Po ujawnieniu archiwum Kiszczaka rozpętała się burza wypowiedzi – współpracował czy nie, brał kasę czy nie, robił to chętnie czy nie, itd.
Ataków na Wałęsę za bardzo nie ma, raczej ograniczają się do „zawsze mówiłem, że był Bolkiem i okazuje się, że miałem rację”, na ogół bez wartościowania. Znamienne jest, że nad Bolkiem nie pastwi się Gwiazda, milczy Kaczyński, nie ma jakiegoś zalewu komentarzy ze strony PIS – i słusznie, bo fakty mówią za siebie najlepiej. Dużo więcej emocji jest po stronie obrońców Wałęsy, ale ta obrona jest dość homogeniczna - „no i co z tego że podpisał, nie on jeden, czasy były trudne a i tak jest wielki, wara od BOHATERA” (tu dobrym przykładem jest wywiad z Frasyniukiem w GW).
Sam Wałęsa brnie w coraz to inne wyjaśnienia, coraz bardziej sprzeczne i coraz bardziej kuriozalne. Jedną z lepszych wersji było, że on sobie te papiery pisał w domu, tak sam dla siebie, z nudów, PRZYPADKOWO podpisywał je „TW Bolek” , a tu nagle przyszli Ubecy i mu je zabrali. Co za pech ! Ostatnią deską ratunku ma być jakiś tajemniczy Ubek (jest także wersja że to nie był Ubek tylko facet z kontrwywiadu – zawsze co kontrwywiad to nie UB), który ponoć potrzebował kasy i z płaczem błagał Wałęsę w 1970 roku, by podpisał kwity, bo wtedy on, Ubek, dostanie kasę dla Bolka ale jej Bolkowi nie odda tylko wyda na chorą matkę. Ale i ten kabaret nie utrzyma się, bo ludzie pamiętają że właśnie wtedy Wałęsa „notorycznie wygrywał w totka i stąd miał kasę” - oczywiście można jeszcze twierdzić, że tej kasy było tyle, że starczyło i na chorą matkę Ubeka i na kolorowy telewizor dla Lecha”, ale to już nawet nie byłoby śmieszne. Swoją drogą gdyby to była prawda, to Wałęsa zostanie żywcem wzięty do nieba – facet bierze na siebie odium kapusia by ratować chorą matkę swojego oprawcy – święty ani chybi.
A tak bardziej poważnie.
Nie da się już zatrzymać ujawnienia faktów. Jest tego tyle, że wraz z pamięcią świadków będziemy wiedzieli prawie wszystko, dzień po dniu i godzina po godzinie. Będziemy nawet wiedzieli, co i kiedy Wałęsa za tę kasę sobie kupił, jaki to był model telewizora i ile cali miał ekran. Wałęsa robi błąd walcząc z faktami, w ten sposób tylko coraz bardziej traci wiarygodność (niewiele jej zostało …).
Pozostaje kwestia interpretacji faktów, uzasadniania - DLACZEGO. Tu jest duże pole manewru dla Wałęsy. Historia zna takie przypadki, gdy w imię dobrych celów popełniano rzeczy złe, zdarza się nawet, że osąd historii dla takich ludzi nie jest negatywny.
Panie Wałęsa, niech pan przestanie zaprzeczać faktom. Niech pan wytłumaczy nam – DLACZEGO. Może to tłumaczenie nas przekona do pana, i tak to dla pana jedyna szansa na uratowanie nazwiska. Alternatywą jest śmietnik historii – śmietnik nawet nie najbardziej za tamte lata tylko za to co teraz pan wygaduje.
