenta, jak powinien sprawować swój urząd. Tymczasem Andrzej Bilik, niegdyś agent WSI, występując jako przedstawiciel Stowarzyszenia Dziennikarzy RP, usłużnie doniósł Europejskiej Federacji Dziennikarzy, że projektujący nową ustawę medialną rząd daje asumpt do „polowania na czarownice”. Ciekawa jest ta obrona dziennikarskiego świata w świetle faktu, że z każdym dniem zawód ów traci swój prestiż. Niedawno szczyty dziennikarskiego kunsztu zdobył reporter TVN24, który w chłodny, grudniowy poranek z oddaniem mierzył odległość auta prezydenta Dudy od ogrodzenia (uwaga, wyszło 1,3 m!). Epidemia żurnalistycznej miernoty zatacza coraz szersze kręgi, infekując nawet sąsiadów z Zachodu – nie tak dawno niemiecki DieWelt donosił, że "Świeżo ułaskawiony koordynator ds tajnych służb Mariusz Kamiński był skazany za korupcję", zaś brytyjski tygodnik The Economist nazwał polityków PiS „pstrokatą koalicją (…) wyznawców teorii spiskowych” i „antykorupcyjnymi zagorzalcami”, o czym skwapliwie poinformowała... Gazeta Wyborcza.

Polskie (czasem tylko z nazwy) media zażarcie walczą z nową, demokratycznie wybraną władzą. Generałowie z Czerskiej, Woronicza i Wietniczej rzucają do walki coraz to nowe oddziały. Za mięso armatnie posłużył już Tomasz Lis, nagrodzony przez Stowarzyszenie Dziennikarzy Polskich tytułem „Hieny roku”, czyli dziennikarza nierzetelnego i łamiącego zasady etyki. Redaktor Lis skomentował ów "zaszczyt" słowami: „Właśnie dostałem "Hienę Roku" od największych pisowskich wazeliniarzy z SDP. To największy honor”. Pomijając nieprzystające doświadczonemu dziennikarzowi powtórzenia, można zauważyć jak bardzo ten pluszak reżimu bywa pocieszny. Gdyby ktoś go opluł, stwierdziłby zapewne, że to dobrze, bo ominie go wieczorna kąpiel...

Media same siebie tytułujące obrońcami demokracji twierdzą, że działają zupełnie bezinteresownie, a promowany przez nie KOD to „oddolne zjawisko”. Czy mówią prawdę? A może to wielki kapitał, zagrożony odejściem od władzy korupcjofilnych środowisk broni swoich interesów, pompując sztuczny ruch żerujący na ludzkim niedoinformowaniu? Odpowiedzi dostarczą nam już same zdjęcia z KOD-owskich manifestacji. W pierwszym rzędzie, ramię w ramię maszerowały tam takie ikony bezstronności, jak Grzegorz Schetyna, Tomasz Siemoniak, Małgorzata Kidawa-Błońska, Hanna Gronkiewicz-Waltz, Cezary Grabarczyk, Radosław Sikorski, Adam Szejnfeld, Ryszard Petru, Barbara Nowacka, Ryszard Kalisz, Roman Giertych, czy Tomasz Lis. Niezastąpiona Gazeta Wyborcza dała popis bezstronności artykułem-instrukcją dla wyżej wspomnianych KOD-owców: „Co krzyczeć w sobotę? 'Oddaj księżyc, zabierz Dudę' i wiele innych propozycji”. Gdzie ci obrońcy demokracji byli przez 8 lat rządów PO i PSL-u? Kiedy za internetową krytykę Bronisława Komorowskiego groziła interwencja ABW, niewinny człowiek spędził lata w areszcie bez postawionych mu zarzutów, a 35 osób skazano na karę grzywny za stadionowe hasło „Tusku – matole?” Czy strajkowali, gdy mieszkańcy Łodzi domagający się referendum w sprawie odwołania z urzędu prezydenta tego miasta, Hanny Zdrojewskiej z PO, zostali wezwani na policję? Albo gdy usta mężczyzny krzyczącego niewygodne hasła podczas wizyty Komorowskiego w Rzeszowie zostały zaklejone taśmą (sic!) przez jego ochroniarzy?Wiem, że to pytanie retoryczne, jednak rażąca niesprawiedliwość i brak obiektywizmu większości polskich mediów upodabnia je do ich rosyjskich, białoruskich a czasem nawet północnokoreańskich odpowiedników...

Podczas gdy usłużne media zalewają eter wyssanymi z palca newsami, do świadomości widzów nie przedostają się takie niuanse, jak choćby szczere wyznanie Joanny Kluzik-Rostkowskiej, że za rządów koalicji PO-PSL nie zrealizowano blisko 50 wyroków Trybunału Konstytucyjnego, czy też fakt, że w tych czasach orzeczenia TK publikowano... Nawet po miesiącu. Gdy Antoni Macierewicz walczy z usankcjonowaną prawnie przez byłą koalicję infiltracją polskiego wywiadu przez rosyjskie służby, telewizje krzyczą, że „napada NATO”. Jednak gdy rzeczniczka prasowa NATO klaruje, że "Centrum Eksperckie Kontrwywiadu w Polsce nie jest jednostką akredytowaną przy NATO" – te same media milczą. Nie informują również o rozrzutności warszawskiego ratusza (wciąż w rękach baronowej Platformy, Hanny Gronkiewicz-Waltz), który w przyszłym roku planuje zatrudnić aż 300 nowych urzędników (czyżby miała to być szalupa ratunkowa dla kadr byłej władzy?...).

Nie sposób nie zauważyć też ogromu nienawiści płynącego ze strony rzucającego się w agonii, kąsającego establishmentu. Reżyserowane marsze KOD-u, kreowane na przyjazne i tolerancyjne, wydają się zrzeszać ludzi, których stosunek do nowej władzy można określić jedynie jako pierwotny, paniczny strach. Potwierdzają to głoszone tam hasła: „Precz z pisuarami”, „Kaczyński – żałosny kurdupel”, „Antek – pokaż jak ścinasz tupolewem brzozę”, czy trzymane przez dzieci transparenty „Wolna Polska bez kaczora” ozdobione rysunkami lufy wymierzonej w... Kaczkę, rzecz jasna. Czy wszyscy KOD-ownicy to chorzy z nienawiści, mentalni bliźniacy Niesiołowskiego? Na pewno nie. Większość z nich to ludzie zmanipulowani i zatruci prymitywną propagandą, sączoną im w głowy przez długie osiem lat. Jednak widząc ich protesty i zestawiając je z własnym doświadczeniem z ostatniego marszu Wolności i Solidarności organizowanego przez środowiska prawicowe, jestem przerażona. Jak było na "pisowskim marszu"? Moje wspomnienia z tego wydarzenia zamykają się w opinii, którą opublikowałam na jednym z portalów społecznościowych, tuż po powrocie do domu, 13 grudnia: co prawda zabrakło pierwszego adwokata III RP pajacującego skakaniem po kwietnikach, kawiorowej lewicy demonstrującej dzień przed rocznicą stanu wojennego, żenujacych haseł gimbazy i transparentów "Petru, kiedy wypłata za marsz?", ale nastroje, mimo niesprzyjającej pogody, były wyborne. Życzliwi ludzie dzielący się ze sobą uśmiechami, parasolkami i częstujący obcych czekoladą, dzieci, młodzi, starsi, na wózkach, o kulach, "na barana" i dziarsko maszerujący. W tle dziesiątki tysięcy flag, miły spacer, a na końcu pozdrowienia "Widzimy się za rok!" Gdzie ta osławiona, ziejąca ogniem prawica? Gdzie starsze panie okładające młodych ludźmi moherowymi beretami? Otóż... Na marszach KOD-u.

Czy nowy rząd da radę przetrwać szalejącą teraz w Polsce medialną nawałnicę? Zobaczymy. Osobiście niecierpliwie czekam na nową ustawę medialną, która wprowadzi do polskich mediów pierwszą jaskółkę pluralizmu. Jednak gdy widzę oświadczenie Ministerstwa Spraw Zagranicznych, ostro potępiające wydalenie polskiego korespondenta Gazety Wyborczej z Moskwy, nachodzi mnie słodko-gorzka refleksja, że jakkolwiek trzeba być porządnym... To czy warto?

https://twitter.com/TheDreamySniper

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka